— Zostaw to — warknęła w stronę Haizakiego.
Złapała go w ostatniej chwili, gdy próbował zabrać jej napój arbuzowy. Ścisnęła mocniej, gdy przesunął dłoń bliżej soku. Miała ochotę przerzucić nim przez stół i zapewne, gdyby byli sami, zrobiłaby to.
— Jesteś głuchy czy głupi? — syknęła przez zaciśnięte ze złości zęby.
— Nie wiem czy chcesz, aby May—chin na tobie trenowała — powiedział beznamiętnie Murasakibara.
Zajadał się spokojnie swoim lunchem, ignorując toczącą się przed nim sytuację. Nawet nie musiał na nich patrzeć, żeby przewidzieć dalszy rozwój akcji. Koleżanka z klasy poradzi sobie z Haizakim bez jakichkolwiek problemów, więc uznał, że nie musi reagować.
— Ja tam bym chętnie zobaczył, jak przerzuca nim przez pół stołówki — parsknął Aomine.
Granatowowłosy spoglądał na kolegę z drużyny z wyraźną irytacją i niechęcią. Miał go serdecznie dość, prawdopodobnie jak każdy, ale póki gra dobrze, nikt mu nie może nic powiedzieć.
— On ma grać jutro na meczu, Satō — upomniał ją, podchodzący Nijimura.
Nie wyglądał na zbyt zadowolonego scenką, która się właśnie rozgrywała. Sam czasami miał dość Shōgo, szczególnie gdy ten sprawiał problemy drużynie, nie wspominając już o jego notorycznym olewaniu treningów.
— Niech zabierze swoje brudne łapska od mojego soku — wysyczała, wciąż mordując go spojrzeniem.
Czując, że wycofuje swoją rękę, puściła go. Odciśnięty, czerwony ślad na jego skórze pokazywał jak dużo siły włożyła w zatrzymanie go.
— A myślałem, że w końcu mu przyłoży — westchnął zawiedziony Daiki.
✦
— I jak? — zapytała, podchodząc do Aomine i Momoi.
Opatrując Garcie i Himuro nie zwracała uwagi na czas. Starała się to zrobić najdelikatniej i najdokładniej jak tylko mogła, więc ignorowała zewnętrzne bodźce, które mogły ją rozpraszać. Przez całą tą sytuację i jej konsekwencje ominęła ją prawie cała pierwsza połowa.
— Gdzieś ty była?! Dzwoniłem! — warknął chłopak, wskazując na telefon.
— No już, już. Uspokój się — uśmiechnęła się przepraszająco, machając dłońmi.
Chwilowo wolała przemilczeć spotkanie z Haizakim. Aomine go nie trawił, a ich przypadkowe spotkanie mogło się skończyć najzwyczajniej źle.
Przyjrzała się wynikowi meczu, a potem walce toczącej się na boisku. Nawet z tej odległości widziała, że stan nogi Kise się pogorszył. Wiedziała też jak dużo trenował, by móc wziąć udział w mistrzostwach narodowych.
Pluła sobie w brodę, a jednocześnie była zawiedziona własną ignorancją i ślepotą. Nie potrafiła mu się postawić i wygarnąć, że jego zachowanie jest lekkomyślne. Nie potrafiła mu powiedzieć, jak cholernie jej na nim zależało i jak bardzo się o niego martwiła. Przecież się przyjaźnili, a ona milczała w tak istotnych kwestiach.
Jednocześnie znała możliwości Shōgo. Prawdopodobnie lepiej od Kise, chociaż teraz mogła się tylko domyślać jakim jest zawodnikiem. Widziała, że poza boiskiem jest brutalny, jeszcze w gimnazjum słyszała, że po odejściu z drużyny wdawał się w różnego rodzaju bijatyki. Jeżeli jego zachowanie nie uległo zmianie, a on wciąż przenosił swoją agresję na boisko, nie wróżyło to niczego dobrego dla Ryōty.
CZYTASZ
Zagubieni w milczeniu || Kise Ryōta x OC || Zakończone
FanficKise, z wyjątkowym niezadowoleniem, wpatrywał się w telefon. Nagle podniósł wzrok i rozejrzał się po szatni. - Co jeśli ktoś ważny nie chce ci życzyć powodzenia, Kasamatsu-senpai? - mruknął, upewniając się, że zostali już sami. - Nie myśl teraz o...