Rozdział 6.

550 39 15
                                    

Przemierzałem z Malfoy'em ulice Londynu zastanawiając się gdzie ta fretka mnie prowadzi i takiej porze. Gdybyśmy byli w szkole, pomyślałbym że prowadzi mnie do jakiejś sali tortur gdzie przetrzymywałby mnie i rządał okupu od moich przyjaciół. Ale teraz chyba mu się nie chce mnie zabijać, bo widać że stał się bardziej dojrzało, niż kiedyś.

Skręcaliśmy w kolejną uliczkę i kolejną oraz kolejną, mógłbym pomyśleć że kręcimy się w kółko, gdyby nie to że tej części Londynu nie znałem i ciągle byłem szarpany na zakrętach przez blondyna.

- Zaraz będziemy Harry - powiedział lekko zdyszany Malfoy, zwalniając żebym nadążył.

- Harry? - powtórzyłem swoje imię. Byłem zaskoczony, bo nigdy w życiu nie słyszałem by kiedykolwiek któryś ze Ślizgonów wypowiedział imię Gryfona. Nigdy w życiu nie słyszałem i nie przypuszczałem że usłyszę moje imię z ust Malfoya.

- No tak masz na imię, chyba że mam na ciebie mówić Henryk - oznajmił spokojnie chłopak stając przede mną z uśmiechem.

- Nie, mów mi Harry tylko nigdy wcześniej nie spodziewałbym się że wypowiesz moje imię - powiedziałem lekko zaskoczony spoglądając na swoje buty ze wstydu i chowając ręce w bluzę którą dostałem od Malfoya.

- Będę mówić na ciebie Harry, tylko pod warunkiem że będziesz mi mówił Draco, zgoda? - zapytał uśmiechnięty chłopak wystawiając rękę przed siebie.

- Zgoda - odpowiedziałem pewnie i uścisnąłem dłoń Draco wpatrując się w jego szare oczy. Niewiem co się wtedy stało, ale za nic nie mogłem puścić jego ręki i nie potrafiłem oderwać wzroku od jego oczu.

- To...może chodźmy dalej - powiedziałem przerywając ten niezręczny moment, wyrywając swoją dłoń z dłoni Draco i spuszczając wzrok.

- Tylko że... - zaczął blondyn zgarniając swoje kosmyki włosów za ucho. - chyba się zgubiłem i niewiem gdzie jesteśmy... - dokończył chłopak opierając się o ścianę jakiegoś budynku.

Oparłem się obok niego i wzdechnąłem głośno. Moją uwagę przykuło drzewo, tak drzewo, które było dla mnie bardzo znajome. Może to wydawać się dziwne że drzewo jest mi znajome bo takich drzew jest mnóstwo. Ale te drzewo było jedyne w swoim rodzaju, ze względu na napis L + J w wyrytym sercu na pniu. Napis byk bardzo widoczny, bo światło z latarnii padało na tamte miejsce. Odepchnąłem się od ściany i poszedłem w jego stronę, a Draco zastanawiając się gdzie ja idę, ruszył za mną.

- Gdzie ty idziesz Harry? - zapytał chłopak próbując nadążyć za mną. Stanąłem przy drzewie, po czym dotknąłem wyciętego napisu dłonią.

- Wiem gdzie jesteśmy, chodź za mną - powiedziałem pewny siebie i ruszyłem wzdłuż ulicy, co chwilę patrząc za siebie, żeby się upewnić czy Draco nadąża.

Po kilku minutach chodzenia znaleźliśmy się na ulicy, przy której była kawiarnia gdzie pracowała Cho Chang. Bez żadnego słowa skierowaliśmy się do mojego domu.

- Mam już dość - mruknął Malfoy ledwo wchodząc po schodach.

- A kto wpadł na genialny pomysł żeby wchodzić na 13 piętro po schodach zamiast jechać windą? Oczywiście że ty, więc teraz nie marudź - oznajmiłem idąc przed nim i zerkając czasami na blondyna, upewniając się czy nie zemdlał z przemęczenia.

- Łatwo ci mówić... - mruknął jakby do siebie chłopak ledwo się poruszając w górę.

Kiedy doszliśmy do mieszkania, natychmiast rzuciliśmy się w tym samym czasie na kanapę, co było bardzo złym pomysłem bo przez to jakimś cudem znalazłem się prawie na Malfoyu. Ten wiedząc w jakiej jesteśmy sytuacji usiadł prostując plecy, a ja tylko się odsunąłem dalej leżąc.

- Nigdy więcej chodzenia - powiedziałem stanowczo, na co Draco się zaśmiał.

- Masz rację - stwierdził chłopak zamykając oczy. Popatrzałem na niego i mimowolnie się uśmiechnąłem.

***
W ten dzień było strasznie zimno. Leżałem w łóżku zawinięty w kołdrę jak jakiś kokon, co sprawiało że wyglądałem dość śmiesznie. Mimo że byłem przykryty, trząsłem się z zimna. Postanowiłem wstać i się ubrać, a później zrobic sobie gorącą herbatkę. Gdy się ubrałem, poszedłem do kuchni, a przynajmiej miałem tam iść dopóki nie zauważyłem Draco. Stał przy blacie kuchennym i najwyraźniej czekał aż się mu woda zagotuje, bo z czajnika było słychać dźwięk bulgoczącej wody. Podszedłbym i się przywitał, gdyby nie fakt że Draco był w samej bieliźnie co bardzo mnie speszyło.

Modląc się aby blondyn mnie nie zauważył, udałem się cicho do łazienki. Stanąłem przed lustrem i zauważyłem że na mojej twarzy są...rumieńce.

- Co jest z tobą Potter... - mruknąłem cicho sam do siebie trzymając się umywalki.

Nie wiedziałem co było powodem mojego zaczerwienienia, ostatni raz tak miałem w Hogwarcie podczas pocałunku z Cho i Ginny, ale teraz nic takiego się działo.

Postanowiłem dalej o tym tak nie myśleć, więc znowu poszedłem do kuchni. Przywitałem się z Draco i usiadłem na kanapie obserwując go oraz zastanawiając się co robi.

- Zimno dzisiaj - powiedziałem cicho ocierając swoje ramiona dłońmi.

- Mi jest gorąco - powiedział Draco odwracając się do mnie. Chciałem spuścić wzrok, lecz nie dałem rady bo ten kretyn ciągle się na mnie patrzył i durnie uśmiechał.

- Ubierz sie - mruknąłem do niego widząc że nie krępuje go to, że stoi przede mną prawie nago.

- Po co? - zapytał głupio - Rumienisz się, widząc jaki przystojny jestem

Podniosłem się z kanapy i nie patrząc na chłopaka udałem się do swojego pokoju trzaskając drzwiami.

- Daj spokój Harry! - usłyszałem krzyk Malfoya dobiegający zza drzwi. Po chwili zastanowienia otworzyłem drzwi a do mojego pokoju wpadł Malfoy. Na szczęście ubrany.

- Już się ubrałem, widzisz? - zapytał głupio uśmiechnięty chłopak, opierając się o ścianę przede mną.

- Widzę, ślepy i głupi nie jestem, a teraz wyjdź - powiedziałem stanowczo patrząc na niego piorunującym wzrokiem.

Chłopak tylko westchnął głośno i wyszedł z pomieszczenia. Ubrałem się w cieplejsze ubrania i założyłem bluzę od Dracona, ze względu że była bardzo ciepła i wygodna. Podeszłem do okna, przyglądając się deszczowej pogodzie. Najwyraźniej będę musiał cały dzień siedzieć z Malfoy'em w domu. Chwilę później, wyszedłem z pokoju i udałem się do salonu gdzie siedział blondyn.

- Tą bluzę... - zaczął patrząc się na mnie - możesz sobie wziąć - dokończył widząc jak już szykuje się żeby ją zdjąć. Uśmiechnąłem się i usiadłem obok niego na kanapie.

- Dzięki - mruknąłem cicho jakby do siebie bo fretka tego nie usłyszała.

Oboje postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film w telewizji. Stwierdziłem że skoro to mój dom, to ja wybiorę a Draco się zgodził. Włączyłem "Trzy kroki od siebie" i zaczęliśmy oglądać nie zwracając uwagi na swoją obecność, poprostu byliśmy dla siebie jak powietrze.

- Oglądaaa-aaałem to - powiedział lekko znudzony Draco przeciągając jedno słowo przez ziewnięcie.

- To masz problem, będziesz musiał kolejny raz oglądać - stwierdziłem starając się nie odwracać wzroku od filmu, żeby żadna scena mi nie umknęła.

- On umrz... - zaczął Draco pokazując palcem na film.

- Nie spojleruj! - krzyknąłem uderzając go w ramie, na co blondyn się już nie odzywał.

Podczas filmu kilka razy z moich oczu płynęły łzy. Dla Draco to wydawało się bardzo żałosne, bo według niego chłopacy nie płaczą i nie powinni nigdy, ale dla mnie to jest absurdalne. Przecież Malfoy sam płakał w Hogwarcie i to napewno nie jeden raz.

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz