•9•

514 40 2
                                    

Dzisiaj nie było lekcji wraz ze ślizgonami. Było dość nudno siedzieć z Owen'em Culldwel'em, który ciągle mówił mi o jakiś roślinach. Jak zaciekawił go jakiś temat - a było to naprawę, bardzo, bardzo często - to non stop pytal: czemu tak? Jak to możliwe? A co by się stało gdyby...

Nie do wytrzymania.

Nie tylko mnie to irytowało. Słyszałem, jak kilka gryfonów mówi pod nosem, żeby się zamknął. Sam Fraddon, już nie wytrzymał i powiedział, żeby przestał pytać, bo tylko go to obchodzi, i że może po lekcji się dopytać. Widać, po spojrzeniu profesor Sprout, że tego nie chciała, też ją te pytania męczyły. Za krzyki Gryffindor zarobił - 10 punktów, a raczej stracił.

__________________________________________

Hermiona, nadal się do mnie nie odzywała. Nie miałem takiego samego podejścia, co do Ron'a, bo to jednak ona mnie często wspierała, a nie on.

Przy posiłkach, nadal nie zmieniła swojego miejsca. Zostałem sam.

Gadałem z innymi gryfonami, ale jednak to nie było to. Z wyjątkiem Lizy Cherks, z którą często rozmawiałem. Nie zwracałem na nią uwagi, a naprawdę była jej warta. Była wesołą dziewczyną, często się uśmiechała i umiała pocieszyć. Niezła z niej gaduła, ale potrafiła prowadzić ciekawie konwersacje, które z przyjemnością słuchałem. Okazało się, że jest z 5 roku. Tak myślałem, bo nie wyglądała na starszą ode mnie, ani na bardzo młodą. Zasłuchany w Lizę, poczułem czyjeś spojrzenie na sobie, było to spojrzenie Malfoy'a.

Patrzył na mnie ze zdenerwowaniem w oczach i z zazdrością. Jak się okazało, Liza, była dobra w takie rzeczy. Wiedziała, że patrzę się na ślizgona i powiedziała, że chyba muszę z nim pogadać. Wiedziałem, że muszę. Była niesamowicie bystra i wyrozumiała.

Wstałem od stołu i udałem się do wyjścia. Szedłem do wieży Gryffindoru po nic. Chciałem, żeby Malfoy, mnie zatrzymał. Zatrzymał mnie, i powiedział, że musimy pogadać. Udaliśmy się do pokoju życzeń, który wyglądał tak samo, jak na początku ślizgon sobie zażyczył. Pokój z zieloną kanapą. Usiadłem na niej, a on na czarnym skórzanym fotelu obok.

Pytał się, czemu Hermiona, wraz z Ron'em, się ode mnie odwrócili. Powiedziałem mu, że dlatego, że się z nim całowałem. Zapytał mnie, czy tego żałuję, a ja bez wahania odpadłem, że nie - to była prawda, było mi niesamowicie w towarzystwie ślizgona - uśmiechnął się szeroko i odwrócił wzrok. Powiedział, że on też nie żałuję. Ja też się uśmiechnąłem.

Pytał się też o Lizę, czy coś nas łączy. Bez wahania odpowiedziałem, że nie. Niesamowicie się z nią rozmawia i świetnie się dogadujemy. Widziałem w jego spojrzeniu zazdrość. Dodałem więc, że dobrze czuje się w jej towarzystwie, pomimo, ale przy nim jest mi o wiele lepiej. Uśmiechnął się. Wstał, ja też automatycznie wstałem. Jak się okazało po to, by mógł mnie mocno przytulić. Pierwszy raz z kimś się tak czule przytuliłem. Kiedy odwzajemniłem uścisk, czułem na szyi, że jego policzki się 'zwiększyły' od uśmiechu. Automatycznie też się uśmiechnąłem. Staliśmy tak wtuleni w siebie, aż Malfoy, się ode mnie oderwał i spojrzał mi prosto w oczy. Widziałem, że jego oczy są zaszklone, zaniepokoiło mnie to. Co mogło być tego przyczyną? Zapytałem się go o to, a ten odpowiedział, że z nikim nigdy się tak czule nie przytulał. Tak samo ja.

Nie chciałem przerywać tej chwili, ale miałem historię magii, a nie mogłem się na nią spóźnić, on to zrozumiał, bo sam
miał obronę przed czarną magią.

Uśmiechnąłem się do niego, a następnie udałem się do drzwi. Kiedy łapałem za klamkę, odwróciłem się w stronę ślizgona. Nie mogłem go tak zostawić. Podbiegłem do niego, a on równocześnie do mnie i połączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, który po chwili przerwał dzwonek. Oderwaliśmy się od siebie i umówiliśmy się tutaj o 20.

- Babeczki! Chowaj to i jemy.

- Nie chcesz dalej słuchać? - spytał Harry, zaznaczając zakładką stronę, na której skończył czytać.

- Nie. Rano musimy się wyspać.

- Jutro oboje mamy wolne. O której musisz wstać?

- Nie ja, tylko ty i ja - poprawił go Draco - O 8:30

- No chyba skrzat Ci coś zrobił Draco. Nigdzie nie wstaje, daj mi spokój.

- Blaise i Pensy przyjeżdżają Harry - powiedział wyjmując babeczki z piekarnika.

- To o której oni będą?

- O 10.

- To obudź mnie o 9. A nie.

- Długo się rozbudzasz.

- Tak. Na pewno. Obudź mnie o tej 9.

- Okej. Jesz ciepłe?

- Niech ostygną.

- Nie zjedz wszyskich, musimy ich czymś poczęstować.

Chciałam wam BARDZO podziękować za 150 odsłon i 11 gwiazdek! Jest to niesamowite. Nie spodziewałam się, że w takim czasie, będzie tyle odsłon!

Uczcijmy to gwiazdką tutaj, i w "spiączce"

Buziaki!

pamiętnik |Drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz