Rozdział 11

1.3K 63 169
                                    

- Newt się obudził, chce cię widzieć.

Lorena spojrzała na niego zaskoczona. Nie myśląc wiele, pobiegła ile sił w nogach do lecznicy. Biegła przez całą Strefę przyciągając zaciekawione spojrzenia, ale nie dbała o to. Pilnując by młotek i obcęgi nie wypadły z uchwytów przy pasku, wbiegła po stopniach prowadzących do lecznicy. Wpadła do pokoju chłopaka, z hukiem otwierając drzwi. Stanęła w nich próbując nabrać powietrza.
Ujrzała bladego Newta, który odwrócił głowę w jej kierunku oraz siedzącego przy nim Clinta. Ciemnoskóry spojrzał na nią i tylko lekko się uśmiechnął.

- Zostawię was samych- powiedział i delikatnie poklepał ramię chłopaka.

Lorena poczekała aż Clint wyjdzie z pokoju i podeszła do łóżka. Uklękła przy nim i złapała Newta za rękę. W jej oczach wezbrały łzy szczęścia. Cieszyła się, że chłopak w końcu się obudził. Myśli, które szalały jej po głowie doprowadzały ją do szaleństwa.

Pierwszą noc po wypadku przepłakała, ponieważ okropnie bała się o Newta. Coś w niej pękło. Cały stres związany ze stanem chłopaka i przybyciem do Strefy w końcu się skumulował. Uświadomiła sobie, że labirynt i całe to miejsce jest jeszcze niebezpieczniejsze niż myślała. Każdy dzień mógł być ich ostatnim.

Newt spojrzał na nią i uśmiechnął się uspokajająco.

- Spokojnie, jeszcze nie umarłem.

- Ale bardzo chciałeś i prawie by ci się udało, gdyby nie Minho.

Chłopak posmutniał. Odwrócił głowę i spojrzał w sufit.

- Nie przeprosiłem cię jeszcze.- powiedział cicho.

- Co? Nie rozumiem. Za co chcesz mnie przepraszać?- dziewczyna otarła policzki z łez i spojrzała na niego zdziwiona.

- Za to co powiedziałem wtedy przed twoim ogniskiem. Nie uważam tak.-dziewczyna parsknęła śmiechem. Newt spojrzał na nią zdezorientowany.

- Przepraszam, ale po prostu zdążyłam już o tym zapomnieć. Znaczy się... Prawda, trochę zachwiałeś moim systemem wartości, ale jak widzisz, pozbierałam się.- zaśmiała się.

- Czyli mi wybaczasz?- zapytał z nadzieją w oczach.

- Oczywiście, że tak.- uśmiechnęła się. Zauważyła, że chłopak wypuścił nerwowo powietrze z płuc. Uśmiechnął się słabo i spróbował sięgnąć po szklankę z wodą. Dziewczyna podniosła się i podała mu ją. Newt podziękował jej skinieniem głowy.

Lorena ponownie usiadła obok jego łóżka i zaczęła mu się przyglądać. Miał zasinienia pod oczami i zmęczony wzrok. Delikatne zadrapania zdążyły się już zagoić, jednak rana na boku głowy nadal pokryta była strupem. Miał delikatnie zapadnięte policzki, zapewne że zmęczenia i braku pożywienia przez te kilka dni. Dziewczynie udało się wmusić w niego tylko wodę w tym czasie. Postanowiła, że przyniesie mu coś lekkiego, ale pożywnego.

Wstała i gdy chciała odejść, poczuła, że palce chłopaka lekko zacisnęły się na jej nadgarstku. Poczuła przyjemne ciepło w tym miejscu. Zwróciła wzrok w jego stronę. Napotkała spojrzenie brązowych oczu, które bacznie ją obserwowały.

- Dokąd idziesz?

- Chciałam ci przynieść coś do jedzenia. Spokojnie, wrócę.

Lorena wyszła z lecznicy. Chwyciła się za nadgarstek i przetarła go dłonią. W miejscu, w którym ją złapał, czuła na skórze przyjemne mrowienie. Delikatnie się uśmiechnęła. Poczuła, że jej policzki lekko zaczynają piec. Przyłożyła chłodne dłonie, by trochę je ostudzić. "Pewnie spiekłam się na słońcu" pomyślałam i potrząsnęła głową.

Promise || Więzień labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz