Rozdział 23: Odzyskałeś władzę w nogach?

5 0 0
                                    

Kolejny dzień bez mojego dziecka. Ile można było czekać na głupi telefon? Nie chciałam, aby dramat Felicji znowu się powtórzył. Straciła nas, nie wiedząc, gdzie byłyśmy, co się z nami stało. Odnalazła nas po wielu latach, jednak też niegodziwie jej nas odebrano. Nie chciałam stracić swojego Marcinka. Pomyślałam, że może kobieta bała się. Marcin też cierpiał.

Gdy siedziałam razem z Felicją i Gabrysią w jej sypialni, zadzwonił telefon. Poderwałam się, mając nadzieję, że to była ta sama kobieta.

— Słucham?

Chcę rozmawiać z panią Laurą Sabińską — odezwał się kobiecy głos, ale jednak inny, niż wczoraj.

— To ja. To pani ma moje dziecko?

— Nie ja wcześniej dzwoniłam, ale wiem, gdzie ono jest.

— Chodzi o pieniądze? Porwaliście go?

— Nie, podam pani adres. Wiem, gdzie jest pani dziecko. Proszę szybko przyjechać. Mały jest chory. Już mu lepiej, ale...

— Prosze podać adres.

Moje biedactwo.

Prosze tylko o jedno — powiedziała ciszej kobieta.

— Zrobię wszystko, aby odzyskać synka.

— Moja znajoma chciała oddać dziecko, ale się przestraszyła. Nie chce żadnej policji.

— Jeśli jest cały, to nic się nie stanie.

— Moja znajoma się nim opiekowała na prośbę niejakiej Barbary. Proszę nie wzywać władz.

— Policja nie będzie interweniować. Proszę podać adres.

Skinęłam głową do Gabrysi, aby przyniosła notes i coś do pisania. Kobieta podała mi adres i rozłączyłam się z nią szybko. Zadzwoniłam do Marcina, opowiadając mu o wszystkim. Gdy tylko zjawił się w rezydencji, pojechaliśmy razem z Felicją do domu kobiety, która do nas zadzwoniła. W trakcie jazdy byłam cała zdenerwowana. Dłonie mi się pociły, całe ciało drżało.

Okolica nie wyglądała na bardzo zadbaną. Dom po części przypominał ten, w którym jeszcze kilka miesięcy temu mieszkałyśmy z babcią. Marcin zapukał do drzwi, a te otworzyły się, ukazując przed nami pulchną kobietę w krótkich włosach. Uśmiechnęła się na nasz widok.

— Dobry wieczór. Jesteście...

— Jesteśmy rodzicami.

Weszłam prędko do środka i odnalazłam synka w drugim pokoju. Leżał sobie spokojnie na łóżku, poruszając nóżkami oraz rączkami. Wzięłam go na ręce, nie mogąc powstrzymać łez ze wzruszenia.

— Mój syneczek. To prawdziwy cud od Boga.

— Malec miał wysoką gorączkę, ale poradziłam sobie z nią, bo byłam pielęgniarką — odezwała się ta druga, w długich włosach.

Felicja spojrzała na nią uważnie i oznajmiła:

— My się znamy. Jest pani krewną Artura Dawidowskiego.

— Tak, byłam jego ciotką — przyznała kobieta. — Pańska córka go zabiła.

— W obronie własnej. Chciała się pani zemścić, ukrywając synka Laury?

Kobieta szybko pokręciła głową.

— Nie, skąd. Barbara to moja przyjaciółka, chciała go u mnie przechować.

— I mówi prawdę — potwierdziła kobieta, która otworzyła nam drzwi. — Dowiedziała się o tożsamości dziecka z gazet.

— Nie chciałam w tym uczestniczyć. Nie chodziło o żaden okup.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zniewolona | Osaczona #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz