Rozdział 8.

474 38 11
                                    

- Mógłbym się z nimi zadawać - powiedział Draco wychodząc z kawiarnii zamykając za nami drzwi.

- Uważaj bo uwierzę i naślę na ciebie Hermione - oznajmiłem spoglądając na blondyna z uśmiechem.

Po spotkaniu między nami trzymała się luźniejsza atmosfera niż kiedykolwiek. Draco często wspominał o tym, że Gryfoni nie są tacy źli. Sam niewiem czemu, ale cieszyło mnie to, że Malfoy tak sądzi.

- To gdzie idziemy? - zapytałem idąc obok Malfoya wzdłuż ulicy.

- Niewiem Potter, ty coś wymyśl - powiedział spokojnie blondyn chowając swoje dłonie do kieszeni.

- Z chęcią bym poszedł do domu spać - mruknąłem.

- Daj spokój, mamy cały dzień, po co ci spanie teraz - powiedział uśmiechnięty Draco patrząc na mnie.

Po kłótni o to co mamy robić, wygrał dom. Wiedziałem że Malfoy napewno nie da mi spać, i będzie kazał oglądać jakiś nudny serial przy którym będę zasypiał. Po chwili namysłu, jednak zgodziłem się na to abyśmy udali się na pokątną jak za starych czasów. Złapaliśmy autobus Błędny Rycerz i wspólnie pojechaliśmy pod Dziurawy Kocioł. Przywitaliśmy się z Hanną Abbott, która była aktualnie właścicielką lokalu i poszliśmy do uliczki w której było wejście do świata czarodziejów prowadzące na ulicę Pokątną.

- Dawno tu nie byłem, sporo się zmieniło - oznajmił Draco kiedy przeszedł przez przejście w murze.

- Sporo - powtórzyłem bo blondynie i stanąłem obok niego. - To gdzie idziemy? Kawiarnia? Dowcipy Weasley'ów?

- Możemy zobaczyć co ten rudy tam robi - powiedział Draco, najwyraźniej myśląc o George'u, który po śmierci Freda sam prowadził interes.

Szliśmy ulicą Pokątną co chwilę się zatrzymując żeby podziwiać, jak bardzo się tu zmieniło od wcześniejszego ataku śmierciożerców. Gdy dotarliśmy do sklepu George'a, powoli otworzyłem drzwi co było trudne gdyż w środku stało mnóstwo dzieci.

- Więcej ich matka nie miała? - mruknął Draco przechodząc pomiędzy jakąś grupką.

- Uważaj, za tobą jest szkarada! - krzyknął ktoś. Odwróciłem wzrok od swędzącego proszku i spojrzałem na tą osobę. Na schodach prowadzących na piętro dostrzegłem wysokiego mężczyznę, ubranego w brązowy garnitur który komponował się z rudą czupryną. Później obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Draco, który próbował uwolnić się od dzieci, które zadawały mu jakieś bezsensowne pytania.

- Chodzi Ci o Malfoya? - zapytałem uśmiechnięty, podchodząc bliżej bliźniaka.

- No raczej, skoro jest tutaj to znaczy że matka go z domu wyrzuciła i nie ma środków do życia, albo grozi nam śmiertelne ryzyko że ten oto osobnik użyje na nas zaklęcia niewybaczalnego - powiedział George pokazując palcem na Draco, który teraz stał obok mnie.

- On jest ze mną - powiedziałem tłumiąc swój śmiech.

- Tak jestem z nim to mój chłopak - oznajmił Draco obejmując mnie ramieniem.

George spojrzał na nas dziwnie po czym się zaśmiał. Po chwili rozmowy, Weasley zaczął zajmować się pracą.

- Co ty wyprawiasz Malfoy?! - zapytałem wściekły wychodząc z blondynem ze sklepu.

- Widziałeś jego minę? Wyglądał jakby zaraz miał nas zabić - powiedział ledwo Draco śmiejąc się na całą pokątną i napewno Nokturn. Uderzyłem go w ramie, na co ten sie uspokoił i przeprosił.

