Rozdział 22

108 6 41
                                    

Dni na Rodos mijały mi spokojnie i bez pośpiechu. Nie mogłam jednak całkowicie wyłączyć komórki, bo było tyle pięknych miejsc, które chciałam sfotografować. Cały czas chodziłam z włączonym trybem samolotowym. Doszłam do wniosku, że nie potrzebowałam internetu, by wspaniale spędzić ten czas. Wyspę zwiedzałam z mapą w ręku, poza tym miałam całkiem dobrą orientację w terenie, więc nie mogłam narzekać. Nie wstydziłam się również ludzi, także zawsze gdy nie byłam czegoś pewna, to po prostu pytałam o drogę. Co prawda temperatura nie sięgała dwudziestu stopni, ale na nadmiar słońca nie mogłam narzekać. Rozświetlało każdy mój dzień, powodując radość w mojej duszy. Ten wyjazd bardzo mi pomógł pozbierać myśli i oczyścić umysł.

Ostatni dzień postanowiłam spędzić w hotelu. Na spokojnie spakowałam wszystkie swoje rzeczy, ale też poszłam do restauracji, w której bywałam codziennie. Kelner okazał się wspaniałym kompanem do rozmów, mimo swoich obowiązków. Potrafił słuchać, a rady, które od niego usłyszałam, na pewno pomogą mi zrozumieć, że na świat można patrzeć w zupełnie inny sposób. Dotychczas byłam zaślepiona, ale pora otworzyć się na nowe wyzwania. Oczywiście nie opowiedziałam mu całej swojej historii, bo to by było nie na miejscu, ale bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało nawet o głupotach.

Do restauracji weszłam w momencie, gdy podawali obiad. Cała sala wypełniła się typowo greckimi zapachami, a mnie aż bardziej zaczęło burczeć w brzuchu. Zapomniałam, że nie jadłam śniadania, a ostatnio nie zdarzało mi się to zbyt często. Wzrokiem szybko znalazłam wolne miejsce i udałam się w tamtą stronę. Nim zdążyłam się dobrze rozsiąść, to na horyzoncie już widziałam mojego ulubionego kelnera – Apollo. Gdy tylko napotkał moje spojrzenie, od razu się uśmiechnął, odwzajemniłam jego gest.

— Cześć, moja ulubiona klientko — powiedział, jak tylko stanął przy moim stoliku. — Co ci podać? — dodał po chwili.

— Cześć, to mój ostatni dzień, więc poproszę coś, czego jeszcze nie jadłam, ale co będzie mi smakować — odparłam bez namysłu. — Chyba już poznałeś moje smaki, co? — zapytałam niewinnie i uśmiechnęłam się delikatnie.

— Och, jak to ostatni? Nie zostaniesz z nami dłużej? — Wyczułam w jego głosie smutek. Chyba polubił mnie tak samo, jak ja jego, ale no cóż, obowiązki wzywały.

— Niestety nie mogę. Muszę wracać. Czeka na mnie praca, przyjechałam tutaj uporządkować myśli, a z twoją pomocą mi udało, więc pora, by zmierzyć się z okrutną rzeczywistością.

— Rozumiem, cieszę się, że chociaż tak mogłem umilić ci pobyt w naszej restauracji. Zaraz przyniosę ci coś smacznego, tylko muszę chwilę pomyśleć. Jednak mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz, bo bardzo przyjemnie mi się z tobą rozmawiało — odparł, a ja tylko uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.

Mężczyzna oddalił się ode mnie i udał się do kuchni. Po jakichś piętnastu minutach wrócił z moim jedzeniem. Wyglądało apetycznie, nie wiedziałam, co to było, ale nie zamierzałam pytać, bo ich nazwy potraw miały skomplikowane nazwy, więc i tak nie potrafiłam tego rozszyfrować. Podziękowałam mu i zaczęłam konsumować posiłek, a Apollo wrócił do obsługi pozostałych gości w restauracji.

Gdy mój talerz był już całkiem pusty, to wypatrywałam gdzieś wśród ludzi mojego kelnera. Nigdzie nie mogłam go znaleźć, ale byłam cierpliwa, bo wiedziałam, że nie długo wyrośnie przede mną niczym drzewo na łące. Nie myliłam się, po krótkiej chwili znowu mogłam zamienić z nim słowo. Poprosiłam go o rachunek i jak za pierwszym razem już zaczęłam szukać kwoty na napiwek. Polubiłam go i nie wiedziałam, co mnie podkusiło, że w ciągu tygodnia wymieniłam się z nim mediami społecznościowymi. Nie sądziłam, że gdy wrócę do Szwecji, to będziemy w kontakcie, nawet nie myślałam, że będziemy o sobie pamiętać, ale jednak postanowiłam zostawić mu swoje namiary. Dlaczego? Nie miałam zielonego pojęcia.

W kręgach namiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz