- Wyglądasz jak zombie. - Wita mnie Marcus podając kawę. Dopiero teraz sobie przypomniałam o naszym pocałunku. Czerwienie się cała i całą swoją uwagę skierowuje na kubek. Nie powinnam wtedy oddawać pocałunku, w taki sposób tylko go skrzywdziłam. Jeszcze ten wczorajszy sen nie daje mi spokoju. - Ali musimy pogadać o tym co się wczoraj stało. - Odstawiam kawę na stolik. Czas się z tym zmierzyć. W moim życiu nic nie jest teraz dobrze poukładane, chce chociaż aby nasze relacje się nie zmieniły.
- Słuchaj Marcus. - Zaczynam już w głowie wymyślając co powiem. Jest tylko jeden problem, nic mi nie przychodzi do głowy. Nie mogę powiedzieć bądźmy przyjaciółmi bo to najgorszy tekst jaki ktokolwiek może usłyszeć. Nie powiem też możemy spróbować, bo moje życie jest zbyt... Jakby to powiedzieć... niebezpieczne? Tak, można powiedzieć że moje życie jest zbyt niebezpieczne na jakikolwiek związek.
- To może ja zacznę. - Teraz dopiero zdaje sobie sprawę że po słowach ,,Słuchaj Marcus" milcze już ze dwie minuty. Uśmiecham się do niego i kiwam głową. - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, moją pierwszą przyjaciółką. - Zaczyna się dobrze, nawet bardzo dobrze. Tylko zastanawia mnie jedno. Co oznacza pierwszą przyjaciółką? Nigdy nie rozmawialiśmy o tym jakie było nasze życie przed naszym spotkaniem. - Tylko że od jakiegoś czasu myślę, to znaczy czuję coś więcej. - Biorę głęboki wdech. A tak dobrze się zaczęło... - Jeśli powiesz że Ty do mnie nic nie czujesz zrozumiem. Schowam te uczucia i odpuszczę.
- Marcus, przepraszam. - Biorę jego dłoń w obie ręce. Jest mi tak ciężko dać mu kosza. - Myślałam już, jakby to było być z Tobą. Przyznaję- Patrzę w jego oczy które stają się smutne. - Ale teraz nie jest na to dobry czas. Gdy wszystko się unormuje w moim życiu, jeszcze do tego wrócimy, obiecuje. - Przed twarzą znów mam niewyrażną twarz tego mordercy. W oczach Marcusa widać błysk nadzieji, ale też nadal smutek. Nie chcąc przedłużać jego udręki wstaje z fotela biorąc kawę do ręki. - Ty też nie wyglądasz za dobrze. - Mówię na odchodne wychodząc z sali. Mam nadzieję że zrozumiał, że nawiązuje do jego dzisiejszego przywitania.
- Ali! - Słyszę za sobą ten piskliwy głos. Cholera, tylko nie ona. Marta Scully to asystentka szefa. Jest ona typem plotkary i dramaturgi. Zwykły brak zszywacza to dla niej koszmar. - Jak tam u Ciebie kochana, jak się trzymasz? - Nie wiem czy mówi o morderstwie czy o pocałunku z Marcusem, bo naprawdę nie zdziwię się jeśli już o nim wie.
- Wszytsko dobrze. - Kobieta uśmiecha się do mnie sztucznie. Czy ona naprawdę myśli że tego nie widać? Podła suka.
- Szef cię wzywa do siebie. - Mówi tak samo piskliwie i odwraca się na piętach. Ciekawe co tym razem ode mnie chce. Mam nadzieję że nie wyśle mnie po raz kolejny do psychologa. Idę za rudowłosą, aż wchodzimy do wielkiego gabinetu z którego od razu wychodzi. Szef pokazuje ręką żebym usiadła, więc to robię. To dziwne że po spotkaniu z mordercą nadal czuję do szefa strach.
- Witaj Alice. - Krzywię się na moje pełne imię. Odpowiadam cicho dzień dobry. Oczywiście siedzę napięta jak struna z zaciśniętą szczęką. Pierwszy raz jestem w jego gabinecie. Jest on czarno-szary. Widać że lubi muzykę bo ma pełno płyt równo ułożonych na półkach. Oczywiście nie mogło się obyć bez wielkich okien, przez które widać piękną panoramę miasta. Muszę przyznać że jego gabinet jest jak wyjęty z jakiegoś filmu. - Rozmawiałem z twoją psycholog. - Na usta jedyne co mi się ciśnie to ,,Nie jest moją psycholog", ale nic nie odpowiadam. Nadal siedze bez słowa wpatrując się w jego twarz. Szef to typowy ważniak w garniturze, nieco gruby (Ale bez przesady) i powoli siwiejący. - Powinnaś wziąć sobie długi urlop. - Nie wytrzymuje i szybko wstaje przewracając krzesło.
- Nie może tego pan zrobić. - Mężczyzna wstaje z krzesła, aby pokazać swoją wielkość. Nie może mi kazać iść na urlop! Przecież ja stracę zmysły. Wypuszczam powietrze próbując się uspokoić. Jeśli będę się zachowywać tak jak przed chwilą naprawdę pomyślą że zwariowałam.
- Przykro mi Alice, ale dopóki ci się nie poprawi, nie będziesz wstanie dobrze pracować,a naprawdę masz wielki talent. Co tydzień będziesz chodziła do psychologa aby jak najszybciej tu wrócić. - Patrzę się na niego chwilę, aby zobaczyć czy jest szansa na zmianę decyzji. Niestety nie ma, więc wściekła i smutna jednocześnie wychodzę z jego gabinetu. Marta patrzy na mnie z niedowierzaniem, co znaczy że podsłuchiwała i jeszcze dzisiaj każdy się o tym dowie. Biorę głeboki wdech, a głowę podnoszę do góry. Szef mnie wziął za wariatkę, tylko dlaczego? Oni myślą że Po prostu zobaczyłam ciało,a to i tak by się kiedyś stało. Nie chce przecież do końca życia prowadzić wywiadów o protestach.
Nie wiem dlaczego, ale zamiast kierować się do wyjścia idę prosto do sali gdzie zawsze siedzi Marcus. Musi się tego dowiedzieć ode mnie, nie chcę żeby mnie wziął za wariatkę jak inny. Chcę żeby zobaczył to z mojej strony. Wchodzę do sali, gdzie mój przyjaciel stoi przodem do mnie z telefonem w ręce.
- Marcus, nie uwierzysz... - Nie daję mi dokończyć bo mocno mnie przytula. Przecież nic jeszcze nie powiedziałam, więc skąd u niego taka reakcja? Ostatni raz jak się widzieliśmy dałam mu kosza.
- Wiem że z Tobą źle, szef dobrze mówi. Powinnaś odpocząć. - Odpycham go od siebie. Jak Marcie udało się tak szybko mu powiedzieć, napisać? Ona jest prawdziwą mistrzynią w tym, to muszę przyznać. Bez słowa wychodzę z sali i tym razem już idę do wyjścia. Chciałam mu zaufać, powiedzieć wszystko, a on zamiast wysłuchać mnie, wierzy tej suce.
***
W końcu jestem w domu, w mojej bezpiecznej przystani gdzie wszystkie emocje wypływją ze mnie w sekundę. Ręce trzęsą mi się przez co nie wiem ile razy próbuję włożyć klucz do zamka. Zrezygnowana opierał się o klamkę i drzwi otwierają się same. Jestem pewna że je rano zamykałam. Idę do salonu najciszej jak umiem. Nie musze nawet wchodzić do salonu, a już widzę ciało leżące na ziemi. Mężczyzna leży z nożem wbitym z brzuch zakrwiawajac mój dywan. Podbiegam do niego i siadam na łydkach.
- Pomóż mi... - Brunet mówi jakby ostatnim tchnieniem, chociaż nadal oddycha. Słabo, ale jednak oddycha. Siedze wpatrując się w nóż. Nie muszę mu pomagać, on zabił tamtego chłopaka. Jeśli on też umrze już nie bede musiała się martwić o to co mu obiecałam. Tylko jeśli mu nie pomogę, będę taka sama jak on.
~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~Drugie spotkanie zaliczone
CZYTASZ
Przegrana gra
Romance- I co ja teraz mam z Tobą zrobić? - Czuję jak przykłada mi lufę do czoła. Zaczynam jeszcze mocniej płakać i zaciskać oczy. Nie chce umierać, nie w taki sposób, nie teraz. Mam dopiero do cholery 25 lat. - Błagam, nie zabijaj mnie. - Otwieram oczy kt...