— Kapitan był jakiś dziwny — mruknął Kise.
Satō spuściła wzrok na filiżankę z zieloną herbatą. Znów poczuła ten przeszywający, rozdzierający smutek. Zupełnie taki sam jak wtedy, gdy podszedł do nich Kasamatsu. Wzięła głęboki oddech i wyjaśniła:
— Jest kapitanem i chce dźwigać ciężar przegranej.
Przeniosła wzrok na ramen przyjaciela i szybkim ruchem zwinęła mu sprzed nosa kawałek wołowiny. Ryōta szykował w głowie kąśliwą oraz błyskotliwą uwagę, ale zrobił jedynie naburmuszoną minę, po czym cmoknął ustami w geście niezadowolenia.
— Skąd wiesz?
Mayumi zawiesiła wzrok na swoich palcach, nerwowo stukających teraz w filiżankę. Jej ciało jakby na chwilę zamarło, próbując ukryć podenerwowanie. Kilka chwil zajęło jej otrząśnięcie się z tego stanu. Uświadomiła sobie, że to nie jest najlepszy moment, aby Kise usłyszał jak wiele zmian nastąpiło w jej życiu.
— Przeczucie — mruknęła niewyraźnie, wracając do stukania paznokciami o porcelanową filiżankę.
— Wiesz...
— Wiesz... — zaczęli w tym samym momencie, co wywołało u nich śmiech. — Zacznij...
— Zacznij... — kontynuowali synchronizację.
Zapanowała między nimi cisza, a Satō przełknęła głośnio ślinę. Zupełnie jakby chciała się pozbyć guli w gardle, utrudniającej swobodną rozmowę.
— Nie powinieneś czuć się winny przegranej — zaczęła niepewnie. — To nie twoja wina... A teraz powinieneś skupić się na przyszłości — powiedziała łagodnym głosem.
Poczuła się w tym momencie jak ostatnia hipokrytka. Sama wciąż tkwiła w przeszłości, rozdrapując na nowo stare rany. Nie potrafiła się pogodzić z niektórymi życiowymi sytuacjami, a tym bardziej wyciągnąć z nich odpowiednich wniosków.
Smutek.
— Muszę więcej trenować i stać się jeszcze silniejszy! — rzucił pełnym entuzjazmu głosem.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dobrze. Mayumi jednak doskonale czuła to, co starał się niezdarnie ukryć. W środku aż zaczęło ją skręcać, gdy uświadomiła sobie jak długo nakładają w swoim towarzystwie maski.
— Musisz się teraz oszczędzać, żeby wystąpić zimą. — Na jej usta wstąpił szczery uśmiech.
Brunetka w głębi duszy liczyła, że zrozumie jej zmartwienie. Tym bardziej, że gdy chłopak się na coś uparł, z trudnością przychodziła mu zmiana zdania.
— Wiem — mruknął niechętnie.
Zerknęła na dłoń blondyna zaciśniętą w pięść i mimowolnie ujęła w swoje, delikatnie gładząc kciukiem jego skórę. Ten gest przyszedł tak naturalnie, że dopiero po chwili jej umysł wyłapał co się dzieje. Jej galopujące myśli tworzyły coraz to większy mętlik w głowie, a nieład stworzony z uczuć przyprawiał ją o pulsujący ból.
Zignorowała to i zaczęła stanowczo, trzymając się resztek zdrowego rozsądku:
— Porażka boli, Ryō-chan, ale jest też dobrą lekcją na przyszłość. Wystarczy wyciągnąć z niej wnioski. — Znowu posłała w stronę licealisty łagodny uśmiech, spoglądając prosto w jego złociste oczy. — Mam wrażenie, że jedną lekcję już dostałeś. — Zawiesiła na chwilę głos. — Zacząłeś przez to doceniać drużynę oraz grę zespołową. Zupełnie jak Tetsuya i chyba od niedawna Shintarō, chociaż mogę się mylić.
W głowie wciąż jej dudniło od nadmiaru uczuć i myśli. Kise patrzył na nią z niedowierzaniem, a to co przed chwilą usłyszał, było tym czego potrzebował od dawna. W końcu ktoś zauważył jak wiele się zmieniło w jego grze, a ta uwaga nie była przepełniona kpiną, lecz radością.
CZYTASZ
Zagubieni w milczeniu || Kise Ryōta x OC || Zakończone
FanfictionKise, z wyjątkowym niezadowoleniem, wpatrywał się w telefon. Nagle podniósł wzrok i rozejrzał się po szatni. - Co jeśli ktoś ważny nie chce ci życzyć powodzenia, Kasamatsu-senpai? - mruknął, upewniając się, że zostali już sami. - Nie myśl teraz o...