Rozdział 17

335 16 2
                                    

Leżałem z Draco w łóżku, czekając aż się obudzi. Po nocy z nim, czułem się bardziej bazpieczny. Czułem że w końcu w 100% mogę mieć kogoś, komu mogę ufać. Do Draco czułem zupełnie co innego niż do Ginny.

- Draco wstawaj... - powiedziałem sennym głosem do chłopaka, w którego byłem wtulony.

- Jeszcze 5 minut... - mruknął cicho przytulając mnie. Chcąc nie chcąc  odsunąłem się od niego.

Usiadłem na progu łóżka i wzrokiem wypatrywałem ubrań. Kiedy już je dostrzegłem, podniosłeś się, po czym ubrałem. Zszedłem na dół do kuchni, z nadzieją że znajdę coś do jedzenia.

- Stworku - powiedziałem podążającym wzrokiem po kuchni. Przede mną nagle pojawił się skrzat ubrany w jakieś brudne szmaty.

- Wzywał Pan Stworka? - zapytał ochrypiałym głosem skrzat kierując wysoko wzrok, żeby móc mnie zauważyć.

- Mógłbyś zrobić jakieś śniadanie? - zapytałem uprzejmie go, po czym zauważyłem jak Stworek kiwa głową.

Nie chcąc mu przeszkadzać postanowiłem się przewietrzyć. Poszedłem do wyjścia, poprzednio zakładając buty oraz bluzę. Kiedy wyszłem, na pierwszy rzut oka nikogo nie było, ale kiedy bardziej skupiłem wzrok na miejscach gdzie raczej by nikogo nie było, dostrzegłem dwie ciemne postacie.

Szybko wróciłem do domu, bo nie chciałem żeby ktoś się dowiedział gdzie aktualnie przebywam. Wiedziałem, że gdyby ktokolwiek mnie zauważył, mógłbym nie tylko narazić siebie, ale i Draco. Wchodząc na korytarz wpadłem na owego blondyna. Przeniosłem wzrok wyżej, by móc dostrzec jego twarz.

- Jak widać mój Potterek już się obudził, myślałem że to ja jako pierwszy wyjdę z łóżka, a tu takie zaskoczenie - powiedział Draco uśmiechając się do mnie miło.

Odwzajemniłem uśmiech przytulając się do niego krótko. Nie mówiąc mu ani słowa skierowałem się do kuchni, żeby przygotować sobie i Draco herbatkę.

Kiedy już zaparzyłem blondyn usiadł przy stole, za to ja usiadłem obok niego, rozmyślając nad wieloma rzeczami.

- Kiedy odrodzą Voldemorta, wrócisz do niego i będziesz mu służyć? - zapytałem blondyna nie przemyślając zadanego pytania. Było słychać że chłopak lekko zakrztusił się herbatą, kiedy to usłyszał.

- Skąd taki pomysł? - zapytał spoglądając na mnie - Nigdy już do niego nie wrócę, nie chce cie stracic - powiedział, nie dając mi odpowiedzieć na jego poprzednie pytanie.

- Wiem że to dziwne, ale boję się o ciebie. Boję się że będę musiał być przeciwko tobie...

- Nie ufasz mi? - zapytał blondyn marszcząc brwi.

- Oczywiście że ci ufam! Po prostu byłeś śmierciożercą i pomyślałem że znów mógłbyś nim być - odpowiedziałem natychmiast denerwując się.

- Czyli chciałbyś żebym był śmierciożercą?! - wrzasnął Draco podnosząc się gwałtownie z miejsca.

- Oczywiście że nie, poprostu ja myśla...

- Tak oczywiście, wielki Harry Grzmotter pomyślał że chciałem być śmierciożercą i że do tego wrócę! - przerwał mi chłopak nie dając mi wytłumaczyć skąd te pytania. Zabolało mnie to że na mnie krzyczy, jak i to że nazwał mnie Grzmotter, gdzie ostatni raz to przezwisko słyszałem w szkole.

Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Draco zmierzył ku wyjściu. Po chwili po nim zostało tylko echo trzaskających drzwi. Matka Syriusza na obrazie zaczęła wrzeszczeć "Plugawi zdrajcy krwi!", "Wynoście się z mojego domu!".

Nie chcąc tego słuchać, podniosłem się z miejsca. Chwyciłem jakiś stary obrus, po czym zasłoniłem obraz który natychmiast umilkł.

Martwiłem się bardzo o Draco. Bałem się że coś mu się stanie, że ktoś go porwie. Zdawałem sobie z powagi sytuacji, przez co wymyślałem w głowie różne scenariusze co może się stać. Wszystkie oczywiście były najgorsze bo czemu nie. Do moich oczu napływały łzy, a ja nie chcąc wyjść na bekse powstrzymywałem je.

Siedziałem w tym domu teraz sam. Nie mogłem z nikim porozmawiać, ponieważ wszyscy byli zajęci sobą. Fakt, mogłem porozmawiać z Stworkiem ale wątpię że byłby chętny, gdyż on też ma napewno swoje zajęcia.

Postanowiłem że udam się do Hogwartu i porozmawia z Remusem. A bardziej to z duchem, ale kto by zwracał na to uwagę.

W pośpiechu przebrałem się i przygotowałem swoją miotłe, na której nie latałem od długiego czasu. Wyszedłem z domu, uprzednio chowając się z trzymaną w ręce miotłą pod peleryną niewidką. Rozejrzałem się dookoła. Upewniwszy się że nikogo nie ma zdjąłem pelerynę i wskoczyłem na miotłe.

Myślałem że zupełnie wyszłem z wprawy i nie będę umieć podstawowych rzeczy, ale zaskoczyłem samego siebie kiedy uznałem że latam tak samo, jak w wieku 16 lat.

Popędziłem natychmiast w stronę Hogwartu. Zdawałem sobie sprawę że to trochę daleko, ale było warto.

Leciałem tak kilka dobrych godzin. Kiedy zacząłem rozpoznawać tereny postanowiłem zrobić sobie przerwę. Zatrzymałem się w jakimś małym miasteczku, gdzie nie było praktyczne nikogo, oprócz dwójki dzieci które bujały się na starych huśtawkach jak w jakimś horrorze.

Miasteczko było naprawdę małe. Nawet nie wiem czy mógłbym to nazwać właśnie miasteczkiem gdyż znajdywało się tutaj tylko 6 małych, drewnianych domków, mały sklepik oraz placyk z dwoma huśtawkami i piaskownicą. Było tutaj naprawdę ponuro, jakby przelecieli dopiero co tedy dementorzy.

Kiedy poczułem suchość w gardle, udałem się do sklepiku. Weszłem do niego i przywitałem się miło z starszą panią, która nie odrywała wzroku od szarego kota siedzącego na parapecie. Na półkach praktycznie nic nie było, oprócz pojedynczych rzeczy takich jak puszka fasoli, jedna rolka papieru czy też upragniona woda, którą chwyciłem i podszedłem z nią do kasy.

- Ile płace? - zapytałem starszej pani, która nawet na mnie nie popatrzała.

- Nadchodzi koniec... - szepnęła. Nie wiedziałem o co jej chodzi, przez co poczułem stres.

- Tak, zaraz koniec południa. To ile płacę? - zapytałem ponownie. Kobieta popatrzała na mnie swoimi dużymi wyłupiastymi oczami. Jej wargi drgały, jakby nie mogła wymówić jakiegoś słowa. Nie chcąc dłużej u niej przebywać zostawiłem jej 5 funtów, po czym wyszłem ze sklepu zostawiając ją z tym kotem.

Napiłem się wody, po czym wskoczyłem z powrotem na miotłę. Kierowałem się dalej ku Hogwartowi, rozmyślając po drodze co teraz może robić Draco. Nie zauważyłem nawet kiedy dotarłem do Hogwartu.

Zamek wyglądał dość normalnie w porównaniu do wcześniejszego miejsca w którym byłem. Nie chcąc wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń weszłem do zamku. Spojrzałem na zegarek i zauważyłem że teraz powinna trwać przerwa na obiad. Niestety, kiedy weszłem na Wielką Sale, nikogo nie było. Postanowiłem rozejrzeć się po klasach. Również nikogo nie było. Wydawało mi się to bardzo podejrzane, oraz dziwne. Był środek roku szkolnego, a żadnego ucznia czy też nauczyciela nie było.

Po chwili chodzenia po szkole, zrezygnowałem z tego i zmierzałem do wyjścia. Niestety moją uwagę przykuł dość dziwny widok. Na drzwiach wyjściowych widniał napis "Nadchodzi koniec". Było to te samo zdanie która powiedziała staruszka w sklepie.

Usłyszałem za sobą kroki, które robiły się coraz głośniejsze. W myślach powtarzałem sobie że już po mnie.

- No to już po mnie - mruknąłem cicho do siebie sięgając jedną ręką do kieszeni po różdżke, nie odwracając się za siebie.

_____________

Rozdzial po chyba prawie 3 tygodniach. Fabuła według mnie robi się bardzo pomieszana i niewiem sama co dalej będzie.

Miłego dnia/wieczoru! ❤️

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz