Rozdział 30

876 55 262
                                    

- Słucham?- zapytał z niedowierzaniem Newt, wybałuszając oczy.

- Mówi, że chyba znaleźliśmy wyjście.- powtórzył za kolegę Thomas, dysząc i ocierając pot z czoła.

Obaj wyszli zza linii zasieków i ruszyli w stronę lasu do mapiarni.

- Ale jak? Co tam się stało?!- blondyn domagał się odpowiedzi. Musiał przepchać się do Thomasa i Minho, ponieważ zdążyła okrążyć ich garstka chłopaków.

- To ustrojstwo nagle zaczęło tak pikać.- zaczął Minho.

- W okolicach Ostrzy.- dodał Thomas.

- I zaczynało szybciej pikać, gdy szliśmy w dobrą stronę. Doszliśmy do miejsca, którego jeszcze nigdy nie widziałem. Tak jakby otworzyło się nowe przejście.- powiedział Minho, intensywnie gestykulując.

- Przypuszczamy, że to nora Bóldożerców.- dokończył brunet.

- Taaa...- mruknął przeciągle Gally- wejść wprost do ich siedliska. Świetny plan Thomas!- zaklaskał.

Chłopak szybko obrócił się przodem do budola z wyzwaniem w oczach.

- A ty masz jakiś inny?- warknął.

- Słuchaj. Ty jesteś tu trzy dni, a ja trzy lata. To co wiem o tym miejscu...- podniósł głos Gally.

- No właśnie! Jesteś tutaj trzy lata i dalej tu siedzisz! Nadarzyła się okazja na wyjście to ją wykorzystajmy.- odpowiedział buńczucznie.

- Hej!- krzyknął ktoś za nimi. Przerwali i odwrócili się w stronę głosu. Okazało się, że to Teresa chciała zwrócić ich uwagę. Była zaniepokojona i niecierpliwie czekała, aż skończą. Odgarnęła nerwowo włosy.

- Co jest?- warknął Gally.

- Chodzi o Alby'ego. Zniknął.

***

Lorena klęczała na brzegu jeziora i zawziecie pocierała zakrawionym prześcieradłem z lecznicy o tarę. Przez zimną wodę, ręce całkowicie jej zgrabiały, jednak nie przejęła się tym.

Jej myśli wciąż krążyły wokół słów Newta. Jego głos odbijał się echem w jej głowie. "Nie ma wyjścia" wciąż tłukło się i obijało po jej obolałej już czaszce. Nie potrafiła uwierzyć, że nie powiedział jej o tym od razu albo chociaż po kilku tygodniach.

Ślepo wierzyła, że wyjdą i zrobiłaby wszystko, żeby tak się stało. Z drugiej strony, nie była jednak pewna czy dałaby radę opuścić Strefę. Tu żyła od półtora roku. Mieszkała, jadła, pracowała, a nawet zakochała się. Traktowała to wszystko jak dom. Ogarniało ją przerażenie, że musiałaby opuścić ten dom i zaczynać wszystko od nowa. Jednak gdzieś w środku czuła tlącą się chęć wyjścia.

Wrzuciła materiał z uporczywymi plamami do wody. Chwilę przyglądała się powstałym zmarszczkom na wodzie, po czym przeniosła wzrok na niebo. Chciała sobie wyobrazić to co mogło być za murami, jednak nie potrafiła. Każda próba przypomnienia sobie czegokolwiek kończyła się migreną. Dlatego zaczęła marzyć, a swoje wizje opierała na tym co zna ze Strefy i na abstrakcyjnych wyobrażeniach.

Niebo zaczęło ciemnieć, nabierając sinego odcienia, tak charakterystycznego gdy Słońce zaszło już za horyzont, ale jego blask jeszcze pozostał na chwilę.

Zmarszczyła brwi. Doszedł ją dźwięk zamieszania od strony polany. Coś jej podpowiedziało, że to ma związek z wybrykami Thomasa. Odruchowo rozejrzała się dookoła, spoglądając na wrota. Przeraziła się, ponieważ nie zamknęły się na noc.

Porzuciła wszystkie rzeczy, które ze sobą zabrała i pobiegła w stronę Strefy. Omijała stojące jej na drodze drzewa, przeskoczyła przez mały strumyczek, którego źródła nie zlokalizowali, a swoje ujście miał w jeziorze. Musiała zwolnić, ponieważ jak na złość, zaczęło robić się coraz ciemniej.

Promise || Więzień labiryntuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz