Rozdział 18.

287 15 1
                                    

Odwróciłem się po chwili, celując różdżką przed siebie. Przez chwilę myślałem że mi się przesłyszało ale nie byłem pewny. Przede mną nikogo nie było, a zdawało mi się ciągle jakbym słyszał kroki.

Powoli wycofywałem się do tyłu myśląc tylko o tym, aby jak najszybciej się stąd wynosić. Zamek wyglądał jakby był opuszczony od paru dobrych lat, mimo że na zewnątrz nie było widać żadnych różnic.

Ciemność . Tylko to widziałem. W zamku zrobiło się ponuro i ciemno, wszystkie oświetlenia jakie mogły być zgasły, a na korytarzu czułem tylko zimny powiew wiatru który nie dochodził od zewnątrz tylko ze środka szkoły.

Moje ciało drżało nie tylko z zimna Ale i ze strachu, który trwał we mnie i pulsował przez jakikolwiek szmer.

- Jest tu ktoś? Pokaż się! - krzyknąłem kierując na oślep różdżką którą trzymałem ledwo w trzęsącej się ręce.

Nagle przed oczami pojawiło się oślepiające mnie światło. Na początku nic nie mogłem zobaczyć, lecz po chwili mój wzrok przystosował się do światła. Przetarłem lekko oczy, a gdy rozejrzałem się zobaczyłem przed sobą grupkę ludzi stojących przede mną którzy chyba mnie nie zauważyło gdyż stali plecami do mnie.

- Jak myślicie, czemu musieli zamknąć szkołe? - zapytała rudowłosa kobieta jakiegoś bruneta o nieułożonych włosach.

- Nie mam pojęcia Lily, ale musimy się tego dowiedzieć - odpowiedział mężczyzna.

Niechcący upuściłem różdżke, przez co grupka ludzi odwróciła się w moja stronę. Przede mną stało jakieś 13 osób, którzy celowali we mnie różdżką.

- Kim jesteś? - zapytał surowo jakiś mężczyzna. Miał czarne włosy do ramion, oraz dziwnie krzywy nos. Wydawało mi się to trochę śmieszne, ale starałem się nie parsknąć.

- Nie tak surowo Snape, bo jeszcze coś Ci się stanie - zażartował inny mężczyzna, który jak widać nie przejmował się niczym.

Snape. Nazwisko które zapamiętam do końca życia. Nauczyciel który poświęcił swoje życie, żeby uratować mnie jak i Draco. Nauczyciel który musiał zmagać się z Voldemortem. Mężczyzna który szczerze kochał moją rodzicielke.

- Jestem Harry Potter i ja niewiem kim wy jeste....

- Nie możliwe że jesteś Potter, mów prawdę gówniarzu - odezwał się brunet w okrągłych okularach, któremh wcześniej rudowłosa zadała pytanie.

- Kim wy jesteście? - zapytałem nie zwracając uwagi na poprzednie pytanie mężczyzny.

- Jesteśmy Zakonem Feniksa chłopcze, a teraz łaskawie powiedz nam, kim ty jesteś bo inaczej będziemy musieli użyć przemocy - powiedziała inna kobieta o krótko obciętych włosach która stała prawie na samym końcu.

- Już powiedziałem kim jestem! - krzyknąłem podnosząc szybko różdżke.

- Załatwimy to inaczej moi drodze - powiedział uprzejmie wysoki mężczyzna z lekkim zarostem na brodzie.

Mężczyzna podszedł do mnie, uprzednio wyciągając z kieszeni fiolkę z jakimś eliksirem. Wręczył mi go i kazał pić. Nie chcąc żadnych kłopotów, zrobiłem to o co prosił po czym wypiłem całą zawartość.

- Jak się nazywasz? Skąd pochodzisz? Gdzie są Twoi rodzice i jak się nazywają? - zapytała rudowłosa kobieta krzyżując ręce.

- Jestem Harry Potter, pochodzę z Anglii obecnie mieszkam w Londynie, moi rodzice to Lily i James Potter, niestety nie żyją - odpowiedziałem na wszystkie pytania bez zawahania, a wszyscy zaczęli się śmiać.

- Świetny żart naprawdę, teraz gadaj prawdę - powiedział mężczyzna nazywany Snapem.

- Severusie, ale podałem mu Veritaserum, więc skoro twierdzi to co przed chwilą usłyszeliśmy to musi być prawda - powiedział niechętnie brodaty mężczyzna.

- Przepraszam, ale nie zabardzo wiem o co tutaj chodzi, możecie mi wytłumaczyć? - zapytałem niepewnie spoglądając ze strachem na wszystkich.

- Pozwól że wytłumaczy ci to Fra... - zaczął mężczyzna w okularach, lecz kiedy dostrzegł wzrok rudowłosej zamilkł.

- Ja ci wytłumaczę - powiedziała z uśmiechem ruda, zbliżając się do mnie.

- Jak ona to będzie opowiadać to trochę nam tu zejdzie... - szepnął słyszalnie okularnik do innego mężczyzny w brązowych lekko kręconych włosach do ramion oraz lekkim zarostem.

- No więc chodzi o to że to co teraz powiedziałeś jest nie to że niedorzeczne, lecz niemożliwe. Tamten głupi w okularach to James Potter, czyli jak ty to mówiłeś twój "zmarły ojciec", a ja jestem Lily Potter, co świadczy o tym, że ja jestem twoją niby matką. Nie wiem dokładnie, czy to co mówisz to prawda, ale skoro wypiłeś Veritaserum to musisz mówić prawdę. - powiedziała krótko kobieta, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- To nie możliwe przecież, niby jakim cudem...który jest teraz rok? - zapytałem załamanym głosem.

- Aktualna data to 17 październik 1976 rok - odpowiedział wysoki mężczyzna z blizną od kącika ust do brwi.

- Ależ ty mądry Lunatyku - oznajmił stojący obok niego mężczyzna w lokowanych brązowych włosach do ramion, po czym go przytulił od tyłu.

- Chwila... Lunatyku? Remus... - mruknąłem patrząc się na dwóch mężczyzn, którzy zamarli w bezruchu, kiedy mnie usłyszeli. - Wiem już kim jesteście...

- Coś ci się wydaje, to tylko jakiś przypadek - powiedział mężczyzna w okrągłych okularach.

- James Potter... Lily Evans... Frank Longbottom, Artur Weasley... Syriusz Black... Remus Lupin, Gideon i Fabian Prewett, Alicja Longbottom... - zacząłem wymieniać wszystkich pokazując uprzednio na osoby.

- Skąd ty to wiesz? - zapytała podejrzliwie Alicja Longbottom zabójczym wzrokiem.

- Jakby to delikatnie ująć...tak jakby, jestem z przyszłości... - odpowiedziałem niepewnie. - Niewiem jak się tu znalazłem serio, chciałem tylko pogadać z Remusem...znaczy, duchem Remusa.

Widać było że wszyscy byli w szoku. W sumie nie dziwiłem się im, w końcu nie zawsze można zauważyć kogoś z przyszłości który mówi że z przyszłości oni juz nie żyją.

Tak więc zacząłem z nimi rozmawiać, przy tym poznając przyczyny i skutki opuszczonej szkoły. Dowiedziałem się również że te kilkanaście osób, to nie cały Zakon, a ledwo połowa.

__________

Tak więc kolejny rozdział. Kolejny mam nadzieję że wpadnie jakoś za tydzień lub dwa. Chciałabym również życzyć wszystkim wesołych świąt Wielkanocnych, jak i wesołego lanego poniedziałku! ❤️

Under Hate| Drarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz