Rozdział 5. Szczeniak.

78 6 1
                                    

/Wiktoria/

Mój brat od razu razem z jednym ze strażaków zaczęli otwierać tą drewnianą klatkę. W między czasie Piotrek sprawdzał czy nie mam żadnych urazów. Jedynie bolał mnie nadgarstek. Gdy tylko Gabryś i strażak otworzyli skrzynkę spojrzałam na zwierzaka. Szczeniak leżał nieruchomo. Zmartwiło mnie to. Bałam się, że szczeniak nie żyje. Spojrzałam na brata.

-Daj jakąś miskę lub coś i wodę.- Powiedziałam, a mój brat od razu pobiegł. Pewnie domyślił się co chce zrobić. Wrócił po chwili. W rękach trzymał miskę z wodą. Podał mi ją. Wzięłam miskę ostrożnie. Przysunęłam ją do malucha.- Maluchu napij się.- Pomyślałam bojąc się najgorszego. Szczeniak na mnie spojrzał zaspanym wzrokiem. Przysunęłam bliżej miskę, a ten od razu zaczął pić wodę. Po kilku minutach przyjechał EKO patrol. Mieli miejsce dla wszystkich ale dla tego malca nie było miejsca.

-Musi być jakieś rozwiązanie.- Powiedział Piotrek patrząc na kobietę z EKO patrolu.

-Proszę pana. Na prawdę nie mamy miejsca.- Powiedziała kobieta.

-No i co zrobimy z tym maluchem? Nie możemy go zabrać.- Powiedział doktor Banach. Spojrzałam na brata biorąc ostrożnie szczeniaka.

-Chyba, że powiemy, że musimy umyć karetkę. Wracając byśmy pojechali do weterynarza.- Powiedziałam gdy kobieta z EKO patrolu, mój brat, Piotrek i doktor Banach na mnie spojrzeli.

-Cóż... Ta dziewczyna ma racje. Maluch potrzebuje pilnej konsultacji weterynaryjnej.- Powiedziała kobieta. Po kilku minutach zaczęliśmy wracać. Cały czas siedziałam na miejscu pasażera koło Piotrka. Trzymałam szczeniaka na kolanach. Kiedy Piotrek zaparkował pod kliniką weterynaryjną razem z doktorem Banachem tam poszliśmy.

-O hej Wiktor. Dawno się nie widzieliśmy.- Powiedziała kobieta. Najwidoczniej znała się z doktorem Banachem.

-Tak hej.- Odpowiedział gdy położyłam malca na stole.

-Ojej a to kto?- Spytała kobieta zakładając rękawiczki.

-Pod czas wezwania wpadłam do jakiegoś dołu gdzie były psy. Wśród nich był ten maluch. Prawdopodobnie nielegalne walki psów.- Powiedziałam głaskając szczeniaka. Kobieta zaczęła go badać.

-Wygląda na to, że jest zdrowy ale za mało jadł i pił.- Powiedziała kobieta. Spojrzałam na szczeniaka.

-Szczeniak jest śliczny. Tylko trudno będzie mu znaleźć dom. Chyba, że ktoś dowie się ile może być wart.- Powiedziałam patrząc na malca.

-Co masz na myśli Wiktoria?- Spytał się doktor.

-To jest szczeniak rasy Akita Inu. To japońska rasa.- Powiedziałam kiedy szczeniak podniósł pyszczek.- Może lepiej jak ja go wezmę. Po oczach widać, że jest wykończony.- Powiedziałam głaszcząc malucha.

-W sumie dobry pomysł.- Powiedziała kobieta.

-Po dyżurze przyjdę z bratem. Założymy mu książeczkę szczepień i inne potrzebne rzeczy.- Powiedziałam biorąc szczeniaka na ręce.

-A Nowy się zgodzi?- Zapytał doktor Banach.

-Gabryś się zgodzi jak opowiem historię tej rasy.- Powiedziałam i poszliśmy do karetki. Gdy wróciliśmy do bazy Kuba dał poniszczone poduszki i koce. Zrobiłam z nich legowisko dla szczeniaka. Od razu zasnął.

-Nie wiem siostra czy Maryna zgodzi się na szczeniaka.- Powiedział z niepokojem Gabryś. Zrobiłam zdjęcie śpiącego psiaka i wysłałam Marynie.

-Sam zobaczysz.- Powiedziałam siadając na kanapie.- Ty chyba nie wiesz co oznacza dla Japończyków pies takiej rasy.- Powiedziałam kiedy do pomieszczenia weszła załoga Góry. Wiedziałam, że zaraz będzie pytał skąd tu szczeniak.- W 1924 roku w Tokio pewnemu profesorowi został przywieziony szczeniak tej rasy. Szczeniakowi nadano imię Hachiko. Kiedy szczeniak urósł codziennie odprowadzał swojego właściciela. A gdy Hidesaburō Ueno, ten profesor wracał Hachiko na niego czekał. Niestety w roku 1925 właściciel Hachiego zmarł. Od tamtej chwili Hachiko codziennie przychodził na stację Shibuya czekając na właściciela. Trwało to 10 lat. Przez ten czas pracownicy stacji dawali jedzenie i wodę psu. Jednak 8 marca 1935 Hachiko zmarł. Natomiast do dziś na stacji Shibuya stoi tam pomnik Hachiego. W dodatku podobny pomnik stoi przed stacją Odate w miejscu narodzin Hachiego.- Powiedziałam patrząc na wszystkich.

-Teraz mnie zagięłaś siostrzyczko.- Powiedział Gabryś.

-Skąd ty to wiesz Nowakowa?- Spytał się Artur.

-Kiedy kończył się film pod tytułem ,,Mój przyjaciel Hachiko" była mowa o tym. Co prawda znalazłam też japońską wersję ale był z napisami polskimi.- Powiedziałam. Gdy skończyłam z bratem dyżur pojechaliśmy ze szczeniakiem do weterynarza. Zrobiliśmy mu książeczkę zdrowia. Nadaliśmy mu imię... Hachiko.

Przyjaciel na całe życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz