- Jeff, czy kogoś znowu dziabnęło?- zapytała Lorena, wciąż przeszukując skrzynkę na fiolki z serum. Nie pamiętała nic takiego, ale wolała się upewnić.
- Nie, Alby był ostatni. A czemu?- zapytał marszcząc brwi, przesypując zioła ze słoiczka na kawałek płótna leżący na jego dłoni.
- Brakuje jednej fiolki.
Oboje znajdowali się na zapleczu. Lorena chciała jeszcze raz sprawdzić skrzynkę z serum, ponieważ poprzedniego dnia spisując jej zawartość, myślała, że się pomyliła. Teraz jednak upewniła się, że tak nie jest.
- Na pewno?
- No tak, wczoraj liczyłam i myślałam, że się pomyliłam, ale byłam już zmęczona i stwierdziłam, że dzisiaj sprawdzę jeszcze raz. I nie ma.- wskazała na wyłożone fiolki, ułożone na materiale, by nie sturlały się za łatwo i nie stłukły.
- Cholera.- mruknął Jeff i podrapał się w tył głowy zmartwiony.
- No właśnie.
Dziewczyna zamyśliła się. "Po co to komu? Przecież na zdrowych jest bezużyteczne" stwierdziła w myślach. Zastanowiła się chwilę co zrobić z resztą. Chciała uniknąć kolejnej kradzieży. "Gdzie to mogłoby być bezpieczne?"
- Wiesz co, nie rozgłaszajmy tego. Sprawca może sam przyjdzie po więcej i wtedy go złapiemy. Mam pewien pomysł.
Wzięła stare, ale solidne pudełko po morfinie, wyłożyła grubym płótnem po worku i włożyła do niego resztę fiolek z niebieskim serum. Zamknęła je, a do właściwej skrzynki wrzuciła kilka niepotrzebnych słoiczków, by waga została taka sama i odstawiła na miejsce. Podniosła pudełko, poprawiając chwyt.
- Zabiorę je do zwiadowców. Tam będzie bezpieczne, nikt tam nie wchodzi. Mogę się założyć, że mają jakąś tajną skrytkę.
Chłopak kiwnął głową, a ona wyszła na korytarz i opuściła lecznicę. Rozejrzała się, by sprawdzić czy nikt jej nie obserwuje. Z zadowoleniem stwierdziła, że nie i ruszyła w stronę lasu. Chwilę jej zajęło by odnaleźć właściwą drogę do chaty, ponieważ była tam tylko raz.
Stanęła przed drzwiami kamiennej mapiarni. Miała nadzieję, że któryś ze zwiadowców będzie w środku. Zapukała do drzwi i ponownie poprawiła chwyt. Usłyszała kroki dochodzące z wewnątrz, a po chwili ktoś otworzył drzwi. Chłopak na jej widok uśmiechnął się.
- Liam! Dobrze, że jesteś. Mam prośbę.- pokazała ruchem głowy na skrzynkę- czy mógłbyś ją schować u was tak, żeby nie można się było do niej łatwo dostać? Mam tam coś ważnego.
- Hmm... No dobrze, chociaż raczej nie robimy za przechowalnię. Powiedzieć potem Minho?- zapytał, przyglądając się z zaciekawieniem tajemniczej skrzynce, którą wyjął z jej rąk. Lorena oparła ręce na biodrach i wydęła dolną wargę, zastanawiając się. Kiwnęła wolno głową.
- Tak, ale nikomu więcej, rozumiemy się?
- Jasne.- odpowiedział. Kiwnął jej na pożegnanie głową i ze zgrzytem zamknął drewniane drzwi.
Lorena obróciła się na pięcie i podenerwowana szła przez las. Wciąż zastanawiała się, kto mógł być i po co zabrał fiolkę. Próbowała wyeliminować poszczególnych streferów z kręgu podejrzanych. Sapnęła rozgniewana i zła, że jest bezradna w takiej sytuacji. Wciąż nie wierzyła, że ktoś mógł dopuścić się kradzieży.
Zamyślona, raz po raz kopała kamienie lub gałązki, które nawinęły się jej po drodze. W połowie drogi przystanęła, ponieważ wydawało jej się, że poczuła delikatne drżenie ziemi, jednak to wrażenie minęło. Wzruszyła ramionami i kolejnych kilka kroków.
CZYTASZ
Promise || Więzień labiryntu
Fanfiction|Wyjdą| "Dziewczyna pomachała mu przed oczami kawałkiem kurczaka i plastrem ananasa z puszki. - Weźmy na przykład te dwa produkty. Słodko- kwaśny smak ananasa nie współgra z delikatnym i przyprawionym mięsem. Nie pasują do siebie, tak samo, jak ja i...