Zaklejam ranę plastrem zdając sobie sprawę że zostało już ich tylko trzy. Chłopak uśmiecha się do mnie i wstaje. Nie odwzajemniam uśmiechu, jedyne co robię to odwracam się na pięcie i wracam do swojego pokoju. Wszystko się teraz pokąplikowało, po jego zwierzeniu. Z jednej strony chce uciec w diabli z rodzicami. Za to z drugiej strony nie chce ich narażać na niebezpieczeństwo, a przecież mogą mnie szukać. To ja mogę nanieść na tą mafią, to ja dla nich jestem niebezpieczna. Nie w takim stopniu jak oni dla mnie, ale jednak w jakimś. Minimalnym. Wracając, kłade się na łóżko i zamykam oczy. Musze się z tym wszystkim przespać. Po dosyć długim czasie rozmyślania o dawnym życiu zasypiam.
Strzał i kolejny, i kolejny. Nie wiem ile jeszcze ich będzie, nie wiem kto strzela i do kogo. Jedynie słyszę strzały. Wtedy jedna trafia mnie w sam środek głowy, jednak nie umieram. Stoję ciągle w jednym miejscu patrząć w czerń, która mnie otacza. Czy to mój koniec? Czy już odeszłam? Wtedy podbiega do mnie brunet i mnie przytula. Słyszę jak szepcze mi do ucha ,,nie ufaj nikomu". Przykłada mi pistolet do brzucha i strzela. Wtedy dopiero nie czuję nic, naokoło mnie jest nicość.
Budzę się całą spocona. Siadam i przecieram ręką twarz. To tylko sen, który może stać się prawdą. Lecz w tej chwili muszę się go trzymać. Coś mi mówi że mnie ochroni, tyle że rozum mi mówi że mnie zdradzi, a rozum zazwyczaj ma rację. Biorę do ręki telefon i patrzę na godzinę. Jest już po drugiej w nocy, a ja nie odczuwam zmęczenia. Już napewno nie zasnę.
Wstaje z łóżka i idę do kuchni po szklankę ciepłego mleka. Niestety, a może stety w kuchni siedzi on, znów coś zapisując. Czy on to robi dwadzieścia cztery na dobę? Wlewam mleko do szklanki, którą wkładam do mikrofali i ustawiam na minutę. Odwracam się do Jacksona który się na mnie patrzy.
- Ufam Ci że powiedziałeś prawdę, muszę ci zaufać. - Siadam na blacie nic więcej nie mówiąc. Nadal patrząc na niego nie widzę tego zabójstwa. Dlaczego? Oczywiście przyprawioło mnie to o ciarki, ale wtedy widziałam w nim tylko mordercę. Teraz widzę chłopaka który nie zabija bo chce, zabija bo ktoś mu każe. Słyszę pykanie więc wyjmuję szklankę i siadam do stołu.
- Nie masz innego wyboru. Tylko ja ci zostałem. - Podnsoze jedna brew. Ja o tym wiedziałam, ale skąd on o tym wiedział? Chłopak jakby czytał mi w myślach bo odpowiada na te pytanie. - Straciłaś pracę, potem tego chłopaka, a po tej rozmowie rodziców. Nie przychodzą ci wiadomości na telefon więc nie masz więcej bliskich osób. - Patrzę na niego zdziwiona. Skąd on to wszystko wymyślił? Mam bliskich przyjaciół takich jak... Kurwa, ma rację. Nie zadbałam aby przyjaźnie ze studiów przetrwały, a w pracy każdy ze sobą konkuruję. Zresztą skupiłam się przez te wszystkie lata za bardzo na Marcusie i pracy. Teraz on odszedł, a mi pozostał cholerny Jackson i jego bagno.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć? Sam nie masz nikogo kto by ci pomógł? Dlatego przyszedłeś do mnie. - Widzę jak chłopak zaciska usta, podobnie jak kilka dni temu Marcus. Wstaje przywracając krzesło, odwraca się i mówi ,,chodź za mną". Przerażona jego zachowaniem wstaje i idę za nim. Nie wiem dlaczego to robię, jestem zbyt głupia żeby posłuchać rozumu który mówi uciekaj.
~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~Kolejny krótki rozdział, a raczej część dalsza poprzedniego

CZYTASZ
Przegrana gra
Romansa- I co ja teraz mam z Tobą zrobić? - Czuję jak przykłada mi lufę do czoła. Zaczynam jeszcze mocniej płakać i zaciskać oczy. Nie chce umierać, nie w taki sposób, nie teraz. Mam dopiero do cholery 25 lat. - Błagam, nie zabijaj mnie. - Otwieram oczy kt...