Rozdział 11

129 9 42
                                    

Chris

Nie tak planowałem zakończyć tamten wieczór, niestety Elsa przeszkodziła mi w tym, co chciałem zrobić z Alexią. Przez to wszystko nie wiedziałem, kiedy znowu znajdę odwagę, by do niej wrócić. Nie czułem się źle, zostawiając ją w takim stanie, czułem, że dzięki temu jeszcze bardziej ją na siebie napaliłem. Czemu tak bardzo tego potrzebowałem? Nawet nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, na czym konkretnie mi zależało. Alexia cholernie mnie pociągała, ale nie mogłem powiedzieć, że chciałem mieć ją jako swoją partnerkę.

Czułem, że w łóżku była nieziemska, tym bardziej że mieliśmy podobne upodobania, jednak czy potrafiłbym poświęcić swoją wolność? Nigdy nie wiązałem się z nikim dłużej niż miesiąc czy dwa. Takie życie nie jest dla mnie, ponieważ uwielbiałem przygodny seks i chyba nie powinienem z tego zrezygnować, chociaż może dla Alexi mógłbym to zrobić?

Ciągnęło mnie do niej, ale chyba musiałem ograniczyć nasze spotkania, bałem się, że ją skrzywdzę, tylko od kiedy się tym przejmowałem? Zwykle od samego początku mówiłem kobietom, żeby nie liczyły na nic więcej, jak seks. Nigdy nie pozwalałem się żadnej angażować uczuciowo, a gdy tylko któraś złamała naszą umowę, uciekałem, jak zwykły tchórz. Nie obchodziło mnie, czy nie sprawiłem im zawodu i sam nie rozumiałem swojego zachowania. Czy jestem zdolny do miłości? – W mojej głowie wciąż pojawiało się to pytanie, a ja nie potrafiłem na nie odpowiedzieć.

Nie miałem pojęcia, dlaczego takie myśli zwykle nachodziły mnie w poniedziałkowy poranek przy kawie. Za każdym razem zastanawiałem się, jakby to było mieć kobietę na stałe w domu. Nie chciałem tego sprawdzać, tym bardziej powątpiewałem w swoje uczucia. W moim życiu nie wydarzyło się nic tak okropnego, co by spowodowało moją niechęć do miłości. Czy to moja wewnętrzna blokada, czy o co chodziło? Czy na tym świecie znajdowała się jakakolwiek osoba, która potrafiłaby mi to wytłumaczyć? Chyba zaczynałem świrować, a to ostatnie, na co miałem ochotę.

Gdy tylko zobaczyłem, że zbliżyła się moja godzina na opuszczenia domu, to w ogóle nie czekałem. Musiałem porozmawiać o tym z Leo, dlatego wsiadłem w samochód i pojechałem w kierunku komendy głównej. Miałem do pokonania tylko cztery przecznice, ale pieszo zajęłoby mi to z dwadzieścia minut. Po chwili ukazał się przede mną masywny budynek z kratami w oknach. Oczywiście nie mogło zabraknąć na nim niebieskiego akcentu, to chyba standard w każdej policji. Po zaparkowaniu wysiadłem z samochodu i zamknąłem go, udając się w kierunku sali konferencyjnej na poranną odprawę. Wtedy dowiadywaliśmy się o wyznaczonym rewirze i na co powinniśmy zwracać uwagę, ale przeważnie nie mieliśmy żadnych zmian.

Po odprawie udaliśmy się do naszego radiowozu. Znowu przypadło nam jeździć w siarczysty mróz. Wiedziałem, że taka pogoda była potrzebna, ale cholernie jej nienawidziłem. Za każdym razem wracałem do domu przemarznięty na kość, a z moim nosem przypominałem Rudolfa. Gdy tylko poczułem porywisty wiatr, to mocniej otuliłem się policyjną kurtką. Każdego roku powtarzałem, że powinni zainwestować w coś cieplejszego, bo obecnie nie spełniała ona swojej funkcji. Leo zawsze się ze mnie śmiał, bo jemu to nie robiło różnicy, gdyż lubił każdą pogodę. Mimo ciepłych ubrań po powrocie do domu przeważnie potrzebowałem dwóch godzin na konkretne rozgrzanie organizmu.

Tamtego dnia usiadłem z boku jako pasażer, nie miałem ochoty na zmarznięte paliczki. Dobrowolnie oddałem tę fuchę przyjacielowi. Wiedział, że ze mną nie dało się wygrać, ale nigdy nie komentował mojego zachowania. Gdy był znośny dzień, to nie przeszkadzało mi, by siedzieć za kierownicą, gdyż lubiłem to, ale gdy tylko czułem mróz, to siłą by mnie nie zaciągnęli na miejsce kierowcy.

— Wciąż mnie zadziwiasz — oznajmił Leo, gdy tylko odpalił silnik, a ja podkręciłem grzanie. Dziwiłem się, że przez tyle czasu jeszcze się do tego nie przyzwyczaił. Spojrzałem na niego, jak na idiotę. — Może mi powiesz, że nie wiesz, co mi chodzi? — Pokiwałem głową, bo naprawdę nie miałem pojęcia, o czym do mnie mówił. — Mieszkasz w Göteborgu już tyle czasu i dalej nie lubisz takiej pogody.

W kręgach namiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz