#1

579 28 0
                                    

Dzisiejszy lipcowy dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie. Było duszno, a promienie słońca wyjątkowo jak na tę porę roku nie raziły.

Spojrzała jeszcze raz na ekran telefonu. Schowała pod opadającymi na twarz kosmykami kruczoczarnych włosów, nieśmiały uśmiech błąkający się na jej ustach.

Od: Ryō-chan
Treść: Życz mi powodzenia! \(^▽^)/

Do: Ryō-chan
Treść: Nie połam się. (* ^ ω ^)

Od: Ryō-chan
Treść: Okropna jesteś! (╥_╥)

Do: Ryō-chan
Treść: Najlepsza.

Od: Ryō-chan
Treść: Jakbyś tutaj była to mógłbym pomyśleć... (¬_¬)

Wewnętrzny głos dziewczyny miał obiekcje przed pojawieniem się na trybunach. Kolejne wątpliwości przedzierały się do jej głowy z każdą sekundą czekania, lecz nie miała już wpływu na to, co się dzisiaj stanie. Jej obecność tam nic nie znaczyła. Nie chciała też kibicować, lecz obserwować mecz w ciszy. Miała tylko głuchą nadzieję, że przez ten rok coś się zmieniło na lepsze.

Przecież ona się zmieniła. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Utrudnione kontakty z najlepszym przyjacielem, kończyły się sporadycznymi rozmowami. A i one rzadko się kleiły. Kise, aby nie pogarszać już i tak ciężkiej sytuacji, unikał ciężkich tematów. Satō na to przystawała, co rusz godząc się na dokładanie kolejnych cegieł do niewidzialnego, dzielącego ich muru.

Może i była tam teraz, niezdarnie próbując wspierać Ryōtę, ale nie zmieniało to już nic. Może tak było dla nich lepiej?

Westchnęła ciężko, przeczesując palcami przydługawe już włosy. Srebrne spojrzenie powędrowało na ogromną halę. Tłum ludzi przewijający się w zasięgu jej wzroku, przytłaczał każdą komórkę jej ciała.

Oboje byli uparci. Oboje chcieli wygrać bez względu na wszystko. To musiało skończyć się źle dla co najmniej jednego z nich. Pojedynki jeden na jednego były wymagające, ale dzisiaj mieli się zmierzyć pierwszy raz jako członkowie przeciwnych drużyn. Turniej Letni zapowiadał się wyjątkowo interesująco dla miłośników koszykówki.

Poprawiła pasek od torby na ramieniu i ostatni raz spojrzała na budynek. W ostatniej chwili, gdy już chciała zawrócić, gdzieś między ludźmi mignęła jej znajoma zielona czupryna. Zmarszczyła nieznacznie brwi, a nogi same poniosły ją przed siebie.

— Czemu masz takie zabawne okulary, Shintarō? — parsknęła rozbawiona.

Po twarzy Midorimy przebiegło zaskoczenie, a mięśnie napięły się przez osłupienie, w które go wprawiła. Chwilę później gracz Shūtoku przybrał swoją naturalną postawę, maska powagi przykryła większość jego emocji. W najśmielszych snach nie sądził, że akurat tutaj... dzisiaj spotka koleżankę z gimnazjum.

Uśmiechnięta od ucha do ucha Mayumi uważnie obserwowała licealistę. Milczał przez dłuższą chwilę, jakby myśląc o odpowiedzi. Był zmieszany. Mimo powagi wymalowanej na twarzy Shintarō, widziała to doskonale. Wyciągnął z futerału zwykłe okulary, które zaraz po założeniu na nos, nerwowo poprawił.

— Jak było w Ameryce? — zapytał po dłuższej chwili milczenia, zupełnie ignorując pytanie dziewczyny. W jego głosie, pod pozorną obojętnością, ukryta była szczypta ciekawości.

Zajął miejsce przy barierkach. Tuż za trybunami, które wypełniali kibice. Samo to uświadomiło brunetce, że wciąż czuł się niepewnie wśród obcych ludzi. Chciał obejrzeć mecz Aomine i Kise, ale bez żadnych świadków. Zupełnie, jakby nie chciał się przyznać, że interesuje go los byłych graczy Teikō.

Zagubieni w milczeniu || Kise Ryōta x OC || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz