𝙲𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟸𝟷 "𝚍𝚒𝚜𝚊𝚙𝚙𝚘𝚒𝚗𝚝𝚖𝚎𝚗𝚝"

30 7 22
                                    

      Znalazłam Jakala dużo szybciej, niż mogłam się spodziewać. Zastałam go siedzącego na mojej ulubionej ławce w ogrodzie, ale nie patrzył na staw. Ciężko było powiedzieć, co obserwował. Siedział w pełni pogrążony w swoich własnych myślach. Rozumiałam go tak dobrze, że aż było mi go szkoda.

     Podeszłam bliżej i bez słowa usiadłam obok na ławce, oczywiście zostawiając mu trochę prywatności. Zamknęłam na moment oczy i głośno westchnęłam, po czym opadlam  plecami na ozdobne oparcie.

   Kochałam ten ogród. Była to jedyna stała rzecz w Pałacu, ponieważ wszystko inne wędrowało z rąk do rąk. Nawet nie mogłam być pewna, że jutro moja komnata nadal będzie należeć do mnie. Pałac się zmieniał w zależności od potrzeb. Na przykład raz musiałam zmienić położenie mojej komnaty, ponieważ przyjechali wpływowi goście i córka tego urzędnika zarządała mojej komnaty.

   Po tym wszystkim nie wróciłam tam. Zostałam w tej komnacie, mając świadomość, że i tak pewnego dnia zajmę miejsce matki w głównym Pałacu, a ona przeniesie się do komnat Cesarzowej Wdowy.

   - Coś się stało?- spytałam w końcu, kątem oka obserwując siedzącego obok mężczyznę. - Jesteś jakby przygaszony. Czy...- nachyliłam się lekko w jego stronę i szepnęłam, choć i tak nie było w pobliżu nas żywej duszy:- Czy to ma związek z moją matką?

    Zobaczyłam, że Jakal zaczyna się pocić i ze zdenerwowania pociera ręce. Nawet na mnie nie spojrzał. Dopiero po chwili podniósł na mnie wzrok i delikatnie się uśmiechnął.

   - Ależ skąd!- machnął ręką, śmiejąc się przy tym, ale wiedziałam, że jest w tym wszystkim coś nie tak.- Jest dobrze.

    Udałam, że jego zapewnienia mnie przekonały i pokiwałam głową, starając się przy tym wyglądać wiarygodnie. Chyba mi się udało, ponieważ Jakal w końcu się rozluźnił i również opadł na oparcie, a głowę przechylił do tyłu, tym samym pozwalając, by promienie słoneczne zatańczyły na jego skórze.

    - Za to ty, Wasza Wysokość, wyglądasz jakbyś zjadła skrzynkę kwaśnych pomarańczy.

   Na jego stwierdzenie oboje się zaśmialiśmy. Jakal miał w sobie coś takiego, że zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. W pewnym sensie zastępował mi ojca, którego - gdyby nie jego portret w komnacie matki - twarzy nie mogłabym sobie przypomnieć.

    - Co cię niepokoi?- złapał moje obie ręce i delikatnie je ścisnął.

   - Chodzi o znajomego...- wspominając w myślach Gona, delikatnie zaczęłam się rumienić. Czułam to, ponieważ moje policzki piekły z gorącą.

    Miałam wrażenie, że Jakal mnie przejrzał, ponieważ uśmiechnął się do mnie tajemniczo.

   - Okłamał mnie- odparłam, wzdychając. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Wiedziałam, co mogę w nich zobaczyć. Nie potrzebowałam teraz zatroskania.- To, że się spotkaliśmy tak wiele razy, nie było przypadkowe. To
Ayushiridara wszystko zaplanował. A także moje zaręczyny.

    Zdziwił mnie spokój Jakala, kiedy słuchał moich słów. Nie wydawał się być tymi wiadomościami zaskoczony. Wręcz przeciwnie.

    - Wiedziałeś...- uświadomiłam to sobie i od razu się od niego odsunęłam. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Chciał mnie zatrzymać, ale nie udało mu się dzięki mojej szybkiej reakcji.- Wiedziałeś o wszystkim!- mówiłam przez łzy. Obraz zaczął mi się zamazywać.- Wiedziałeś, ale nie raczyłeś mi powiedzieć.

   - Ari...- wstał i zrobił krok w moją stronę. Cofnęłam się o dwa kroki.

   - Nie ruszaj się!- Nakazałam. Już sam ton mojego głosu wystarczył, by mężczyzna się nie poruszył nawet o milimetr.- Zawiodłam się. Zawiodłam się na tobie!
 
    Rzuciłam się biegiem w stronę mojej komnaty. Tylko na krótką chwilę zwolniłam, zaglądając przez ramię i odetchnęłam z ulgą. Nie szedł za mną.

🧧🧧🧧

    Wpadłam do środka i zaryglowałam drzwi. Nie chciałam nikogo widzieć. Wszyscy jak jeden mąż zaczęli wydawać mi się dwulicowi. Nagle poczułam się niezwykle samotna.

   Padłam na miękkie poduchy twarzą do dołu, dzięki czemu stłumiłam krzyk. Wściekłość we mnie wrzała tak mocno, że miałam ochotę coś zrobić, ale z drugiej strony czułam się kompletnie zagubiona.

   Chciałam zniknąć i nigdy nie musieć wychodzić ze swojej bezpiecznej kryjówki. W końcu płacz doszczętnie wypłukał ze mnie siły i zachciało mi się po prostu spać. Najzwyczajniej w świecie poczułam się śpiąca, dlatego wytarłam łzy z twarzy, opatuliłam się kołdrą i przymknęłam oczy, starając się o niczym nie myśleć. Przynajmniej to wyszło mi znakomicie...

🧧🧧🧧

    Kiedy w końcu wpuściłam Ha-nee do środka, moja służka wyglądała na złą i się jej nie dziwiłam. W końcu moja barykada przeszkodziła jej w wypełnianiu obowiązków. Zrobiło mi się głupio, ale nie na długo. I tak wszystko już stało na głowie, więc bez sensu było się zamartwiać taką sprawą.

   - To posiłek Waszej Wysokości- postawiła przede mną tacę z jedzeniem, ale nie ruszyła się o krok.

   Bez słowa wzięłam pałeczki w rękę i zaczęłam jeść. Kiedy wzięłam pierwszy kęs, popatrzyłam na Ha-nee podejrzliwie. Dziewczyna nie skuliła się pod wpływem mojego spojrzenia, czym bardzo mnie zdziwiła. Zamiast tego w jej oczach zobaczyłam nieodgadniony błysk.

   - Niech Panienka tak na mnie nie patrzy- powiedziała dużo bardziej pewnym tonem niż mogłabym się kiedykolwiek po niej spodziewać.- Nie moja wina, że postanowiłaś zamknąć się w pokoju, Wasza Wysokość. Gdybyś tego nie zrobiła, jedzenie byłoby ciepłe.

   Wypuściłam ze świstem powietrze. Co tu się działo, do diabła? Dlaczego wszytko zmienia się tu w mgnieniu oka? Jeszcze wczoraj Ha-nee bałaby się cokolwiek powiedzieć. A dzisiaj? Jest zupełnie odmieniona.

🧧🧧🧧

    Wychodząc ze swojej komnaty, zauważyłam zbliżającego się w moją stronę Ayu, dlatego się zatrzymałam. Chłopak również to zrobił. Staliśmy teraz niedaleko siebie, a ja starałam się o niczym nie myśleć.

   - Dlaczego to zrobiłeś?- wypowiadając te słowa miałam zamknięte oczy. Nie wiem kiedy zaczęłam dłonie zaciskać pięści.- Dlaczego T O zrobiłeś? DLACZEGO?!

   Rozchyliłam powieki i spojrzałam na jego twarz. Poczułam, że oczy zaczynają mnie piec. Nie. Nke mogłam teraz płakać. Nie przy nim.

   - Ari... ja...- pierwszy raz słyszałam żeby się jąkał w taki sposób.- Ja...

   - N I E!- Krzyknęłam, w końcu nie panując nad łzami, które zaczęły tworzyć mokre ślady na mojej skórze.- Nie będę tego słuchać.

    Miałam odejść, ale mnie powstrzymał. Próbowałam się wyrwać, ale był zbyt sliny, bym mogła zrobić cokolwiek.

   - Lepiej by było gdybyś zniknął!- Ayu poluźnił uścisk i się cofnął.  Widziałam, że moje słowa go zabolały, ale nie prxejmowałam się tym.

   - Chcesz tego?- spytał cicho.

   - Tak!- Odparłam.- Zniknij i nigdy nie wracaj!

   To wystarczyło żeby po prostu obrócił się na pięcie i udał się do swojej komnaty. Nie żałowałam swojej decyzji. Wręcz przeciwnie byłam z siebie dumna...

Ari, coś ty zrobiła? Ayu wyraźnie na tobie zależy, a Ty postępujesz w taki sposób. 🥺🥺🥺    

𝙽𝚎𝚠 𝙰𝚐𝚎 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz