Kolejny dzień bez mojego dziecka. Ile można było czekać na głupi telefon? Nie chciałam, aby dramat Felicji znowu się powtórzył. Straciła nas, nie wiedząc, gdzie byłyśmy, co się z nami stało. Odnalazła nas po wielu latach, jednak też niegodziwie jej nas odebrano. Nie chciałam stracić swojego Marcinka. Pomyślałam, że może kobieta bała się. Marcin też cierpiał.
Gdy siedziałam razem z Felicją i Gabrysią w jej sypialni, zadzwonił telefon. Poderwałam się, mając nadzieję, że to była ta sama kobieta.
— Słucham?
— Chcę rozmawiać z panią Laurą Sabińską — odezwał się kobiecy głos, ale jednak inny, niż wczoraj.
— To ja. To pani ma moje dziecko?
— Nie ja wcześniej dzwoniłam, ale wiem, gdzie ono jest.
— Chodzi o pieniądze? Porwaliście go?
— Nie, podam pani adres. Wiem, gdzie jest pani dziecko. Proszę szybko przyjechać. Mały jest chory. Już mu lepiej, ale...
— Prosze podać adres.
Moje biedactwo.
— Prosze tylko o jedno — powiedziała ciszej kobieta.
— Zrobię wszystko, aby odzyskać synka.
— Moja znajoma chciała oddać dziecko, ale się przestraszyła. Nie chce żadnej policji.
— Jeśli jest cały, to nic się nie stanie.
— Moja znajoma się nim opiekowała na prośbę niejakiej Barbary. Proszę nie wzywać władz.
— Policja nie będzie interweniować. Proszę podać adres.
Skinęłam głową do Gabrysi, aby przyniosła notes i coś do pisania. Kobieta podała mi adres i rozłączyłam się z nią szybko. Zadzwoniłam do Marcina, opowiadając mu o wszystkim. Gdy tylko zjawił się w rezydencji, pojechaliśmy razem z Felicją do domu kobiety, która do nas zadzwoniła. W trakcie jazdy byłam cała zdenerwowana. Dłonie mi się pociły, całe ciało drżało.
Okolica nie wyglądała na bardzo zadbaną. Dom po części przypominał ten, w którym jeszcze kilka miesięcy temu mieszkałyśmy z babcią. Marcin zapukał do drzwi, a te otworzyły się, ukazując przed nami pulchną kobietę w krótkich włosach. Uśmiechnęła się na nasz widok.
— Dobry wieczór. Jesteście...
— Jesteśmy rodzicami.
Weszłam prędko do środka i odnalazłam synka w drugim pokoju. Leżał sobie spokojnie na łóżku, poruszając nóżkami oraz rączkami. Wzięłam go na ręce, nie mogąc powstrzymać łez ze wzruszenia.
— Mój syneczek. To prawdziwy cud od Boga.
— Malec miał wysoką gorączkę, ale poradziłam sobie z nią, bo byłam pielęgniarką — odezwała się ta druga, w długich włosach.
Felicja spojrzała na nią uważnie i oznajmiła:
— My się znamy. Jest pani krewną Artura Dawidowskiego.
— Tak, byłam jego ciotką — przyznała kobieta. — Pańska córka go zabiła.
— W obronie własnej. Chciała się pani zemścić, ukrywając synka Laury?
Kobieta szybko pokręciła głową.
— Nie, skąd. Barbara to moja przyjaciółka, chciała go u mnie przechować.
— I mówi prawdę — potwierdziła kobieta, która otworzyła nam drzwi. — Dowiedziała się o tożsamości dziecka z gazet.
— Nie chciałam w tym uczestniczyć. Nie chodziło o żaden okup.

CZYTASZ
Zniewolona | Osaczona #2
Storie d'amoreMiłość, która jest gotowa oddać nawet życie, nie zginie. _____________________________________ Laurze udaje się wyjść cało z dżungli, jednak traci częściowo pamięć, nie pamięta więc, kto był zaplątany w jej porwanie oraz rozbicie helikoptera. Kiedy...