Drzwi trąc o ziemię, otworzyły się do połowy. Newt pchnął je jeszcze mocniej, a do środka wpadły promienie słońca, rozganiając zalegający w środku półmrok. Chłopak przepuścił Lorenę w drzwiach, po czym ruszył za nią w głąb pomieszczenia.
Znajdowali się w przybudówce przylegającej do Mordowni od strony lasu. Prócz siana, dziewczyna znalazła tam dziesięć dużych worków z paszą dla zwierząt. Rozejrzała się po pomieszczeniu, gniotąc w rękach płótno.
- I co teraz?- zapytała.
- Bierzesz wo...- Newt jednak nie dokończył. Oboje usłyszeli skrzypnięcie i jednocześnie odwrócili głowy w tamtą stronę.
O drzwi stał oparty szatyn. Dziewczyna rozpoznała w nim chłopaka, z którym rozmawiał wcześniej blondyn. Był od niego o pół głowy niższy, miał piegi, lekko zadarty nos i zielone oczy. Był mocniej zbudowany od Newta, jednak Lorena mogła się założyć, że to brązowooki był zwinniejszy. Uśmiechnął się lekko wzbudzając zaufanie. W jego policzkach ukazały się dołeczki.
- Czego znowu chcesz Matt?- rzucił szorstko blondyn. Lorena pomyślała, że tych dwoje nie darzy się sympatią.
- Ja? Nic, ale Minho po ciebie posłał. Powiedział, że potrzebuje cię w mapiarni.- odpowiedział spokojnie. "Dziwne, przecież jeżeli miał jakąś sprawę związaną z labiryntem, zawsze przekazywał to osobiście. Coś mi tu nie pasuje. Co on knuje?"- pomyślał. Spojrzał niepewnie na dziewczynę, ale nie zauważył u niej niczego co wskazywałoby na to, że się go bała. Wręcz przeciwnie, z zaciekawieniem przyglądała się chłopakowi. " No tak, przecież nic nie wie". Blondyn przeniósł wzrok z powrotem na szatyna. Postanowił, że mimo wszystko musi to sprawdzić. Przez chwilę zastanawiał się czy nie wziąć ze sobą dziewczyny. Odrzucił jednak ten pomysł, sprawy labiryntu stanowiły tajemnicę dla reszty streferów.
Z ociąganiem ruszył w stronę wyjścia. Przystanął przy chłopaku, na co ten wyprostował się z założonymi rękoma i kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Mierząc się spojrzeniami, wyminęli się w drzwiach. Newt ruszył wolno przed siebie. Po kilkunastu krokach przystanął i obejrzał się. Zobaczył, że Matt wychodzi z chaty. To go trochę uspokoiło.
Przeszedł przez polanę, na której znajdowało się większość budynków strefy. Skierował się w stronę wąskiej ścieżki prowadzącej wgłąb lasu. Dróżka wiła się wśród drzew, raz skręcając w lewo, by następnym razem gwałtownie skręcić w prawo i skryć się w gęstych zaroślach. Im bardziej chłopak brnął w ciemnozieloną głuszę, tym półmrok stawał się wyraźniejszy. Jego samego zaczął ogarniać chłód, tak inny od skwaru panującego na łące. Było tam tak spokojnie i cicho. Chciałby przystanąć, rozkoszować się momentem, w którym mógłby chociaż na chwilę zapomnieć o tym miejscu. Jednak nie mógł tego zrobić. Musiał sprawdzić czy aby na pewno Minho nie chciał mu o czymś powiedzieć. Może ten dzień stanowił wyjątek, a Azjata coś znalazł? Jakąś wskazówkę, która choć trochę przybliżyłaby ich do wydostania się z tego piekła.
Szczerze nienawidził tego miejsca. Miał dość tych czterech ścian, w których siedzieli od półtora roku. Uczucie życia w klatce, więzieniu, w którym brak nadziei, że dożyje się końca tygodnia, a co dopiero ucieczki, nie dawało mu spokoju. Odbierało całą chęć do życia. Nie dzielił się z nikim swoimi uczuciami. Był zastępcą przywódcy. Musiał pokazywać tym sztamakom maskę, którą przywdziewał każdego cholernego dnia. "Daj im nadzieję. W ich głowach powstanie idea, która będzie trzymała ich przy życiu, kiedy wszystko inne przepadnie" powiedział kiedyś do niego Alby. Od tego czasu nigdy nikomu nie powiedział o tym, co sądzi o całej tej sytuacji. Nie zawiedzie swojego przyjaciela. Wtedy postanowił, iż pokaże, że nadzieja w takich sytuacjach może uratować życie. Szkoda, że sam w to nie wierzył. Do tego pojawiła się ta dziewczyna. Miał dziwne przeczucie, że wprowadzi do Strefy trochę życia. Ożywi chłopaków, pomoże im wszystkim wytrwać do końca. Nie wiedział w jaki sposób tego dokona, ale czuł to. Może będzie stanowiła podporę psychiczną, jak siostra, do której można by przyjść, wyżalić się i zapytać o radę. "Może pewnego dnia, dla któregoś z nich będzie kimś więcej niż przyjaciółką" pomyślał, jednak od razu się za to zganił. "Tutaj nie ma miejsca na miłość i nigdy nie będzie. Nie, póki jesteśmy tu i walczymy o życie."
CZYTASZ
Promise || Więzień labiryntu
Fanfiction|Wyjdą| "Dziewczyna pomachała mu przed oczami kawałkiem kurczaka i plastrem ananasa z puszki. - Weźmy na przykład te dwa produkty. Słodko- kwaśny smak ananasa nie współgra z delikatnym i przyprawionym mięsem. Nie pasują do siebie, tak samo, jak ja i...