One Shot

1.1K 21 6
                                    

Na prośbę WixXaa_ napisałam one shot z Oliverem Woodem. Liczę, że się spodoba i w komentarzu zachęcam do napisania własnego zdania, na jego temat. 



Idąc na nabory do drużyny Quidditcha Gryfonów, nie przyjmowałam do siebie porażki. Musi się udać. Jak na uczennice piątego roku, uważam że latanie idzie mi wyśmienicie, co więcej miałam już styczność z uwielbianym przeze mnie sportem. Quidditch jest porywający, bardzo lubię o nim rozmawiać, niestety rówieśniczki z mojego roku nie podzielają moje entuzjazmu. Dla nich to zwykły sport, a latanie na miotle jest dla nich nic nieznaczącym ćwiczeniem. Słynna gra w świecie czarodziejów towarzyszy mi odkąd pamiętam. Dzięki tacie, który był  zapalonym kibicem, podłapałam jego bakcyla. Razem wybieramy się na każde mistrzostwa, nie patrząc na rywalizujące drużyny, kibicujemy wszystkim bo wybranie jednej nie wchodzi w grę. 

Stanęłam przed wejściem na stadion, bojąc się konkurencji. A co jeśli ktoś lata lepiej ode mnie? Jeśli jest lepszy w jedynej dziedzinie w której góruje? Takie pytanie przewijały mi się przez głowę, przez co zaczęłam wątpić w wszystko w co wierzyłam i do czego uparcie dążyłam. Prze głowę przeszła mi myśl by się wycofać. Lecz co by powiedział tata? Zawiódł by się i skarcił za to, że stchórzyłam. Gdy chciałam podjąć decyzję, jedną z ważniejszych w moim życiu, ktoś z tyłu złapał mnie za ramie. 

- Ty na nabory? - zapytał męski głos. Odwróciłam się do właściciela, niezwykle kojącego i łagodnego głosu. Przytaknęłam nieznacznie głową. - Chodź, nie masz czego się bać. - zachęcił z lekkim uśmiechem. 

- Mam. - odezwałam się pewnie. - Konkurencji. - dopowiedziałam, gdy spotkałam się z niezrozumianym spojrzeniem, starszego ode mnie chłopaka. 

- Zapewniam, że nie jest to żadna konkurencja dla ciebie. - zapewnił. 

- Skąd wiesz? - uniosłam jedną brew. Skąd w nim akt pewność wypowiedzianych słów, skoro nawet mnie nie zna, a nie jestem znaną osobą w szkole. 

- Harry mi opowiadał o Tobie. Zachwalał Cię na każdym treningu, mówiąc że szybszej i zwinniejszej ścigającej nie znajdę w całym Hogwarcie. - wyjaśnił. Sytuacja stała się jasna, to Potter naopowiadał mu o mnie, stąd jego pewność. - Jednak muszę zobaczyć na co cię stać. Nie chce by inni poczuli się gorsi, gdy od razu wstąpisz do drużyny, będzie to nie fair. - sprostował. Posłałam mu delikatny uśmiech, co odwzajemnił, a mi aż zmiękły kolana. Takiego uśmiechu nie widziałam od bardzo dawna, był szczery i przyjazny. Jego zachwycające tęczówki powędrowały na trzymaną przeze mnie miotłę. 

- Błyskawica? - wskazał głową na trzymaną rzecz. 

- Błyskawica Doskonała. - poprawiłam. Oczy chłopaka rozszerzyły się, a brwi powędrowały do góry. 

- Faktycznie, jak mogłem się pomylić. - zaśmiał się. 

- Błyskawica Doskonała praktycznie niczym nie różni się od jej poprzedniczki, z wyjątkiem...

- Uchwytu. - dokończył. Posłałam mu zdziwione ale i przyjazne spojrzenie. 

- Owszem. Jest smukły i dłuższy, by przy prędkości móc się wręcz położyć. - dodałam swoje trzy grosze. 

- Nimbus 2000. - stwierdziłam przyglądając się przez chwilę jego sprzętowi. 

- Tak. Trochę już przeszedł ale dalej jest niezawodny. - dodał, obracając miotłę wokół własnej osi. 

- Idziesz Wood? - z boiska wychyliła się rudowłosa czupryna, od razu poznałam jednego z bliźniaków Weasley. - Wybacz, nie wiedziałem że prowadzisz ważną rozmowę. - sugestywnie poruszył brwiami.

- Rozmawialiśmy tylko o miotłach. - wyjaśnił pośpiesznie Wood. 

- Ale o waszych, czy o twojej? - flirciarki uśmiech wkradł się na twarz rudowłosego. Wood zarumienił się znacząco, zresztą tak jak ja. Bez słowa ruszył przed siebie, a ja w niedalekiej odległości za nim. Czułam się zawstydzona słowami Weasleya, nawet nie chciałam wnikać skąd takie głupie odpowiedzi pchały mu się na język. Wiem, że inteligencją nie grzeszy, jednak tak banalnych i żenujących podejrzeń nie słyszałam. 

Wood zaczął tłumaczyć co mamy robić. Były to proste, jak dla mnie, zadania. Głównie na orientację i szybkość reakcji. Bułka z masłem. Liczyłam, że będą wyścigi, bądź coś podobnego, jednak chłopak nawet o tym nie wspomniał. A szkoda. Z chęciom po ścigała bym się z kimś dla zwykłej satysfakcji. 

Kazał wzbić nam się w powietrze, ostrzegł, że podczas toru drogi może ktoś ucierpieć. Nie przejmowałam się tym, do czasu gdy nie oznajmił, że będzie ścigać nas tłuczek, a dodatkowo będziemy celem pałkarzy. Szczęka opadła mi w momencie, gdy dodał jakby od niechcenia, że naszym zadaniem jest trafić w jedną z obręczy, gdy on będzie na obronie. Liczyłam na coś lżejszego, podobnie jak inni ochotnicy. Jednak była to dla mnie szansa by zabłysnąć, w pełni chciałam ją wykorzystać. Tata robił mi podobne "treningi" w wakacje, czy wolnych chwilach, gdy byłam w domu. Było to męczące ale niezwykle satysfakcjonujące zajęcie. Każdy szedł jak na ścięcie, z wyjątkiem skaczącej mnie ze szczęścia.  Byłam poddenerwowana i podniecona nadchodzącą szansą. W końcu była moja kolej. 

Na miotle poruszałam się z gracją, omijałam to kolejne posyłane, w moją stronę, tłuczki. Pałkarze starali się zrzucić mnie z miotły, jednak na darmo. Po szybkim przechwyceniu kafla, pognałam czym prędzej do obręczy, by następnie zmylić obrońce i zdobyć nic nie znaczący punkt, który był pełen satysfakcji. Uśmiechnęłam się w stronę kapitana i zniżyłam lot by nie przeszkadzać innym. 

Wood ogłosił, że wyniki poda jutro rano, będą wywieszone na tablicy ogłoszeń w Pokoju Wspólnym. Z radością zeszłam z miotły, nie przejmując się nieprzyjemnymi spojrzeniami reszty osób, które uczestniczyły i starały się dostać do drużyny. Gdy kierowałam się do szatni, poczułam uścisk na ramieniu, więc od razu się odwróciłam. 

- Och to Ty. - powiedziałam spokojnie. Nie lubię być zaskakiwana, obawiam się wtedy, że to coś złego. 

- Niesamowicie latasz. - skomplementował chłopak z lekkim rumieńcem. - Z taką gracją, spokojem. U nikogo z drużyny nie widziałem czegoś podobnego. - dodał zafascynowany. Posłałam mu szeroki uśmiech. 

- Dziękuje. - odparłam zawstydzona. Nie spodziewałam się z jego ust pochwały. - Ty również bardzo sprawdzasz się w roli obrońcy. - nie chciałam być dłużna, więc i z moich ust wydostał się komplement. 

- W końcu jestem kapitanem, muszę być najlepszy. - wyprostował się dumnie. - Chodź myślę, że mogę mieć na to stanowisko konkurenta. - spojrzał na mnie znacząco. 

- Spokojnie, nie pcham się na zajęte pozycję.  - uspokoiłam. - Zresztą nie nadaje się na kapitana, nie chce mieć na swoich barkach ciężaru, czy porażki. 

Wood obdarzył mnie kolejnym zniewalającym uśmiechem. 

- Widzę, że masz pojęcie o Quidditchu. - zaczął iść w kierunku szatni. 

- Bardzo obszerne. Tata od małego uczył mnie zasad, różnych taktyk. Podłapałam od niego hobby, czy też pasję. - wyjaśniłam. 

- Której drużynie kibicujesz? - zapytał zaciekawiony. 

- Żadnej. - chłopak wysoko podniósł brwi. - Wszystkie są na swój sposób dobre, ciężko wybrać jedną. - pośpiesznie wyjaśniłam. Woodowi uśmiech się poszerzył. 

- Również tak uważam. - w moich oczach pojawiły się iskierki szczęścia. Czyżby w końcu znalazła kogoś to myśli podobnie do mnie? Kto podziela moje zdanie? 

- Dałabyś się zaprosić na kolejny trening? - w jego głosie wyczułam nadzieję. 

- Oczywiście. - od razu odpowiedziałam. Byłam zachwycona faktem, że w końcu znalazłam osobę, z którą się dogadam. 

- To trening we dwoje. - wyjaśnił, drapiąc się po karku. - Chce ci pokazać pewne sztuczki, których używają Ślizgoni w czasie meczu. - dodał. 

- Jasne. - uśmiech i rumieniec zawitał na mojej twarzy. Czułam wręcz w kościach, że chłopak zostanie moim przyjacielem, dzięki wspólnej pasji i zamiłowaniu do Quidditcha. Nie przeczuwałam wtedy, że przerodzi się to w coś więcej. 

Harry Potter Boyfriend ScenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz