𝙲𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟷𝟼 "𝚏𝚊𝚟𝚘𝚛"

30 8 22
                                    

    Zabrałam go do jedynego miejsca gdzie miałam pewność, że nic mu się nie stanie i na pewno będzie bezpieczny. Do domu Księcia Toluiego, który szczęśliwe razem ze swoją żoną postanowił wyjechać na kilka tygodni, a moja przyjaciółka Mina jest tam teraz jednym domownikiem. Nie licząc służby oczywiście.

    Zapukałam nie więcej niż trzy razy, ale chyba to było zbyt natarczywe, ponieważ usłyszałam bardzo szybkie kroki w stronę drzwi, a po chwili w progu stanęła Mina ubrana w koszulę nocną. Jej rozczochrane włosy wyglądały jak lwia grzywa. Mimowolnie się zaśmiałam.

   Przyjaciółka przetarła zaspaną twarz dłońmi i dopiero wtedy na mnie spojrzała, marszcząc przy tym brwi jak dorosły, kiedy dziecko coś nabroi.

    - Co ty tu robisz?- miała nieznaczną chrypkę. Odkaszlnęła.- Kto to jest?

   Nie siląc się teraz na odpowiedź, z trudem wciągnęłam Gona do środka i od razu położyłam na starannie zaścielonym posłaniu.

   - Nie ma czasu- ponagliłam ją. Liczyła się każda minuta. Co jeśli nie uda mi się go uratować? Miałabym okropne wyrzuty sumienia, gdyby coś mu się stało.- Proszę cię... Tylko ty możesz mi pomóc.

    Mina z lekką niepewnością ruszyła po coś do innego pomieszczenia. Trochę jej nie było, przez co zaczęłam się martwić. Już miałam iść zobaczyć, czy coś się stało, kiedy dziewczyna wróciła z potrzebnymi rzeczami i uklękła przy rannym.

    Obserwowałam uważnie jej poczynania. Moja przyjaciółka była tak skupiona na swojej pracy, że na nic nie zwracała uwagi. Nawet nie zauważyła, że na moment wyszłam przed dom by zaczerpnąć świeżego powietrza.

   Gdy wróciłam do środka, Mina siedziała przy stoliku. Przed nią stał dzbanek z herbatą i dwie czarki, z których parował przyjemnie pachnący napar. Dziewczyna cały czas obserwowała leżącego na posłaniu dla służby Gona. Mimowolnie również spojrzałam w tamtą stronę.

   Klatka piersiowa chłopaka uniosła się miarowo i opadała. Zniknęły także jego zakrwawione szaty, a ich miejsce zajęła czarna tunika i spodnie tego samego koloru.

   Wstałam z krzesła i zrobiłam w jego stronę kilka kroków, po czym przykryłam go kołdrą po samą szyję.

   - Kim on jest- spytała Mina, tym samym przerywając ciszę.- Coś was łączy?
 
    Popatrzyłam na nią osłupiała. Nie spodziewałam się usłyszeć z jej słów tego typu pytania. To było do niej niepodobne.

   - Gdyby nic dla ciebie nie znaczył, nie przyprowadziłabyś go tutaj i nie błagałabyś mnie o pomoc- stwierdziła.

   - Ja...nic z tych rzeczy- odparłam pewnym tonem.- No co?

   - To, że mnie oszukujesz jest w porządku- chciałam zaprotestować, ale Mina nie dała mi dojść do słowa.- Jeszcze takie zachowanie mogę zrozumieć, ale to, że próbujesz oszukać samą siebie... Nie rozumiem tego.

    Gdyby się tak nad tym zastanowić to dziewczyna mogłaby mieć rację, ale czy ja naprawdę zakochałam się w Gonie? Osobie, do której jeszcze trzy godziny temu nie miałam zbytnio zaufania? Czy ja oszalałam?

    - Gon to po prostu przyjaciel- Mina nie próbowała tym razem wmówić mi, że tak naprawdę jest inaczej i po prostu przyjęła moje wyjaśnienie bez słowa.- Uratował mnie nie raz już w moim życiu i chciałam mu się jakoś za to wszystko odpłacić.

   W pomieszczeniu znowu zapanowała cisza. Tym razem mi to nie przeszkadzało. Nie czułam się dziwnie, ale domyślałam się, że Minie będzie ciężko zrozumieć zaistniałą sytuację. Dziewczyna w końcu wstała, po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju. Zanim jednak weszła do środka, spojrzała na mnie przez ramię i posłała mi delikatny uśmiech.

   - Może tu zostać do czasu aż nie wydobrzeje- pokonałam dzielącą mnie od dziewczyny odległość i rzuciłam jej się na szyję.

   - Dziękuję... Naprawdę jestem ci za to bardzo wdzięczna- powiedziałam, po czym wyszłam z jej domu.

🧧🧧🧧

    Wracając do Pałacu czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam. Stwierdziwszy, że tylko mi się to wydawało, ruszyłam dalej.

   Wiejący z północy wiatr był tak przeraźliwie zimny, że miałam wrażenie iż zaraz zmienię się w sopel lodu. Miałam nadzieję, że Ha-nee zaniosła do mojej komnaty więcej kocy.

   Skręciłam w wąską uliczkę, później w jeszcze jedną i już prawie stanęłam przed murem żeby zaraz przez niego przeskoczyć, kiedy usłyszałam trzask gałęzi pod stopami. Dochodził z bardzo bliskiej odległości. Szybko wyciągnęłam z buta niewielki sztylet i obruciłam się o sto osiemdziesiąt stopni.

   - Ayu?- byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, co mam robić.

   - Możesz zabrać ten sztylet z daleka od mojej szyi?- spytał, patrząc wymownie na broń w mojej prawej dłoni.

   Speszona opuściłam rękę, a wzrok wbiłam w swoje buty, które były całe z błota.

   - Gdzie byłeś?- wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.- Nie musisz odpowiadać.

   Wybroniłam się z tej sytuacji najlepiej jak potrafiłam, ale i tak zganiłam się w myślach za nieprzemyślane słowa.

   Wspięłam się na mur. Kamienie były nadal śliskie od deszczu, ale dzięki mojej wyćwiczonej koordynacji, nie upadłam. Na szczęście o tej porze następowała zmiana strażników, dlatego jeszcze nikogo nie zauważyłam. Chciałam przeskoczyć na drugą stronę, ale powstrzymał mnie Ayushiridara.

   - Co robisz?- spytałam wkurzona. Wiedziałam, że jeśli teraz nie przedostanę się do swojej komnaty, to może być kiepsko, ponieważ któryś z żołnierzy może mnie zobaczyć, a na tym najmniej mi zależało.- Daj mi przejść.

  Nie zważając na wyraźne protesty z mojej strony, po prostu ściągnął mnie na dół i teraz znowu stałam twarzą w twarz z moim nieprzewidywalnym bratem.

   - Tutaj nie jesteś bezpieczna- powiedział, a ja poczułam się jakby ktoś walnął mnie czymś ciężkim w głowę.- On cię znajdzie. A jak on cię znajdzie, to bez najmniejszego problemu mnie zniszczy.

   Nic z tego nie rozumiałam. O czym on mówił i jaki to ma mieć związek z moją osobą. Przecież ja nic nie zrobiłam.

   - Ale...- nie dał mi dojść do słowa, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku, po czym odsunął się, nawet nie patrząc mi w oczy.

   - O nic nie pytaj. Po prostu ukryj się gdzieś poza Pałacem. Obojętnie gdzie, ale nie wracaj tutaj. Wkrótce wszystko ci wyjaśnię.

    Odwrócił się na pięcie i zniknął w przerażających ciemnościach, a ja nadal stałam zaskoczona tym wszystkim co przed chwilą się wydarzyło...

Co o tym wszystkim sądzicie? O co chodzi Ayu i dlaczego Ari ma nie wracać do Pałacu? Czy Ayushiridara naprawdę może martwić się o swoją siostrę czy to tylko pułapka?

𝙽𝚎𝚠 𝙰𝚐𝚎 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz