Rozdział 16

1.2K 56 268
                                    

Pierwszy był krzyk. Potem kolejny, inny. Zaraz za nim następny, kobiecy. Głosy były gniewne, ale słowa niezrozumiałe.

Newt podniósł się znad grządki, na której pracował, wbił w ziemię szpadel i otarł czoło kawałkiem materiału przewiązanym na nadgarstku. Chciał jak najszybciej skończyć swoją pracę, ponieważ czas po obiedzie miał spędzić z Loreną, a miał jeszcze przygotować kilka rzeczy.

Teraz jednak począł szukać wzrokiem źródła krzyków. W Strefie była tylko jedna dziewczyna, ale z kim się tak kłóciła? I to z dwiema różnymi osobami. Zaniepokojony ruszył w stronę mordowni, skąd dochodziły krzyki. Im bliżej był stodoły, tym wyraźniej słyszał kłótnię. Po drodze zgarnął ze sobą jeszcze niezadowolonego Minho, który odpoczywał po dniu spędzonym w labiryncie.

- Sam, uspokój się!

- Bo co, zdziro?!

- Ej! Nie mów tak do niej. Co cię dzisiaj napadło?- rozpoznał rozgniewany głos Niko.

Weszli do środka mordowni, by sprawdzić o co chodzi. Stojąc w wejściu ledwo widzieli cokolwiek w mroku stodoły. W środku na pewno zastali złotookiego i Lorenę uspokajających jednego z budoli.

- Co tu się dzieje?- zapytał poirytowany. Cała trójka zwróciła się w jego stronę.

- No i? Raczycie się odezwać?- odezwał się Minho. Obaj podeszli bliżej, by lepiej ich widzieć.

Kiedy wzrok Minho przyzwyczaił się do półmroku, zobaczył, że Lorena miała na sobie ślady szarpaniny w postaci lekko rozdartej koszulki i wielkiego, fioletowego sińca pod lewym okiem. Poczuł jak krew zaczyna wrzeć mu w żyłach. Spojrzał na Newta, jednak miał wrażenie, że widzi lwa gotującego się do skoku. Chłopak cały się spiął, a na jego twarzy było widać wymalowaną furię.

- Loreno? W porządku?- zapytał siląc się na spokój. Ona tylko kiwnęła głową. Zauważył, że dziewczyna nie kłóciła się z chłopakami. Tak naprawdę, to Niko stanął między nią a Samem, lekko ją zasłaniając. Teraz na nowo się odsunął. Przypuszczał, że musiał zareagować gdy nastąpił nieporządany obrót spraw. W duchu mu podziękował.

- Panowie, ten oto sztamak rzucił się na Lorenę.- rzekł Niko. Ponownie zasłonił dziewczynę, gdy blondyn zrobił kilka kroków do przodu, dysząc ciężko.

- Ło, ło, ło... Stary, lepiej stój gdzie stoisz.- zagroził Minho, jednocześnie wystawiając rękę by zatrzymać Newta. Dodatkowo dał znak głową chłopakowi, by lepiej teraz uważał co robi.

- Musimy to rozegrać delikatnie. Chyba go dziabnęło.- syknął do Newta. Ten tylko spojrzał na niego zły.

- Dziabnęło? Jego? Niby jakim cudem, jak cały purewski dzień siedzi w Strefie?- warknął.

- A bo ja wiem? Ale musiał wleźć do labiryntu nieproszony, bo żukolce tak nie gryzą.- spojrzał na chłopaka, by upewnić się, że nie będzie się wyrywał. Newt posłał mu nienawistne spojrzenie, ale już nie drgnął.

- No więc? Co tu się dzieje?- powtórzył Newt.

Niko otworzył usta, by mu odpowiedzieć, ale Sam go ubiegł.

- Ja ci powiem co się dzieje. Ta szmata, to całkowita pomyłka!- krzyknął. Na jego czoło wystąpiła żyła, a jego twarz aż świeciła się od potu. Oczy miał przekrwione.

- Ej! Coś powiedziałem.- warknął Niko.

- Zamknij się! Ty też nią jesteś. Nie macie prawa tu przebywać.- wskazał na nich palcem i podszedł jeszcze bliżej.

Newt silił się, by nie doskoczyć do niego i nie obić mu twarzy. Mimo że wiedział, że tak wygląda pierwsze stadium po dziabnięciu, nie chciał żeby ktoś w ten sposób mówił o Lorenie.

Promise || Więzień labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz