- A więc co mamy z nią zrobić?- zapytał czarnoskóry mężczyzna. Właśnie zwołał Zgromadzenie, na którym omawiano sprawę dziewczyny. Zebrali się na niej wyłącznie Opiekunowie. Sprawa była na tyle delikatna, że chcieli uniknąć jakichkolwiek komplikacji.
- Mogą z nią być same kłopoty. Jest jedyna, a w strefie, wiecie... Nie brakuje tu podejrzanych, niezrównoważonych psychicznie osobników.- odrzekł blondyn o piwnych oczach.
- Ta, na przykład ty.- ktoś rzucił po cichu. Po sali rozniósł się szmer śmiechów. Gally westchnął nerwowo, ale postanowił nie reagować na tą uwagę.
- Jest zagrożeniem dla nas, dla naszego porządku oraz dla siebie. Uważam, że powinna być trzymana pod kluczem, albo... wygnana.- dodał po chwili. Gniewne krzyki poczęły roznosić się po pomieszczeniu. Jego słowa spotkały się ze sprzeciwem prawie każdej obecnej osoby. Jedynie drugi blondyn siedzący naprzeciwko niego milczał ze spuszczonymi oczyma. W zamyśleniu pocierał brodę ręką i nie reagował na głosy kolegów.
- Czyś ty na głowę upadł Gally?- krzyknął ciemnowłosy Azjata- Świeżyna trafiła do strefy, więc jest jedną z nas. Nie możemy jej ot, tak uwięzić lub wygnać bez powodu. Myślę, że wtedy mógłby wybuchnąć bunt. Pomyśl, jeżeli ją ukarzemy za nic to czy nie da nam to sposobności do tego, żeby pozbywać się każdego, kto akurat nam się nie spodoba? Steferzy mogą poczuć się zagrożeni.
- No tak, ale coś musimy z nią zrobić. - stwierdził opiekun Rzeźników.
- A ty co o tym sądzisz Newt?- zapytał przewodniczący Rady- Jak według ciebie należy postąpić?
Chłopak uniósł wzrok i rozejrzał się po zgromadzonych. Poprawił się na krześle i oparł się łokciami o stół. Pomyślał, że musi ostrożnie dobierać słowa. Nie chce, aby z powodu dziewczyny ucierpiała ich braterska więź. Wszyscy wyczekiwali jego odpowiedzi. Niepewnie nabrał powietrza.
- Uważam, że nie powinna być wśród nas sama... Nie zrozumcie mnie źle.
- Jasne stary- przerwał mu Gally- ledwo żeś ją na oczy zobaczył i już masz romantyczne zapędy. I właśnie o tym mówiłem!- machnął ręką, by podkreślić słuszność swoich słów.
- Nie przerywaj mi. Nie chodzi mi o żadne romantyczne zapędy, jak to ująłeś- powiedział przez zaciśnięte zęby blondyn- Chcę jedynie powiedzieć, że na początku powinna mieć opiekuna lub opiekunów, którzy ją wprowadzą i do których będzie miała zaufanie. Nie pamiętacie już, jak to było? Jak wszyscy na początku baliśmy się zasnąć z obawy czy dożyjemy jutra? Jak odnosiliśmy się z nieufnością do każdego? Z nią będzie dokładnie tak samo albo i gorzej, ponieważ jest kompletnie sama... Tym bardziej będzie przerażona i niepewna.
- No dobrze, ale jak sobie to wyobrażasz? Każdy z nas ma masę obowiązków, a nie możemy pozwolić na to, żeby zajmował się nią pierwszy lepszy sztamak.- rzekł z lekkim oburzeniem opiekun Zieliny.
- Nie chciałbym was wszystkich odciągać od pracy, Zart. Dlatego proponuję, aby wylosować trzy osoby i ustalić dyżury.
Nastała kompletna cisza. Newt miał nadzieję, że wszyscy dobrze odebrali jego wypowiedź. Dziewczyna faktycznie mogła być lekkim problemem, jednak nie takim jak to przedstawiał Gally. Niewątpliwie będzie trzeba uważać, ponieważ wielu chłopaków wkraczało w wiek dojrzewania i nie wiadomo, na jaki głupi pomysł by wpadli. Nawet odrzucając tego typu zachowania, ktoś po prostu mógłby jej nie polubić. To wystarczyło, by napytać sobie biedy. Po chwili odezwał się przewodniczący Rady:
- Dobrze więc. Kto jest za pomysłem Newta?
- Ohh naprawdę Alby?- jęknął z pretensją w głosie Gally.
- Tak i siedź cicho. Nie udzieliłem ci głosu.- warknął chłopak, posyłając mu władcze spojrzenie.
- Ponawiam pytanie.
Większość zagłosowała za. Sprzeciwili się jedynie Gally i opiekun Grabarzy. Postanowiono, że imiona tej dwójki nie zostaną wrzucone do worka, w obawie o złe traktowanie dziewczyny. Gdy pozbierano wszystkie karteczki z imionami, każdy siedział podenerwowany, czekając na werdykt. Alby wylosował trzy, rozłożył je na stole i przyjrzał im się. Nabrał powietrza i oznajmił:
- Tak więc, dzięki losowaniu mamy trzech opiekunów. Są to Minho, Clint oraz... Newt. Zostańcie proszę jeszcze chwilę. Reszta może odejść.
Czwórka chłopaków obserwowała, jak reszta wychodzi. Gdy ostatni zamknął drewniane drzwi, nastała krępująca cisza. Żaden z obecnych nie kwapił się do rozmowy. Każdy zastanawiał się jak to będzie. Oprowadzać kolejnego Świeżucha płci męskiej to nic, ale Świeżak w postaci dziewczyny to co innego. Ciszę postanowił przerwać Alby. Cała ta sprawa zaczynała go irytować.
- Clint, jak ona się czuje? Nie wybudza się od 3 dni.
- Straciła sporo krwi. Aż dziwię się, że w ogóle żyje. Na szczęście udało mi się założyć świeże i mocne szwy. Jedyne, o co się martwię to powolność procesu regeneracji. Wiadomo, taka rana to poważna sprawa, ale po zastosowaniu antybiotyków i maści ziołowej opuchlizna zeszła dopiero dzisiaj rano. Nie wiem jak długo zajmie jej powrót do sił. Zastanawia mnie, dlaczego Stwórcy przysłali ją w takim stanie.
- Cóż, może wyjdę na idiotę, ale co się stało? Wiecie, odkryliśmy nowy sektor w labiryncie i jakby no... Nie w głowie mi teraz Świeżuch. Gdy zobaczyłem ją wtedy w lesie, myślałem, że sama sobie zrobiła krzywdę lub któraś ze skrzyń. Nie takie przypadki tu trafiały. -rzekł zakłopotany Azjata. Reszta popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Clint pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Wyglądało to tak, jakby ktoś pchnął dziewczynę nożem w podbrzusze, a potem na szybko i od czapy pozszywał.
- Ou... mhmm...- zmieszany nie wiedział co powiedzieć.
- W każdym razie, nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy się wybudzi. Wiem tylko tyle, że będzie musiała się bardzo oszczędzać. Przynajmniej kolejne półtorej miesiąca. Dopiero po takim czasie będę mógł pozwolić jej na jakąkolwiek pracę. W tym czasie będzie musiała powoli zacząć się ruszać, jakkolwiek. Spacery, może trochę pomagać Patelniakowi. Cokolwiek, byleby się ruszała. Nie można pozwolić by powstały zakrzepy.- dokończył.
- Hmm... No dobrze. W tym czasie musimy zapewnić jej jako takie warunki. Nie mamy osobnego pokoju dla niej ani prysznica... Kompletnie nic- rzekł Alby, jednocześnie masując skronie palcami.
- Ja mam na tyle duży pokój, że mógłbym tam wstawić zasłonkę i wydzielić dla niej część, ale prysznica już tam nie upchnę- zaśmiał się Newt. Reszta mu zawtórowała.
- Uuu... Newt, może Gally jednak miał trochę racji.- zapytał Minho, znacząco spoglądając na blondyna. Z uśmiechem na ustach, blondyn pokazał mu tylko, żeby postukał się w głowę.
- Uważam, że to dobry pomysł. Dodatkowo będzie pilnowana w nocy. Niektóre osoby potrafią ściągnąć sobie szwy w czasie spania. Był u nas taki jeden - rzekł Clint, nie zważając na słowne przepychanki kolegów.- Co do prysznica... Myślę, że będzie mogła się umyć parę minut przed którymś z nas, bo jako opiekunowie mamy pierwszeństwo. Wydaje mi się, że to nie problem.
- Racja. Co do dyżurów, uważam, że Clint powinien objąć poranny, Newt popołudniowy, a Minho wieczorny. Jakieś zastrzeżenia?- na te słowa chłopcy pokręcili przecząco głowami- dobrze, w takim razie to koniec. Możecie wracać do swoich obowiązków.
- Nie uważacie, że za bardzo się nad nią trzęsiemy? Nie wygląda na słabą osobę.- rzucił Minho. Odpowiedziała mu cisza. Chłopak lekko westchnął.
Po sali rozniósł się dźwięk odsuwanych krzeseł. Z ociąganiem wstali od stołu. Gdy Newt sięgał po swój kubek, który przyniósł na posiedzenie, do środka niczym huragan wpadł Jeff. Ciężko oddychał, więc dali mu chwilę na uspokojenie. Szybko nabierając powietrza, chłopak próbował mówić.
- O... Ona...
- Wylaksuj Jeff. Co się stało?- uspokajał bruneta Minho. Chłopak wziął kilka głębokich wdechów.
- Njubi... W sensie ta dziewczyna... Obudziła się.
CZYTASZ
Promise || Więzień labiryntu
Fanfiction|Wyjdą| "Dziewczyna pomachała mu przed oczami kawałkiem kurczaka i plastrem ananasa z puszki. - Weźmy na przykład te dwa produkty. Słodko- kwaśny smak ananasa nie współgra z delikatnym i przyprawionym mięsem. Nie pasują do siebie, tak samo, jak ja i...