Postanowiliśmy że skoro znajdujemy się na Pokątnej, to warto przejść się na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Gdy już mieliśmy przekraczać próg ulicy, zabolała mnie blizna. Poczułem jakby ktoś odrywał ze mnie skórę. Ból teraz był o wiele bardziej bolesny, niż kiedykolwiek. Tak bardzo bolesny, że z moich ust wydobył się dźwięk cierpienia.

- Co się stało Harry? - zapytał uprzejmie Draco patrząc na mnie, jakbym zaraz miał umrzeć. Chociaż, właśnie tak się czułem, jakbym umierał.

- Blizna... - powiedziałem cicho łapiąc się za czoło. Draco przybrał bardziej poważną minę, ale nic nie zrobił.

- Nie musimy tam iść - oznajmił, łapiąc mnie za ramie i zmierzając ze mną w tylko mu znanym kierunku.

Sam nie wiedziałem czemu blizna mnie rozbolała. Kiedy Voldemort odszedł, miałem nadzieję że to nie będzie się powtarzać. Że wszystko będzie dobrze i już nigdy sny oraz bóle nie wrócą, ale jednak się myliłem.

Ledwo co mogłem chodzić. Draco niewiedząc co robić, postanowił zaprowadzić mnie do George'a, żeby ten dał mi coś żebym mógł poczuć się lepiej.

- Co ty mu zrobiłeś Malfoy? - zapytał George chodząc od ściany do ściany w pomieszczeniu służbowym.

- Nic mu nie zrobiłem, ta jego blizna go zabolała i źle się poczuł, już to mówiłem! - krzyknął zdenerwowany Malfoy kolejny raz tłumacząc bliźniaku, że to nie jego wina.

- On ma rację George - mruknąłem siedząc na jednym z krzeseł, chowając twarz w dłonie.

Chwilę później nieoczekiwanie w kominku stojącym za nami buchnął zielony ogień. Odwróciłem się, a w kominku zauważyłem niską, trochę puszystą rudą kobietę.

- Harry, kochanie jak ja dawno ciebie nie widziałam... - powiedziała pani Weasley podchodząc do mnie i mnie przytulając. - Dzień dobry Draconie - mruknęła patrząc na blondyna, który tylko kiwnął głową na powitanie.

- Miło mi panią widzieć - powiedziałem uśmiechając się do kobiety. - Nie chciałbym być niemiły ani nic, ale...po co pani tutaj przyszła? - zapytałem niepewnie splatając swoje dłonie.

- Kochaniutki, tak się bardzo martwiliśmy o ciebie, że Artur zamontował w naszym zegarze wskazówkę z tobą. - powiedziała niepewnie pani Molly. - Jesteś dla nas jak rodzina mój drogi - mruknęła kobieta, a Draco cicho się zaśmiał, tym zwracając wzrok pani Weasley na niego.

- Ale to nie jest powód, coś się stało? - zapytałem zagłębiając się w ten temat.

- Twoja wskazówka była... - zaczęła starsza kobieta nerwowo bawiąc się swoimi palcami -...ona pokazywała śmiertelne niebezpieczeństwo - dokończyła pani Weasley. Podniosłem brwi zaskoczony, niedowierzając że grozi mi "śmiertelne niebezpieczeństwo".

- Trochę dziwne, bo czuje się w stu procentach bezpieczny. Może ten zegar poprostu się myli? - zasugerowałem drapiąc się po karku.

- Ten zegar nigdy się nie myli Harry - oznajmiła pani Weasley cicho wzdychając. - Ale skoro czujesz się bezpieczny, to nic tu po mnie. Mam nadzieję że kiedy odwiedzisz Norę, brakuje nam cie kochaniutki - powiedziała pani Molly i skierowała się do kominka, przedtem biorąc w rękę proszek Fiuu. Po chwili znowu buchnął zielony ogień, a starsza kobieta zniknęła.

- Straszna ona jest - powiedział poważnie Draco krzyżując ręce na klatce piersiowej i przyglądając się mi i George'owi, na co cicho parsknąłem.

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz