Stoimy na dworze, naprzeciw siebie w ciszy. Już niewielki deszcz pada na nas, a może zdaje się niewielki przez to że stoimy pod drzewem, na moim podwórku? Boję się z nim trenować, ale nie mam innego wyjścia. Tylko morderca może mnie nauczyć zwalczyć mordercę. Podchodzi do mnie bliżej i przygląda mi się.
- Nigdy nie będziesz silniejsza od chłopaka. - Krzywię się na jego słowa. Jeśli nie będę od niego silniejsza przegram, zginę. Przepłykam ślinę i podgryzam wnętrze policzka. - Ale masz jakąś szansę. Małą, ale masz. - Zaczynam się bawić palcami za plecami. Chłopak podchodzi coraz bliżej, przez co mój oddech staje się płytki. On to widzi, chyba przez co się uśmiech. - Zobaczymy jak silna jesteś. Jak szybko się poddajesz. Musisz też być oczywiście sprytna. Nie pokomasz faceta trzy razy większego swoją - Przerywa na chwile i zastanawia się jak to ująć. - Siłę. - Mówi tak jakby już kiedyś prowadził takie zajęcia. Czy on uczył zabijania? Chciałabym mu zadać te pytanie. A jeśli on mnie nauczy zabijać, zamiast obrony? Nie jestem jak on, jak jego znajomi. - Udez w moją dłoń. - Wystawia przedemna otwartą dłoń. Czuję się jakbym była główną bohaterką jakieś książki, czy filmu. Zaciskma pięść i biję ją. Jego ręką rusza się chyba o milimetr, nie więcej. - Mocniej. - Kiwam głową i uderzam z całej siły. Daje to ten sam efekt co przed chwilą. Nigdy się nie obronie.Zamykam na chwilę oczy, a gdy je otwieram uderzam kolejny raz. Jak można się spodziewać nic się nie zmieniło od poprzednich uderzeń. Jestem do niczego.
- Nie uderzę mocniej. - Mój nauczyciel odchodzi i opiera się o drzewo, jakby był załamany. To do cholery moja pierwsza lekcja, czego się spodziewał? Że go powalę? - Już się poddajesz? - Pytam zła patrząc w jego oczy. Pierwszy raz nie widzę przed oczami tego morderstwa, a po prostu jego. Bruneta, z niestety pięknymi prawie czarnymi oczami. Nienawidzę się za to że już tego nie widzę. To przypominało mi kim naprawdę jest.
- To Ty się poddajesz. Uderzyłaś w moją rękę trzy cholerne razy i oznajmiłaś że mocniej nie możesz. - Spuszczam wzrok na buty. On ma rację, to nie on się poddał. On powoduje że wszystko wydaje się czarno-białe. Jakby świat był podzielony na zabójców i osoby które zginą. Kolejna rzecz za którą go nienawidzę.
- Nawet mi nie wytłumaczyłeś jak uderzać. - Wyciągam ostatniego asa z rękawa. Wiem że on ma jebaną rację, ale nie mogę mu ją przyznać. To jakby taki przymus, aby nie odczuł satysfakcji. Jestem głupia, wiem o tym doskonale.
- Chciałem zobaczysz jak to robisz, co poprawić i jest tego dużo. - Uśmiecha się jakby ironicznie i podchodzi do mnie blisko, za blisko, o wiele za blisko. Bierze moją dłoń w swoją i podnosi do góry. Moje ciało staje się sparaliżowanę, a po kręgosłupie przechodzi mnie zimny dreszcz. - Jak tak będziesz ustawiła pięść to połamiesz sobie palca. Kciuk chowasz tu. - Układa mi dłoń jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. - Po drugie nie możesz używać całego ciało, siłę musisz przenieść na pięść. - Podnoszę brew do góry.
- O czym Ty mówisz? Siłę przenieść na pieści? To do cholery nie możliwe! - Krzyczę załamana. On sobie że mnie żartuje. Gdyby było inczaj nie wciskałby mi takiego kitu. Przecież to fizycznie nie możliwe!
- Po prostu spróbuj. - Wyciąga dłoń tak jak przed chwilą. Dobra, Ali dasz radę. Zamykam oczy i wtedy czuje ręce bruneta które mnie powalają. Co do kurwy?! Otwieram oczy. Leżę na ziemi, a moje plecy bolą. Strasznie bolą.
- Co ty kuwa robisz? - Siadam i patrzę na niego wściekła. Gdyby wzrok zabijał (co by się przydało) on już by nie żył. Moje plecy, moje biedne plecy. Nie wieżę że on to zrobił naprawdę. Miałam go uderzyć, a to on na mnie napadł! Kolejny powód wpisany w listę pod tytułem Dlaczego nienawidzę Finn'a, czy jak tam on ma na imię.
- Siła nie jest najważniejsza. Nie uderzysz mnie na tyle aby się obronić. Musisz pomyśleć, użyć głowy. - Przekrecam oczami. Czy kamera to nagrywa? Za chwilę wyskoczy ktoś i powie że to wszystko to żart, a ja jestem nagrywana to jakiegoś programu telewizyjnego. - Co być zrobiła gdybyś cofneła czas?
- Nie uratowała ci życia. - Mówię cicho i powoli wstaje. Moje biedne plecy, moje cholerne skrzywdzony plecy. Po tym zdaniu źrenice Finn'a powiększają się. Czyli usłyszał. Idzie w moją stronę, a ja całą się napinam. Co on chce zrobić? Jednak on poprostu mnie omija i idzie dalej. - Czyli koniec treningu? - Mówię sama do siebie nadal stając i wpatrując się w drzewo. Dopiero gdy słyszę trzask frontowych drzwi Odwracam się i idę do środka. Chłopak siedzi w kuchni przy stole, patrząc się na krzesło naprzeciwko. Wygląda tak jakby na kogoś czekał, a tą osobą jestem oczywiście ja. Idę do niego i siadam tak jak on chce. Szczerze to nie wiem dlaczego to robię. Rozum mi mówi że powinnam iść do swojego pokoju coś obejrzeć, ale kiedy ostatnio posłuchałam sie swojego rozumu?
- jestes chujowa w walce, obronie i w wszystkim co wiąże się z moim codziennym życiem. - Mówi jakbym tego nie wiedziała. Przez ostatnie 26 lat życia nie miałam powodu, aby nauczyć się obrony. Nawet o tym nie myślałam, a teraz boje się cholernych małych uliczek. - Muszę tu zostać do cholery, tylko dlatego ci pomogam, chociaż wiem że i tak to się nie uda. - Prawda boli. Patrze się w jego oczy w których widać złość. - Nie zwracam uwagi na ból. - Patrzy się na swoją ranę, a ja dopoero teraz rozumiem jaka byłam samolubna. Dostał kulą trzy dni temu, a ja mu karze mnie uczyć walczyć. Nie poznaje siebie samej.
- Przepraszam. Wstrzymajmy treningi dopóki rana się nie zagoi. - Podgryzam wnetrze policzka i wstaję z krzesła. Przez chwile się wacham, ale niestety umysł znowu nie wygrywa walki i mówię. - Obejrzymy razem film? - Czy jestem głupia? Tak. Czy tak chce odpędzić poczucie winy? Tak. Czy będę tego żałować? Oczywiście że tak.
~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~
To już kolejny rozdział dodany dzisiaj, a będzie ich dosyć dużo
CZYTASZ
Przegrana gra
Romance- I co ja teraz mam z Tobą zrobić? - Czuję jak przykłada mi lufę do czoła. Zaczynam jeszcze mocniej płakać i zaciskać oczy. Nie chce umierać, nie w taki sposób, nie teraz. Mam dopiero do cholery 25 lat. - Błagam, nie zabijaj mnie. - Otwieram oczy kt...