Rozdział 16

1.2K 49 8
                                    

Poczułam delikatny dotyk na ramieniu. Uniosłam zaspana lekko głowę, odgarniając z twarzy pojedyncze pasma włosów.
-Nina, choć, zabiorę Cię do domu. Musisz się wyspać. - wyszeptała kobieta. Spojrzałam na wciąż śpiącego mężczyznę na szpitalnym łóżku.
Leżał w tej samej pozycji co wcześniej, maska od respiratora wciąż była przymocowana do jego ust i nosa.
Nie chciałam go tutaj zostawiać samego.

A jak się obudzi i nie będzie wiedział co się dzieje i gdzie jest?
A jak coś złego się wydarzy?
A jak umrze? A mnie tu nie będzie?

-Nie, ja zostanę. - przetarłam dłonią oczy i ziewnęłam zakrywając usta. Wyprostowałam plecy i przeciągnęłam się lekko, ale ta czynność nasiliła tylko ból w odcinku lędźwiowym, jak i szyjnym.

-Zawiozę Cię do domu i wrócę tutaj, jak się wyśpisz to mnie zmienisz. Zgoda? - zaproponowała ponownie. Zerknęłam na nią przez chwilę, jej fryzura wciąż wyglądała praktycznie idealnie, tak samo jak delikatny makijaż, jedynie pogłębione cienie pod oczami oraz wyraźny brak błysku w oczach świadczyły o tym, że jej również przydałby się sen.
Byłam naprawdę wykończona, a wizja dużego wygodnego łóżka była bardzo zachęcająca. Całą noc przysypiałam, po czym znowu się budziłam i tak aż do teraz. Nawet nie chcę zgadywać jak wygląda moja twarz. Rozmazany i wykruszony tusz do rzęs zapewne ozdabia moje i tak podkrążone oczy, spierzchnięte usta czuję bez potrzeby ich dotknięcia, a włosy powychodziły mi z warkocza pod każdym możliwym kątem.

-Jesteś pewna? - zapytałam ponownie. Instynktownie wielokrotnie przeciągając wnętrzem dłoni po roztrzepanych włosach, próbując je ujarzmić.
Rita podniosła swój Kardigan w wielbłądzim kolorze z oparcia siedzenia i zawiesiła go sobie na pulchnych ramionach, po czym zabrała z szafki telefon oraz klucze do auta z doczepionym breloczkiem kolorowej żaby i wsadziła do czarnej skórzanej kopertówki.
-Jestem. - uśmiechnęła się pocieszająco. Spojrzałam ostatni raz w kierunku łóżka i ruszyłam w ślad za macochą, cicho krocząc do wyjścia.
Postawa kobiety nie była już tak zgrabna jak zazwyczaj, z pośpiechu nawet nie przebrała butów i musiała męczyć się na tak niebotycznych szpilkach przez tyle godzin.
Koszmar. 

Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic, aby choć trochę rozluźnić spięte mięśnie na całym ciele.
Położyłam się do swojego łóżka.
Oczy same mi się zamknęły, jednak gonitwa myśli nie dawała za wygraną, wciąż od nowa nękając mnie urywkami wczorajszych zdarzeń. Kręciłam się pod kołdrą nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Na zewnątrz słońce zdążyło już przegonić macki nocy. Normalnie o tej godzinie wstałabym, aby wyszykować się do szkoły. Dzisiaj jednak jestem usprawiedliwiona i nie zamierzałam się do niej wybrać.
Zeszłam więc do kuchni, po coś do picia i tabletkę na ból głowy. Widziałam, że Rita chowała je w jednej z górnych szafek. W powietrzu unosił się zapach świeżo zmielonej kawy, czyli któryś z chłopaków już był na nogach. Zapewne Taylor, to on zazwyczaj przygotowywał śniadanie i zaparzał kawę.
Otworzyłam lodówkę z podwójnymi drzwiami i sięgnęłam po małą wodę w butelce. Nie wiem kto ją tu stawia, ale zawsze jest przynajmniej jedna butelka. Na półkach stały półmiski z jedzeniem przykryte folią spożywczą. Gula znowu urosła mi w gardle na ten widok. Wczoraj mieliśmy zjeść wspólnie kolację, widziałam zadowolenie na twarzy ojca, gdy przystałam na tę propozycję.
Gdyby on wczoraj umarł, nie wybaczyłabym sobie nigdy mojego zachowania wobec niego, w jak paskudny sposób go traktowałam.
To miała być kara dla niego, ale o mało nie dostałam rykoszetem, a to by mnie zniszczyło.
Zamknęłam lodówkę i zaczęłam szukać po szafkach tabletek przeciw bólowych.
Zawiasy w drzwiach skrzypnęły, gdy Taylor wszedł do pomieszczenia. Zerknęłam na niego. Przywitałam się krótkim ,,Hej" i wróciłam do przeszukiwania szafek.

-Czego szukasz? - zapytał podchodząc bliżej. Zaprzestałam przeszukiwania i spojrzałam na niego.
-Tabletek na ból głowy. - powiedziałam. Taylor podszedł do mnie wyciągnął rękę ponad moją głowę i zanurkował nią w szafce, którą przed chwilą przeglądałam.
Wyciągnął mały kartonik Paracetamolu i podał mi go.
-Dzięki. Nie zauważyłam ich.
-Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał. Przez jego współczujące spojrzenie zachciało mi się płakać.
-Mam już wszystko. - uśmiechnęłam się lekko, unosząc butelkę wody i potrząsając małym kartonikiem.
-Przykro mi z powodu tego co się stało. - Wyszeptał.
-Dzięki. - odchrząknęłam, aby pozbyć się chrypki z głosu.
-Hej, kwiatuszku. - mruknął pocieszająco. Odwzajemniłam uśmiech. Próbował mnie rozbawić. Zwykle odpowiedziałabym coś z pszczółką w zdaniu lecz dziś nie miałam ochoty na żarty. Złapał obiema dłońmi moją twarz, spojrzał mi w oczy, po czym przytulił moją głowę do swojej piersi.
Chłopak był opiekuńczy, temu nie można było zaprzeczyć, mimo, że przez większość czasu zachowywał się jak duże narcystyczne dziecko to w dalszym stopniu był czuły i opiekuńczy.
-Wszystko będzie dobrze. Mama mówiła, że jest wszystko ok.
Poza siniakami i dwoma złamanymi żebrami nic mu nie jest. - wciąż tulił do piersi moją głowę i głaskał mnie po włosach.
Ten dotyk był kojący, przyjemnie było czuć, że nie jest się więcej samemu i jest jeszcze ktoś kto będzie próbował nas pocieszyć, chociaż nigdy wcześniej bym się tego nie spodziewała. Chociaż... Jakby się głębiej nad tym zastanowić to w sumie takie zachowanie Taylora nie jest zaskakujące, on taki właśnie był, większym zaskoczeniem było dla mnie natomiast wczorajsze zachowanie Jacoba. Po nim tego akurat spodziewać się nie mogłam.
Ten chłopak był jedną wielką chodzącą sprzecznością.

Gra Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz