Stoję przy oknie patrząc na tatę wsiadajacego do samochodu. Łza spływa po moim policzku, bo wiem co się teraz stanie. Od teraz muszę myśleć jak zabójca, zachowywać się jak kryminalistka, dbać tylko o siebie. Czuje głowę brueta na moim ramieniu. Zostaliśmy sami, tylko ja i on przeciwko całej mafii. Bez niego nie przetrwałabym nawet dnia, ta myśl jest tak bardzo irytująca. Ciągle myślę że muszę dbać tylko o siebie, a nie dopuszczam myśli że on zdecydował o tym samym. Mama spogląda ostatni raz na mnie kiedy samochód rusza.
- Nie mamy tylko dowodów. - Gdy to mówi podnosi głowę z mojego ramienia. Nigdy nie byliśmy tak blisko, no może oprócz dzisiejszego, niechcianego pocałunku. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę jak szybko to się dzieje. Dzisiaj on mnie pocałował, potem byłam z Marcusem, śmierć Anny, kłótnia i wyjazd rodziców. To wszystko zdarzyło się jednego dnia, a nie ma nawet wieczora. Kręcę głowę odganaijąc te myśli, teraz liczy się tylko przyszłość.
- Gdzie to spakowałeś? - Kierujemy się w stronę mojego pokoju. On idzie pierwszy, a ja za nim patrząc się przed siebie z pewnością. A dokładnie z udawana pewnością. Nic w moim życiu nie jest pewne. Gdy wchodzę do środka już znam odpowiedź na pytanie. Spakował wszystko w sportową torbę. Otwieram szafę która jest do połowy pusta. Zaciskam mocno usta, po raz kolejny zadając sobie pytanie, kiedy to się skończy i nadal boję się powiedzieć je na głos. Odchodzę od szafy i kładę się na łóżko. Tym razem brunet zamiast mi przeszkodzić kładzie się obok mnie.
- Dzisiaj wieczorem, lub jutro rano tu będą. - Z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Jackson przytula mnie i głaszcze plecy. Dlaczego nie jestem tak silna jak on? Dlaczego nie umiem zaakceptować sytuacji w jakiej się znalazłam? Zamykam oczy wtulajac się w niego. Nie powinnam tego robić, ale chcę ciepła, a został mi tylko on. Ze wszystkich poznanych do tąd ludzi tylko on mi został. Chłopak bierze koc który leży za mną i nas przykrywa. Po może dziesięciu minutach oddaje się w objęcia morfeusza.
Siedzę przed telewizorem trzymając na kolanach kubełek z popcormem. Uśmiecham się, a Marcus który siedzi obok mnie przełańcza kanały. Czuje się szczęśliwa, nie chce aby ta chwila minęła. I wtedy chłopak trafia na niechciany przrzemnie film. W roli głównej jestem ja patrząca na śmierć nieznanego blondyna. Chłopak siedzący obok mnie się śmieje, a ja przypominam sobie uczcie która wtedy czułam. Brunet niewiadomo skąd pojawia się i strzala mi głowę, po czym znika. Czuje nie do opisania ból i zimno, jakbym powoli umierała. Jednak film trwa dalej, a śmiejący się Marcus zamienia się w poważnego Jacksona. Na ekranie widać mnie ratującą bruneta, a dokładniej rozcibającą jego skórę, aby wyjąć kulę. Przy stoliku pojawia się wysoki i umięśniony facet bez twarzy. Strzela do mnie i trafia dokładnie tam gdzie jest rana bruneta na filmie. Kolejny ból i zimno. Najgorsze jest uczucie umierania, ogarniającej mnie ciemności. Jedak śmierć nie nadchodzi, zamiast niej pojawia sie Marcus siedzacy na fortelu, razem z bruentem sie śmieją. Na ekranie jest pokazana scena z mojego innego snu, gdy siedze przwiazana na krześle. Zaczynam krzyczec gdy oboje siedzący ze mną mężczyźni strzelają we mnie w tej samej chwili. Zavzynam krzyczeć widząc przed oczami już tylko ciemność W ostayniej chwili słyszę dwa głosy mówiące ,,nie ufaj nikomu".
Budzę się cała spocona krzycząc. Chłopak przytula mnie mocno w pół wiedząc. Zaczynam płakać, nie pochamować łez. Tak bardzo się boję tego z czym będę musiała się zmierzyć. Chłopak przytula mnie jeszcze mocniej, co nie pomaga. Przez to wiem że to wszystko prawda, że w każdej chwili mogę skończyć jak ja we śnie. Nie kontroluje ani łez, ani słów.
- Dlaczego mnie wtedy nie zabiłeś? Teraz cierpię mocniej. - zaczynam szlochać. Dlaczego akurat ja? Dlaczego nie ktoś inny szedł tamtą drogą? Dlaczego nie pojechałam z Marcusem tylko poszłam piechotą? Popełniłam tyle błędów.
~~~~~~~~
~~~~~~~~No i mamy kolejny :)
CZYTASZ
Przegrana gra
Romance- I co ja teraz mam z Tobą zrobić? - Czuję jak przykłada mi lufę do czoła. Zaczynam jeszcze mocniej płakać i zaciskać oczy. Nie chce umierać, nie w taki sposób, nie teraz. Mam dopiero do cholery 25 lat. - Błagam, nie zabijaj mnie. - Otwieram oczy kt...