Rozdział 17. Mina.

67 4 0
                                    

/Gabriel/

Piłem kawę w bistro. Gadałem z Zosią. Za jakiś czas mój syn będzie miał chrzest. Muszę tylko znaleźć chrzestną i chrzestnego dla Wiktorka.

-Gabryś jeśli nie znajdziecie z Maryną chrzestnej to ja mogę nią być.- Powiedziała Zosia kładąc mi rękę na ramię.

-Dzięki Zosiu.- Powiedziałem słysząc dźwięk na tablecie. Sprawdziłem to.- Wezwanie do trzech osób stojące na pole z zasianymi ziemniakami.- Przeczytałem. Wziąłem radio.- Sylwka o co chodzi z tymi ziemniakami?- Spytałem się.

-Nie wiem. Wika ma złe przeczucia.- Powiedziała Sylwia.

-Zaraz. Tam jest Wika?- Spytałem się przerażony. Wstałem z krzesła. Zabrałem tablet i pobiegłem do karetki. Zawiadomiłem doktora Banacha. Wsiadłem za kierownice. Po chwili przyszli Wiktor, Aro i Hachi. Włączyłem silnik i pojechałem na miejsce. Przyznam jechałem za szybko. Kiedy zaparkowałem na miejscu od razu wysiadłem i zacząłem biec w stronę Kuby i Wiki. Niestety zatrzymał mnie policjant.- Puść mnie człowieku.- Powiedziałem wkurzony.

-Pole jest zaminowane. Jak wejdziesz na minę to będzie źle.- Powiedział policjant.

-Nowy uspokój się.- Powiedział doktor Banach.

/Wiktoria/

Patrzyłam na Kubę ze łzami w oczach gdy pirotechnik szukał tych cholernych min. Spojrzałam w kierunku policji. Zauważyłam brata. Spojrzałam na Kubę.

-K-Kuba boje się.- Powiedziałam czując jak łzy spłynęły mi po policzkach.

-Wika będzie dobrze. Spokojnie.- Powiedział Kuba kiedy pirotechnik zatrzymał się trzymając wykrywacz metalu.

-Pan idzie do kolegów.- Powiedział mężczyzna.

-A ja?- Spytałam się wystraszona. Mężczyzna nie odpowiedział i poszedł prowadząc Kubę. Spojrzałam na nich gdy odeszli. Wzięłam radio.- K-Kuba o co im chodzi?- Spytałam się wystraszona.

-Wiktoria spokojnie. Ty... Stoisz na jednej z min. Nie ruszaj się.- Usłyszałam głos doktora Banacha z radia. Zrobiło mi się słabo. Bałam się, że zemdleje ale poczułam jak ktoś mnie łapie.

-Wiki spokojnie.- Powiedział Kuba trzymając mnie. Dał mi do ręki butelkę z wodą. Wzięłam kilka łyków.- Wszystko będzie dobrze skarbie. Obiecuję.- Wyszeptał mi do ucha.

-Kuba chodź tu. Pirotechnik będzie starał się zdjąć Wiktorię z miny.- Usłyszałam głos doktor Anny. Kuba poszedł posłusznie do pozostałych. Natomiast pirotechnik założył mi kask, kamizelkę i dał jakąś płachtę. Wydał mi potrzebne wskazówki. Strasznie się bałam.

Przyjaciel na całe życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz