Rozdział 4

158 12 55
                                    

Niedziela była moim ulubionym dniem tygodnia. Wtedy nie musiałam wychodzić do pracy i miałam jeden dzień wolny od wszystkich toksycznych ludzi. Jednak wiedziałam, że projekt sam się nie zrobi, dlatego od samego rana siedziałam w biurze. Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie przedstawienie tego w formie prezentacji, oddzielając slajdy miesiącami. To był jakiś krok do przodu. Na pierwszy ogień oczywiście poszedł styczeń i patrząc na poprzednie lata, w ogóle nie miałam pomysłu, co mogło być modne w tym okresie. Stałam w miejscu, a cholernie tego nienawidziłam. Jednak zauważyłam pewną zależność, co jakiś czas trendy bardzo się powtarzały. W lecie często ludzie szli w styl boho, co było adekwatne do pory roku.

Była ósma rano, a ja wciąż miałam tylko pomysł ze slajdami. Postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę i zjeść porządne śniadanie, dlatego udałam się w stronę kuchni. Postawiłam dzisiaj na zwykłe kanapki z pomidorem, ogórkiem i szynką. Niby nic nadzwyczajnego, ale jak świetnie można się tym najeść. Byłam zła na siebie, że zajmowałam się takimi bzdetami, zamiast porządnie myśleć o projekcie. W niektórych momentach miałam chwilę zawahania, jednak postanowiłam spiąć tyłek i wziął się do roboty. Po śniadaniu wróciłam do gabinetu.

Dokładnie przejrzałam wszystkie poradniki i pomyślałam, że w okresie stycznia i lutego fajnym połączeniem będzie złoto, ciemna butelkowa zieleń oraz biel. Piękny kontrast na weselnych zdjęciach i nagraniach. Tym bardziej że wiele kobiet uwielbia błyszczeć, więc to dodatkowy atut dla sukienek w stylu księżniczki oraz koralików, brokatu i mieniących się błyskotek. Ten pomysł pomógł mi stworzyć wizję podzielenia prezentacji na okresy. Oczywiście nie mogłam stworzyć jej zbyt długiej, bo powinnam zachęcić szefostwo w zainwestowanie w ten projekt, dlatego to było idealne rozwiązanie. Stworzenie pierwszych miesięcy zajęło mi z cztery godziny. Zanim znalazłam wszystkie dodatki, kwiaty i odpowiednie dekoracje, to trochę mi zeszło, ale byłam zadowolona ze swojego postępu. Moją pracę przerwał hałas z salonu.

Zadrżałam, bo byłam sama w domu, nie wiedziałam, czy ktoś się przypadkiem nie włamał. Jednak w pewnej chwili zapomniałam, że Elliot nie oddał swoich kluczy. Dla mnie nie było już wątpliwości, kto mógł wtargnąć do mojego lokum. Aczkolwiek bałam się, że znowu mógł być pijany, a wtedy ciężko się z nim rozmawiało. Nie byłam cichą myszką, wzięłam swój telefon, wpisałam w razie czego numer sto dwanaście i wyszłam z biura, zamykając drzwi. Poszłam pewnym krokiem w stronę salonu i zobaczyłam mężczyznę na mojej kanapie.

— Co u diabła znowu robisz w moim domu? — zapytałam rozgoryczona. Brunet momentalnie wstał i podszedł do mnie, cofnęłam się o krok.

— Olewasz moje wiadomości, więc postanowiłem cię odwiedzić — odparł, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Czego on nie rozumiał, że dla niego nie było już miejsca w moim życiu?

— Oddaj moje klucze i wynoś się stąd, ostatnio chyba dałam ci dość jasno do zrozumienia, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

— Kochanie, nie buntuj się, wiem, że mnie potrzebujesz. — Byłam pewna, że padło mu coś na mózg. Zachowywał się tak, jakby postradał wszystkie zmysły. Ukradkiem zadzwoniłam pod numer alarmowy i włączyłam głośno mówiący. Gdy usłyszałam, że odezwała się dyspozytorka, to zaczęłam mówić do Elliota.

— Wtargnąłeś na moją posesję, nie wspominając o tym, że wszedłeś do mojego domu nieproszony. Nie chcę cię tutaj oglądać, rozumiesz?

— Może jak zaraz cię zgwałcę, to nie będziesz tak pyskowała. — Po tych słowach ruszył w moją stronę i wyrzucił mi telefon z ręki. Miałam nadzieję, że nie zerwał w ten sposób połączenia i dyspozytorka zdążyła zawiadomić odpowiednie władze.

W kręgach namiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz