Słońce chyliło się ku zachodowi. Swoimi promieniami chciało dosięgnąć Mapiarni, jednak gęste drzewa skutecznie ją od nich odgradzały. Jak gdyby chciały uchronić tajemnicę, która mieściła się na pożółkłych arkuszach, zalegających w starych skrzyniach. Przecież ciekawskie słońce może wykraść całą ich wiedzę i przekazać ją podstępnemu wiatrowi. Poniesie ją chen nie wiadomo gdzie i do kogo. Może do Stwórców?
Przy stole w chacie siedział Alby wraz z Newtem i Minho. Tępo wpatrywali się w dzieło Niko i zwiadowców. Chłopakowi udało się stworzyć wierne odwzorowanie labiryntu w postaci makiety. Pośrodku znajdowała się kwadratowa strefa, której każdy bok miał około pięćdziesięciu centymetrów. Znajdował się w niej las zrobiony z wysuszonego mchu, a także malutkie, drewniane kostki imitujące budynki strefy. Dodatkowo otaczały ją dwa kręgi. Pierwszy przylegający do środka labiryntu zawierał gęsto rozmieszczone korytarze, które dla niesprawnego oka tworzyły tylko niejasną plątaninę. Zewnętrzny krąg natomiast był trochę większy i został podzielony na sektory. W każdym z nich znajdowało się tylko kilkanaście ścian nieco wyższych od tych w wewnętrznym pierścieniu. Mury makiety zostały stworzone z odpowiednio dobranych cienkich patyków, związanych sznurkiem. Aby całość była trwalsza i stabilniejsza, niewielkie szpary między gałązkami uzupełniono żywicą. Niestety miniatura nie zawierała najważniejszego elementu. Ciemnoskóry i blondyn byli wyraźnie zmartwieni. Alby przetarł dłonią twarz, a brązowooki nerwowo bawił się włosami. Azjata postanowił przerwać ciszę.
- Nie ma już czego szukać- wskazał dłonią na makietę- korytarze sprawdzone. Każda dziura, wyrwa, najmniejsza szczelinka. Nie ma wyjścia. Choćbyśmy sobie zaczęli flaki wypruwać, to go nie znajdziemy. Zostaje nadzieja, że pewnego dnia Stwórcy może zlitują się nad nami i sami nas wypuszczą.
- Na pewno czegoś nie przeoczyliście? Może jednak coś jeszcze zostało? Chociaż jeden zaułek.- zapytał Newt z nadzieją w głosie. „Jeżeli to prawda co mówi Minho, to nie wiem, jak długo tu jeszcze wytrzymam". Chłopak wątpił w celowość zwiadów, więc i bez tego był bliski załamania. W obecnej sytuacji nie był pewien czy da radę dalej to wszystko ciągnąć.
Czarnooki bezradnie pokiwał głową. Blondyn posłał Alby'emu zbolały wzrok i odchylił głowę do tyłu, jednocześnie masując sobie skronie. W tym samym czasie Alby próbował poukładać sobie wszystko w głowie. Powiedzieć Streferom czy jednak przemilczeć fakt, że dokończą żywota zamknięci w pułapce bez wyjścia? Odetchnął głęboko i powiedział:
- Na razie nie mówimy nic reszcie. Może jeszcze coś się zmieni. Minho, labirynt zmienia się co noc. Wiem, że macie ustaloną sekwencję, ale może otworzy się za jakiś czas przejście, o którym nic nie wiedzieliśmy. Nie panikujmy, może nie wiemy jeszcze wszystkiego.
- Nie wiem, na co chcecie czekać. Od półtora roku nic się nie zmieniło, Ale zrobię, jak chcecie. Nakażę reszcie zwiadowców, by nic nie rozpowiadali.- powiedział z rezygnacją Minho.
- Tak będzie najlepiej. Nie siejmy niepotrzebnie paniki. Tylko tego by nam brakowało, żeby streferzy zamienili się w bandę szalejących małp. Mamy względny spokój, to go utrzymajmy.- rzekł przywódca z powagą w głosie. Newt spoważniał i bacznie przyjrzał się chłopakowi. Jak mógł uważać, że w tym miejscu panuje spokój?
- No właśnie, względny. Dzisiaj kolejna osoba ucierpiała z powodu Matta.- Alby skierował pytające spojrzenie ku blondynowi.
- Kto niby tym razem?- rzekł z niedowierzaniem.
- Dziewczyna- rzucił Minho- widzieliśmy ślady na jej ręce.
Newt opowiedział, co zaszło w szopie i przed obiadem. Nie ominął żadnego ważnego szczegółu. Miał nadzieję, że teraz ich przywódca zrozumie jacy tamci są niebezpieczni i ich osądzi. Ku ich irytacji czarnoskóry tylko westchnął i spuścił wzrok.
- Znowu chcecie zaczynać ten temat? Myślałem, że wyraziłem się jasno. Nie mamy pewności czy to on lub kto inny. Dopóki nie nakryjemy go na gorącym uczynku, nie zamierzam stawiać go przed Radą.- popatrzył na chłopaków. Nie byli zadowoleni z jego decyzji.
- Ale nad czym się tu zastanawiać?!- powiedział Mihno podniesionym głosem- sami donieśliśmy ci o przynajmniej sześciu zajściach. Wiemy, że gdy prowadziłeś przesłuchania, wykręcali się wypadkami przy pracy... Ale to dlatego, że zostali zastraszeni! Tak samo Lorena. W jej przypadku możemy nawet domyślać się, że chodziło o coś więcej niż tylko terror dla przyjemności.- przerwał. Spojrzał na Newta. Ten pochwycił jego spojrzenie i skinął lekko głową.
- Dokładnie. Alby, powiedz nam, na co ty czekasz? Aż ktoś naprawdę ucierpi? Aż cała strefa zostanie sterroryzowana przez tego łajdaka? Uznaję wszystko co robisz za słuszne, ale tego jednego nie rozumiem. Po co go tu jeszcze trzymasz?- Newt przetarł twarz i uniósł rękę w geście zapytania. Prowadzili tego typu rozmowę już nie pierwszy raz. Niestety jak dotąd nie udało się przekonać Alby'ego do tego, by jakkolwiek go ukarać.
- Mówiłem wam. Trafił do tego pikolonego miejsca zaraz po mnie, a wy dopiero w pierwszej z trzech grup. Był tu od początku. Pomógł mi to zorganizować. Dlatego mam go ot, tak wygnać?!- przerwał, a po chwili dodał już spokojniej, w dalszym ciągu nie patrząc im w oczy- to był mój przyjaciel.
- Właśnie, był. My też nimi jesteśmy. Streferzy to nasza rodzina, a ty pozwalasz, by ktoś ją krzywdził w ten czy inny sposób. Po przybyciu drugiej grupy z komandem zmienił się, przeszedł na ich stronę. Dlaczego nie chcesz tego w końcu dostrzec? Nie wiem co mamy jeszcze ci powiedzieć, żebyś przejrzał na oczy.- powiedział Minho, rozkładając ręce w geście bezradności.
Alby gorączkowo zastanawiał się co zrobić. Nie dość, że prawdopodobnie stracili szansę na wydostanie się, to dodatkowo powróciła sprawa Matta. Nie chciał rozdrapywać starych ran, jednak miał świadomość zaistniałej sytuacji. Z jednej strony uważał utrzymanie ładu, spokoju i bezpieczeństwa za jego priorytet. Z drugiej strony wygnanie kogoś takiego jak Matt łączyło się dla niego z okropnym bólem. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, jednak wraz z przybyciem komanda, na światło dzienne wyszła prawdziwa twarz szatyna. Stał się opryskliwy, wulgarny i agresywny. Z człowieka, który był gotowy pomóc każdemu, kto o to poprosił, zamienił się w zimną kreaturą, która była zupełną odwrotnością osoby, którą znał Alby. Chłopak bardzo ubolewał z tego powodu, mimo to nie był w stanie nakłonić go, by wrócił na właściwą drogę. Wiedział, że kiedyś ten dzień nastąpi, że będzie musiał go wyrzucić razem z komandem. Mówiąc, że sam musi go przyłapać na jakimś przewinieniu, chciał odroczyć moment, w którym nie będzie już wyjścia. Uświadomił sobie, że ten moment właśnie nadszedł. Z bólem serca oświadczył:
- Zgoda, wygnamy go razem z komandem- spojrzał na zaskoczonych kolegów- jednak muszę go na czymś przyłapać. Mówiliście, że prawdopodobnie chciał dobrać się do dziewczyny, więc sprowokujmy pewną sytuację...
- Co?!- krzyknął Minho- mamy pozwolić by coś jej zrobił?!
- Przecież to niemoralne.- dodał sfrustrowany Newt.
- Gdybyście mi nie przerywali, dowiedzielibyście się, że będziemy ją mieć na oku.- przerwał i przejechał wzrokiem po twarzach kolegów. Po chwili dodał:
- Mam pewien plan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemaneczko!
Ciekawe, co ten Alby znowu wymyślił?
Przychodzę do was z nowym rozdziałem. Co prawda jest krótszy, ale mam nadzieję, że i tak was zaciekawił. Następny pojawi się standardowo w ciągu tygodnia.
Chciałabym jeszcze wspomnieć, że piosenki, które ukazują się w mediach niekoniecznie odnoszą się do rozdziałów. Chciałam po prostu pokazać coś ciekawszego niż to co często leci w radiu, jednocześnie dzieląc się moją malutką pasją czyli dobrą muzyką.Na koniec, życzę wszystkim dużo zdrówka w obecnej sytuacji i do następnego!
Pozdrowionka🌹
CZYTASZ
Promise || Więzień labiryntu
Fanfiction|Wyjdą| "Dziewczyna pomachała mu przed oczami kawałkiem kurczaka i plastrem ananasa z puszki. - Weźmy na przykład te dwa produkty. Słodko- kwaśny smak ananasa nie współgra z delikatnym i przyprawionym mięsem. Nie pasują do siebie, tak samo, jak ja i...