Rozdział 9&10

513 32 9
                                    

Minęło lato, a liście zżółkniały. W każdą noc budziłem się cały przepocony. Sny pojawiały mi się coraz częściej i były bardziej realistyczne niż kiedykolwiek. Widziałem jak śmierciożercy znowu wskrzeszają Voldemorta, który od razu po odzyskaniu ciała, jest silniejszy niż kiedykolwiek. Te sny ciągle mnie zadręczały. Do końca wyzwania zostały ledwo cztery dni, a ja obawiałem się że gdy dadzą mi Veritaserum, palnę coś o moich snach w najgorszym momencie. Czasami przytrafiały mi się sny z moimi rodzicami, którzy żyją do tej pory, i z nimi u boku pokonuje Sami - Wiecie - Kogo, ale to tylko głupia wyobraźnia, która uprzyksza życie.

Poraz kolejny obudziłem się tej nocy. Zmusiłem się usiąść, i otarłem twarz rękawem piżamy. Dosięgnąłem okulary leżące na szafce nocnej, i założyłem je. Rozejrzałem się po pokoju, a za oknem dostrzegłem, że niebo robi się jaśniejsze. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Dopiero dochodziła godzina szósta, a ja czułem się, jakbym obudził się chwilę po tym, jak zasnąłem. Postanowiłem już nie spać, bo to nie miałoby najmniejszego sensu, skoro i tak bym się obudził.

Ledwo co wstałem z łóżka, gdyż moje nogi postanowiły odmawiać mi posłuszeństwa. Cały się trząsłem, i czułem jakbym zaraz miał upaść na podłogę, umierając śmiercią długą i bolesną na niej. Poszedłem do łazienki, żeby móc się zrelaksować pod prysznicem. Kiedy zamknąłem drzwi na klucz, włączyłem gorącą wodę i kiedy się rozebrałem weszłem pod prysznic. Zacząłem rozmyślać o tych wszystkich chwilach, kiedy to blizna zaczęła mnie palić, kiedy Draco na mnie patrzał, kiedy miałem sny związane z Voldemortem, kiedy Draco pożerał mnie wzrokiem. Nawet nie wiedziałem czemu myślę w taki miły sposób o tym blondynie.

Kiedy wyszłem i zakręciłem wodę, zauważyłem że nie zabrałem ze sobą żadnego ubrania. Po chwili namysłu, postanowiłem owinąć swoje biodra ręcznikiem. Wyszłem z łazienki po cichu, żeby przypadkiem nie obudzić Dracona, który mógł mnie zauważyć. Kiedy doszłem do pokoju, postanowiłem ubrać szare dresy i luźny, biały T-shirt

Spojrzałem znowu na zegar. Minęło ledwo pół godziny, a Malfoy będzie spał napewno do trzynastej. Starając się być najciszej jak potrafię, chciałem iść do kuchni. Niestety zatrzymał mnie widok śpiącego Draco, który wyglądał naprawdę niewinnie. Na jego bladej cerze widniały promienie słońca, dochodzące przez wschodu słońca, który znajdywał się za oknem. Jego platynowe gęste włosy, opadały mu na czoło, z czego pojedyncze kosmyki dotykały jego porcelanowych ust, które były lekko uchylone.

Uśmiechnąłem się szczerze, widząc Dracona i poszedłem do kuchni. Zacząłem w skupieniu, oraz zupełnej ciszy przygotowywać śniadanie. Wyjąłem z lodówki kilka jajek i zabrałem się za robienie jajecznicy. Kiedy miałem nakładać sobie potrawę na talerz, przerwało mi tą czynność chrząknięcie dochodzące zza moich pleców. Odwróciłem się za siebie i zauważyłem że stał tam Draco. Ale nie był, wręcz przeciwnie. Stał bardzo blisko mnie tak że musiałem opierać się o blat żeby przypadkiem go nigdzie nie dotknąć, co napewno miałby mi za złe.

- Dzień dobry - powiedział ochryple Draco przecierając oczy dłońmi.

- Cześć - mruknąłem kierując wzrok na podłogę, żebym nie musiał wpatrywać się w jego srebrzyste oczy.

Draco chyba dopiero po chwili zrozumiał że stoi za blisko, po nagle się odsunął jakby coś go poparzyło. Usłyszałem jak mówi jakby do siebie, coś w stylu "za blisko, rozumiem". Nie zwracając uwagi na niego, nałożyłem jajecznice na dwa talerze, z czego jedną porcję podałem blondynowi, za co podziękował.

Usiedliśmy wspólnie przy stole w jadalnii i zaczęliśmy w ciszy jeść śniadanie. Co chwilę zerkałem na Dracona, patrząc na jego zmęczenie i lekki uśmiech, który pojawiał się tak nagle, jak znikał.

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz