Ostateczna rozgrywka

129 3 0
                                    

Ratownicy otrzymują wezwanie do zasłabnięcia dziecka. Na miejsce jadą Wiktor, Kuba i Basia. Po drodze Szczęsny jak zwykle zanudza kolegów swoimi opowieściami. Basia powoli zbiera się po rozstaniu z Adamem. Stara się skupiać na pracy i synku.

- a Ty Basia co taka nieobecna? Trzeba się cieszyć że jesteśmy w karetce, póki jeszcze mamy czym...- zagaja niemrawo Kuba lecz na jego słowa od razu reaguje Banach.

- Ej walczymy, zapomniałeś?

- tak ja tylko tak... - jąka się ratownik.

- to bez pesymizmów. - zarządza doktor a Kuba spogląda w lusterko by spojrzeć na siedzącą z tyłu Basię. Ich rozmowę przerywa fakt że docierają na miejsce. Kiedy dzwonią, drzwi od mieszkania otwiera wysoki, postawny mężczyzna. Na jego widok Kuba staje jak wryty. Spogląda głęboko w oczy mężczyzny i jakby przypominał sobie skąd go zna. Banach tymczasem mówi standardowe regułki i dopiero po chwili zauważa dziwne zachowanie kolegi.

- Kuba wchodzimy. - zarządza ale Szczęsny stoi jak w transie. Po chwili opiera się o ścianę. Wiktor macha ręką, niezadowolony z takiego zachowania kolegi

- niech pan prowadzi.- zwaraca się do mężczyzny, chwyta za stojącą na ziemi torbę i wchodzi wraz z nim do domu. Tymczasem zanipokojona Basia podchodzi do Szczęsnego

- wszystko w porządku...?- pyta dotykając dłoni kolegi. Kuba jednak nadal nic nie mówi. - Kuba!- krzyczy Basia i dopiero to wyrywa go z osłupienia.

- ja go znam! - wydusza z siebie Kuba. - to człowiek Głowackiego, on był tam tego wieczoru...- Mówi Kuba a Basia jest zszokowana tym co słyszy. Nagle zdenerwowany Banach wzywa ratowników przez radio:

- gdzie wy jesteście do cholery?! Pacjentkę mamy! - poucza doktor a Kuba tymczasem przecząco kiwa głową, jest mocno zdenerwowany

- nie dam rady, ten człowiek... - mówi roztrzęsiony ratownik.

- wiem... Ale tam czeka na nas dziecko i musimy jej pomóc. - stwierdza Basia a Kuba spogląda na nią niepewnie. Przez jego głowę przechodzą obrazy z feralnego wieczoru, na samą myśl o tym znów odczuwa ból...

- spokojnie, będę tam z Tobą...- mówi łagodnym tonem Basia co dodaje otuchy Szczęsnemu. Ratownicy wchodzą do środka.

- nareszcie! Sprzęt, monitor, ruchy. - mówi Banach. Muba spogląda znów na ojca pacjentki. Basia jednak chwyta go za rękę:

- chodź. - mówi i klęka przy dziewczynce. Tymczasem ojciec pacjentki zaczyna nerwowo krążyć po pokoju. Szybko orientuje się że został rozpoznany. Tymczasem stan małej pacjentki jest bardzo poważny:

- czy córka na coś choruje? Jakieś leki na stałe? - dopytuje Banach.

- nie... Jest zdrowa! - mówi mężczyzna po czym nagle wybiega do innego pokoju.

- cholera, co z nią jest? Cukier w normie, ciśnienie też, dlaczego się nie budzi...- dedukuje bezradnie Wiktor.W tym momencie do pomieszczenia wchodzi uzbrojony w pistolet ojciec dziewczynki. Mierzy z pistoletu do ratowników. Wszyscy zszokowani podnoszą ręce do góry.

- zaryzykuje Pan życie dziecka, by ratować siebie?- pyta Basia a te słowa sprawiają że mężczyzna waha się, jednak po chwili zbliża się celuje pistolet wprost na Kubę. Szczęsny jest przerażony. W końcu jednak jego natura ratownika przemawia

- Pana córka ma wstrząs anafilaktyczny, jeśli nie dostanie zaraz adrenaliny, to umrze! - mówi Kuba a mężczyzna przez chwilę waha się, kiedy jednak orientuje się że to nie jest żart opuszcza broń.

- co Ty mówisz?- szepcze Wiktor.

- widzi doktor. - mówi Szczęsny i pokazuje wysypkę na ręce dziewczynki. Ratownicy zabierają dziecko ze sobą.
-ratujcie ją do cholery! - mówi ojciec dziecka i kładzie broń na stoliku. Gdy sytuacja zostaje opanowana, Basia i Banach kierują się do wyjścia. Kuba zostaje zatrzymany przez ochroniarza:

- Panie Szczęsny!...Dziękuję... - wydusza z siebie ojciec pacjentki.

- Taka praca, my ratujemy życie w przeciwieństwie do was... - odpiera oschle Kuba.

-Ja musiałem... To znaczy Głowacki... Pan Poseł... Strasznie się uwziął na Pana ojca... No i oczywiście ten wypadek... Przepraszam po prostu... - mówi mężczyzna a Kuba wychodzi bez słowa. Parę godzin później w bazie pojawia się Ochroniarz Głowackiego, zastaje tam tylko Kubę i Banacha, kładzie na stole plik dokumentów.

- co to jest? - pyta zdezorientowany i nieufny Kuba.

- zrobiłem kopię...Nagrań nie mam ale będę zeznawał... To większość lewych sprawek Głowackiego. - mówi mężczyzna

- dlaczego?

- zrozumiałem dziś że chcę dziecku przekazać coś dobrego... Ona potrzebuje wzoru... Ja nim nie jestem...

Mężczyzna zostawił dokumenty na stole i wyszedł a Kuba i Wiktor spojrzeli na siebie wymownie. Wiedzieli już że dzięki takiej karcie przetargowej baza przetrwa a sprawiedliwość i tak dosięgnie stwórcę ich największych problemów w ostatnim czasie. Z taką dokumentacją żadna kontrola już nie była im straszna. W końcu przyszedł czas by odetchnąć.

Jeszcze o nichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz