*15*

61 5 0
                                    

Wychodzimy z domu i kierujemy się w stronę drzewa pod którym ostatnio ćwiczyliśmy. Brunet podchodzi do drzewa i kuca. Odwraca się do mnie,a w dłoni trzyma splówę. Co do cholery? Odsuwam się w tył planując w głowie jak mogę uciec nie cierpiąc. Dlaczego nie mam więcej drzew tylko pustą przestrzeń? Nawet jak zacznę uciekać może we mnie trafić. Jackson najwyrażniej na mnie zły podchodzi wielkimi krokami i przykłada lufę do skroni. Strach paraliżuje całe moje ciało, wszystko wygląda jak w tamtej uliczce. Oczywiście oprócz miejsca i tego że nie płacze. Patrzę się na jego oczy nie wiedząc czego się spodziewać.

- Co teraz zrobisz? Znów będziesz błagać o życie? Składać głupie obietnicę?! - Ostatnie zdanie krzyczy. Stoję tak nadal nie wiedząc czego ode mnie oczekuje. Nie powinnam mówić że nie ma nikogo, byłam głupia. Musze się bardziej przy nim pilnować. Teraz przez głupotę mogę zginąć. Tak naprawdę go nie znam, nie wiem do czego jest zdolny gdy jest wkurwiony.

- Jackson, proszę. - Dotykam ręką jego dłoni która trzyma pistolet. Nie wiem co mam robić, nie wiem czy z tego wyjdę cało. Musze zaufać że nic mi nie zrobi, a to trudne z lufą przy głowie. Chłopaka wzrok łagodnieje, opuszcza pistolet na ziemię, jakby nie chciał tego robić. Dopiero teraz z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Teraz dopiero uświadamiam sobie co się tu działo. Przed oczami staje mi zabity blondyn, pierwszy raz od dawna.

- Alice... ja... poprostu... - Podchodzę do drzewa nie chcąc go słuchać. Siadam i opieram się o nie chowając głowę między kolana. On naprawdę mógł nacisnąć spust, nawet przez przypadek. Da się w ogóle przez przypadek? Nie znam się na tym, do tej pory nie musiała. Łzy nadal płyną, a ja ich nie mogę powstrzymać. Nie wieżę że myślałam że mnie nie skrzywdzi, może jednak sen był prawdziwy? Podnoszę wzrok i widzę mordercę siedzącego naprzeciwko mnie po turecku. Nie chce na niego patrzeć. Strach przed nim wraca.

- Proszę, idź. - Mówię to drżącym głosem i znów chowam głowę w kolana. Czuję się jak mała dziewczynka która zamiast obiecanega cukierka, dostaje ciastko. Czy on naprawdę zrobił to bo powiedziałam prawdę? Wrócił do tamtej chwili, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Tylko że dla mnie nie jest! Nadal boję się tych cholernych uliczek, a on robi to! Strach teraz przemienia się w wściekłość. Powiedziałam że mu ufam (Co nie jest do końca prawdą, ale jednak on o tym nie wie), a on co robi? Pokazuje co zmieniło całe moje życie i życie mojej rodziny. Moją jakby traumę, która będzie trzymać się jeszcze długo. Podnoszę głowę do góry i ocieram ostatnie łzy. Najgorsze w tym jest to że jest mi potrzebny. Nadal mam ten cholerny X na plecach, ten cel. Wstaje na proste nogi i idę do środka. On siedzi w kuchni przy stole i na mnie czeka, tak jak ostatnio. Tym jednak razem nie chce na niego nawet patrzeć, co dopiero słuchać, wiec idę do pokoju. Będę z nim tylko rozmawiać przy treningach, jak je w ogóle zaczniemy. W każdej chwili może tu przyjść jego szefem i nas pozastrzelać.

Sprawdzam godzinę na telefonie, jest czwarta A ja na sto procent nie zasnę. Nadal czuję w żyłach strach. Kładę się i włączam netflixa. Teraz pytania co powinnam obejrzeć? Po długim zastanowieniu decyduje się na ponowne obejrzenie  ,,Gotham". Serial opowiadający prawie o moim życiu.

***

Otwieram oczy i pierwsze co widzę to głowę bruneta leżącą na moim łóżku. On śpi. Skąd się tu wziął? Chyba jasno dałam mu do zrozumienia że nie chce na niego patrzeć. Nie zważając na to że pewnie mi się dostanie wale go mocno z liścia. On zrywa się odrazu i oszołomiony rozgląda się po pomieszczeniu. Przewracam oczami które po chwili kieruje na miejsce gdzie stał laptop gdy zasypiałam. Serial ciągle leci.

- Dlaczego mnie uderzyłaś? - Dotyka swojej szczęki na której widać czerwony ślad. Jednak mam mocne uderzenie, ale czy by kogokolwiek powaliło na ziemię? Nie sądzę. Jedynie zadaje małą ranę która za minutę zniknie, O której za chwilę każdy zapomni.

- Dlaczego tutaj jesteś? - Odpowiadam pytaniem na pytanie. Brunet Przeciera ręką czoło, jakby to co teraz powie zależało od jego życia. Wstaje z ziemi i siada na krzesełko. Niech on już sobie stąd pójdzie, proszę. Jestem na niego wściekła, znow przywrócił moją traumę.

- Muszę Cię przeprosić. To było głupie,  poprostu mnie wkurwiłaś. Więc to w pewnym sensie twoja wina że prowadzimy tą rozmowę. - Podnoszę brwi do góry. Czy on naprawdę powiedział to co usłyszałam? Wstaje na równe nogi i wyłączając wszystkie myśli zaczynam krzyczeć zła.

- Moja wina? Moja cholerna wina?! - Brunet tak jak ja wstaje z krzesła przez co nademną góruje. Jednak to mi nie przeszkadza w wygłaszaniu dalszej mowy. - To Ty mi po raz kolejny przyłożyłeś pistolet do głowy! To Ty mi zniszczyłes życie! To przez Ciebie wszystko straciłam, do cholery! - Każde  zdanie mówię coraz ciszej, coraz bardziej płacząc. Pierwszy raz powiedziałam to na głos i brzmi to jeszcze gorzej niż w myślach. - Straciłam chodźby najmniejszą część życia! Przez Ciebie! Przez morderce! - Nie wytrzymuje  i wybucham płaczem. Siadam na ziemie i przysuwam do klatki piersiowej kolana. W końcu powiedziałam  mu to w twarz.

- Jak możesz mówić że to przeze mnie? - On tez krzyczy  przez co podnosze wzrok. Jego oczy nie wyrażają nic, w przeciwieństwie do słów. - Wiesz co myślałem gdy ciebie tam zobaczyłem?! - Krzyczy patrząc  na mnie z góry. Łzy przestają mi płynąć, patrzę na niego z uczuciem którego do tej pory nie znałam. Jakbym połączyła  złość, smutek, strach i ciekawość. To strasznie nie wiedzieć co się naprawde czuje. - Żebyś uciekła! Żebyś kurwa zaczeła biec! A ty stałaś! Dlaczego?! - Jego slowa mnie zaskakują. A co jeśli kłamię? A co jeśli mówi prawdę i gdybym coś wtedy zrobiła nie goniłby mnie? Co gdby nie ten paraliżujący strach? Byłabym teraz w pracy z Marcusem popijając kawę.

- Bałam się, to było... - Nie umiem dokończyć tego zdania. Pierwszy raz rozmawiamy poważnie o tym co się wtedy stało. Chłopak siada naprzeviwko mnie, całe emocje nas opuściły. Długo zbierały się w nas te słowa, bradzo długo. Teraz gdy to powiedzieliśmy coś się zmieniło. Jakbym dostała kolejny puzzel który moge doczepić do reszty. Jednak nadal mam zgubionych więcej niż połowę. - Ten paraliż. Nie mogłam się ruszyć. - Znów łzy spływają gdby przypominam sobie te uczucie. Już nigdy nie chce tego czuć, ale to możliwe? W każdej chwili mogą tu wparować i nas zabić, a ja będę stała i błagała o życie.

- Następnym razem coś zrób, cokolwiek. Tylko nie obiecuj wszystkiego. - w jego oczach przez chwilę było widać smutek lub nadzieję. Nie wiem co dokładnie to było, za szybko znikneło. Ocieram resztki łez z twarzy. Przez ostatnie dni nauczyłam się jak szybko przestać  płakać. Teraz już tylko mogę pobijać swoje rekordy.

- Nie wiem czy będę umiała. - Wzdycham ciężko odwracajac wzrok od jego ciemnych, hipnotyzujących oczu. Jackson bierze mnie za rękę którą odrazu zabieram. Nie jest między namj źle, ale nadal pamiętam sytuacje z dzisiaj. Czułam że naprawde chce strzelić i mnie zabić.

- Wieżę że tak Alice.

~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~

No i jest kolejny

Przegrana gra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz