*19*

56 3 1
                                    

Wychodzę z jego samochodu lekko czerwona. To co się stało w samochodzie było niesamowite, ale też niebezpieczne. Boję się że go skrzywdziłam, że dałam mu nadzieję chodź mówił że tak nie jest. Dotykam wargi na której nadal czuję jego pocałunki. Całe te uczucie normalności przerywa obraz bruneta siedzącego pod jedynym na moim podwórku drzewem, piszącym w zeszycie. To teraz moja rzeczywistość z która muszę się zmierzyć. Siadam obok niego po turecku.

- To jaki masz ten plan? - Chłopak zamyka zeszyt który dopiero teraz rozpoznaje. To mój zeszyt pomysłów, który kupiłam pierwszego dnia pracy. Miałam w nim zapisywać wszystkie pomysły na pytania które zadam w wywiadzie. Oczywiście o nim zapomniałam już po kilku dniach, więc został pusty.

- Gdy nas znajdą, chodź to mało prawdopodobne, twoich rodziców musi tu nie być. - Zaczyna przewracać kartki w zeszycie szukając czegoś. Gdy już to znajduje wyrywa ją i mi podaje. - Te rzeczy muszą być już spakowane. - Biorę od niego listę i zaczynam przeglądać. Ubrania, zapalniczka, pieniądze, fałszywe dowody, ZESZYT. Ostatnia rzecz jest podkreślona i poprawiona milion razy, co on takiego w nim ma że jest tak ważny. I skąd mam wziąć fałszywy dowód? - Gdy już wejdą do domu uciekamy tylnimy drzwiami, lub oknami. W lepszym wypadku wcześniej zostanę poinformowany i uciekniemy przed tym jak tu przyjdą. - W czasie gdy to mówi odwraca głowę w moją strone, a ja skladam kartke w pół. - Później będziemy musieli dostać się do mojego przyjaciela. Zostaniemy u niego maksymalnie dwa dni. - Po tym zdaniu już nic nie mówi tylko patrzy się przed siebie mróżąc oczy. Patrzę w to sama stronę ale niczego nie widzę, jedynie jakiegoś faceta idącego z małą dziewczynką. Dotykam jego ramiona, a on szybko odwraca się w moją stronę. - Przepraszam, wydawało mi się że go znam. - Kręci głową jakby chciał dogonić jakąś myśl. - Nie mam pomyslu co możemy zrobić później.

- Moja rodzina ma domek, jakies 40 kilometrów od Londynu. Możemy pojechać tam. - Orientuje się że nadal mam rękę na jego ramieniu, więc szybko ją zabieram. Nie wiem dlaczego to robie, przecież to nic takiego. Zwykły dotyk.

- Jeśli trafi tu, to tam będzie nastepnego dnia. Jak nie po kilku godzinach. - Mam ochote walnąć coś z bezsilności. Nie mogę nic zrobić, nic wymyśleć. Dopiero wkraczam w... ten świat. Nie wiem jak to wszystko funkcjonuje, więc pewnie wszystkie moje pomysły skończą się na powiedzieniu ich na głos. Patrze na niebo i znow przed siebie. Jestem dla niego tylko ciężarem. - Możemy jeździć i zatrzymywać się w motelach, co kilka dni w innym. - Zostaje tylko pytanie kiedy skończy się te uciekanie. Mogłabym je zadać w tej chwili, ale cholernie boję się odpowiedzi. Zapisuje najprawdopodobniej to w zeszycie i go zamyka.Wstaje i wyciąga w moją stronę rękę, aby pomóc mi wstać. Podgryzam wnetrze policzka i podaje mu dłoń. Brak reakcji ja jego dotyk, brak jakiegokoliwek złego uczucia. Od kiedy nie czuje zimnego dreszczu, nawet nie zauważał że to się zmeiniło. A może to pierwszy raz? Gdy już stoję na nogach brunet puszcza moją dłoń i zaczynamy iść do domu. Pierwszy chyba raz wracamy spod tego drzewa razem. Zawsze coś się działo, co demerwowało go, albo mnie. Mama krząta się po domu układając wszystko po swojemu, a tata siedzi w salonie i ogląda wiadomości, w których nic ciekawego nie mówią.

- Gdzie byłaś kochanie? - Pyta mama patrząc na mnie od góry do dołu. Nadal mam piżamę, zapomniałam o tym. Na szczęście tam gdzie siedziałam było sucho przez liście. Ze stresu zaczynam się pocić i bawić palcami. Robię krok do przodu

- Z Marcusem. - Aby nie zadała żadnego innego pytania prawie że biegnę do pokoju przy okazji patrząc na godzinę w telewizji. Kurde jest już po jedenastej. Gdy tylko jestem w pokoju podchodzę do szafy z której wyjmuje dresy i nie rozpinaną fioletowa bluzę. Chłopak kładzie się na łóżku i zamyka oczy. Kącik ust druga mi do góry, ale tylko tyle. Czas rozpocząć wymyślać plan pod tytułem ,,Jak wywalić rodziców z domu."

Przegrana gra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz