𝙲𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟺𝟹 "𝚠𝚎𝚍𝚍𝚒𝚗𝚐 𝚌𝚎𝚛𝚎𝚖𝚘𝚗𝚢"

18 5 12
                                    

Ari

    Nigdy nie spodziewałam się, że Hamza może być tak okrutny. Oblicze, które pokazywał przy wszystkich w Yuanie, było tylko jedną z jego masek. Szkoda, że tak późno się ujawnił, inaczej mogłabym nie dopuścić do naszego małżeństwa. Teraz wydaje się być już za późno. Nie mam wyboru. Hamza dał mi wybór. Albo wyjdę za niego i uratuję swoich bliskich od śmierci, albo po prostu pozwolę by wybito ich w pień.

Odpowiedź sama się nasuwa..

   Modliłam się o to, by ktoś domyślił się, że coś jest nie tak i wszystko powstrzymał. Jedynym dla mnie ratunkiem był Jakal.

🧧🧧🧧

    Moja gra aktorska była tak dobra, że sama nie mogłam wyjść z szoku. Po tym jak przekroczyliśmy bramę Pałacu, zaszyłam się w swojej komnacie i nikogo nie wpuszczałam. No prawie.

    Zrobiłam wyjątek dla Jakala, co było oczywistym posunięciem. Mężczyzna wszedł do środka, po czym zachęcony usiadł na otomanie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Czekał, aż zabiorę głos.  Usiadłam na przeciwko.

     - Widzę, że się nie cieszysz- powiedział zmartwionym tonem.- Panna młoda w dniu swojego ślubu powinna tryskać energią i powinno bić od niej szczęście.

    - Nigdy nie chciałam tego małżeństwa- odparłam, naciagając rękawy tak, żeby zakrywały moje dłonie.- Poza tym Hamza nie jest tym, za kogo się podaje.

    Wiedziałam, że zrozumie. Jakal od zawsze bardzo szybko łączył fakty. Miałam nadzieję, że jakimś sposobem  uda mu się wybawić mnie od tego okropnego losu.

    - Więc co zamierzasz zrobić?- wstałam, po czym podeszłam do szafki pod oknem. Na szczęście w bambusowej butelce miałam jeszcze trochę tego wina z zachodu i skóry żaby. Całe szczęście, że nikt tego nie odkrył. - Powiedz mi wszystko, a ja to zrobię bez objekcji.

    - Jakalu, wyjdź na chwilę. Muszę się przebrać na ceremonię- z początku nie chciał wyjść, ale widząc moje stanowcze spojrzenie, bez słowa wycofał się z komnaty na korytarz, gdzie kazałam mu zostać.

   Wyszłam jakiś czas później. Przebrałam się w swoją suknię ślubną. Była wykonana z czerwonego, jedwabistego materiału. Wszędzie powyszywane zostały złote feniksy. Przeszły mnie dreszcze.

   - Weź to- podałam mu bambusową butelkę, w której znajdowała się ta niezwykła mikstura i nakazałam nalać ją do jednej z czarek, a drugą wypełnić zwykłym czerwonym winem.

    Jakal odprowadził mnie do lektyki, która stała na drewnianym podeście. Kiedy do niej weszłam, mężczyzna zasłonił wejście półprzeźroczystą kotarą.

   - Jesteś gotowa?- pytanie dość absurdalne, ale sprawiło, że przez moment na mojej twarzy gościł uśmiech.

   - Nigdy nie będę na to gotowa- odparłam, a lektyka się uniosła. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Słyszałam tylko kroki stawiane przez niosących mnie na swoich ramionach tragarzy. Słońce świeciło przez lekko uchylone okno. Serce waliło mi jak młotem. Zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam się nią w klatkę piersiową.

    Więc nadszedł czas, kiedy moja względna wolność dobiega końca. Nigdy nie myślałam, że stanie się to w taki sposób. Zawsze liczyłam na małżeństwo z osobą, którą akceptuję. Niestety Hamza był zupełnym przeciwieństwem.

    W moich oczach zebrały się łzy, które za wszelką cenę starałam się powstrzymać. Nie ważne czy chcę tego małżeństwa czy nie, nie mogę pozwolić sobie podpuchnięte oczy i rozmazany makijaż.

    - Jej Książęca Wysokość!- usłyszałam jak drzwi bramy się rozstępują. Jest coraz gorzej. Zaraz stanę na pierwszym stopniu stromych schodów i będę musiała uczynić Księcia Hamzę moim cesarskim małżonkiem.

    Tragarze odłożyli mój środek transportu na ziemię. To znak dla mnie, że powinnam wyjść. Już wolałabym zamarznąć tu na śmierć niż dać Hamzie to, czego chce.

     Postawiłam pierwszą stopę poza palankinem. Po chwili dołączyła także druga. Wyprostowałam się, chwyciłam suknię w taki sposób, by się o nią nie potknąć. Wszyscy zaczęli mi się kłaniać, ale nie zwracałam na nich uwagi. Patrzyłam jedynie na Hamzę, który stał na samym szczycie i oczekiwał mojego przybycia.

    Szłam po schodach stopień za stopniem. Powoli, ale niezbyt wolno. Nie chciałam przecież wzbudzać podejrzeń. Książę ostrzegł mnie przed sztuczkami tego typu. Już wiem, do czego jest zdolny po tym, co stało się w Goryego.

   Przepraszam Jung.

  Wybacz Ayushiridaro.

  Nie mam innego wyjścia.

Nawet nie wiem, kiedy stanęłam na ostatnim stopniu. Gdy to się stało, Hamza podszedł do mnie i chwycił delikatnie moją dłoń. Czyniąc to, uśmiechał się promiennie.

Cieszył się z uzyskania przywilejów, a nie z małżeństwa ze mną. Mój koszmar się spełnia. W śnie był Ayu, a w rzeczywistości Hamza.

   - Teraz Wasze Wysokości powinny się sobie pokłonić i wypić wino na znak udanego małżeństwa- powiedział Jakal, a obok nas pojawiła się dama dworu z tacą w rękach.

    Pokłoniłam się dość niechętnie. Hamza pewnie to zauważył, ponieważ w jego oczach zobaczyłam błysk szaleństwa. To sprawiło, że się wzdrygnęłam.

    Chwyciłam czarkę. To samo zrobił następca tronu Turcji. Wypiliśmy w tym samym momencie. Hamza złapał moją dłoń w taki sposób, jakby była największym skarbem, po czym pokierowaliśmy się na schody.

   Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Nie mogłam złapać oddechu i czułam, że opadam z sił. Umyślnie puściłam jego dłoń i stanęłam stopień niżej, po czym upadłam, a moje ciało zatrzymało się kilka schodów dalej...

Nie wiem, co tutaj poszło nie tak. Czytam to i czytam, i w sumie akcja jest, zaskoczenie jest itp, ale jakoś ciężko jest wczuć się w ten rozdział.

Proszę mnie nawet nie zapewniać, że wszystko jest super, bo wiem, że mogłam opisać zaistniałą sytuację o wiele lepiej.

Może jeszcze dzisiaj napiszę jeszcze jeden rozdział, ale nie obiecuję ^^

𝙽𝚎𝚠 𝙰𝚐𝚎 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz