Rozdział 4

1.5K 49 4
                                    


Wracam do domu o wiele wcześniej, niż z początku zamierzałam. Ten idiota Jacob zepsuł mi zabawę, odstraszając chłopaków.
Chyba wziął sobie za punkt wieczoru, aby w ten sposób mnie wkurzać. Co ja mogłam? Udawałam, że mnie to nie rusza, ale no kurde. Za każdym razem, gdy ktoś do mnie zagadał , on pokazywał się na horyzoncie i moi potencjalni adoratorzy, szybciutko się ulatniali, później, już kompletnie nikt nie był mną zainteresowany, tak jakbym była w jakiś sposób naznaczona i tym samym nieosiągalna.

-Gdzie byłaś? - słyszę głos ojca z salonu. Siedzi wygodnie w brązowym fotelu przy zapalonej lampce i robi z siebie przykładnego rodzica. Gdyby ktoś z boku to zobaczył, bez wątpienia stwierdziłby, że to zwykły, troskliwy kochający tatuś. Ja jednak wiem swoje.
-Na imprezie. - mówię na odczepnego.
-Nina. Nie zachowuj się tak. Dlaczego mnie tak traktujesz? - ojciec wstał ze skórzanego fotela. Miał na sobie szary T-shirt i bawełniane spodnie w kratę, był w piżamie. Nic dziwnego mamy pierwszą w nocy.
-Niby jak? - robię znudzoną minę.
-Właśnie tak. - wskazuję ręką moją postawę.
-A czego ty się w ogóle spodziewałeś? Może myślałeś, że rzucę Ci się na ręce jak mała dziewczynka, że będę posłuszna, grzeczna i potulna jak baranek? Może liczyłeś, że będę wdzięczna, że przygarnąłęś taką przybłedę jak ja.
-Nina... -ojciec chciał coś powiedzieć, lecz mu przerwałam.
-Skończ! Na szacunek trzeba zasłużyć, a zostawiając swoją córkę i żonę dla innej baby, zdeptałeś go sam sobie doszczętnie. Jestem tutaj, bo muszę, nie z wyboru. - wykrzyczałam mu i od razu poszłam szybkim krokiem do swojego pokoju.

Poszłam się wykąpać, aby zmyć cały makijaż. Chyba najgorszą rzeczą dla mnie jest, iść spać w pełnym makijażu... Pełny mocny makijaż zawsze po paru godzinach mnie strasznie denerwuje. Czuję, że mam coś na buzi i nie lubię tego uczucia. Zresztą, gdy zostawię podkład na twarzy, mogę być pewna, że na następny dzień będę miała pryszcze. Wykąpałam się i od razu położyłam się spać, zasypiając w mgnieniu oka.
Ze snu wyrywały mnie denerwujące odgłosy zza drzwi. Podnoszę głowę i nasłuchuje dokładnie jeszcze raz.
Słyszę, jak ktoś jęczy mi pod drzwiami. Wkurzona wstaje i ruszam do drzwi, aby uciszyć te osoby.

-Możecie się w końcu zamknąć?- mówię na głos, otwierając drzwi.
Widzę Taylora całującego jakieś latawisko.
-Idź spać siostra. - mówi i macha ręka w moim kierunku.
-Siostra?-odzywa się blond czupryna i od razu ją poznaje, oczywiście szkolna lala. Ta sama, co zazwyczaj się plącze przy Taylorze.
-Zabierz tę jęczącą naiwniaczkę do siebie, a nie będzie mi darła japę pod drzwiami.
-Zważaj sobie ze słowami prostaczko.-odzywa się blond czupiradło. Taylor przytyka jej palec do ust i mówi.
-Ciii, chodź. - obejmuje ją w pasie i prowadzi do siebie.

Nic więcej się nie odzywając, zamykam drzwi od pokoju i wracam do łóżka. Za oknem zaczyna powoli świtać, przykrywam się kołdrą po same uszy i ponownie zasypiam.

Rano zostaje ponownie drastycznie obudzona hukiem.
Do pokoju wchodzi Jacob, drzwi odbiły się od ściany, robiąc ogromny grzmot.
-Pobudka!-krzyczy i staje przede mną.
-Dobrze się czujesz?
-Nie bardzo. - mówi i przyciąga krzesło od biurka.
-Żadna Ci nie dała? Tak mi przykro. - robię smutną minę i obracam się w drugą stronę...
-Nie przeginaj. Skąd go znasz? - pyta nagle.
-Weź, daj mi spokój i wyjdź stąd w ogóle. Trochę prywatności.- Mówię złośliwie.
-Odpowiedz. - warczy. Nie muszę go widzieć, aby wiedzieć, że jego żyłka na czole pulsuje teraz jak oszalała.
-Nie! - uśmiecham się w myślach. Chłopak wstaje i ściąga ze mnie gwałtownie kołdrę, czym mnie zaskakuje.
-Mów. - warczy.
-Ty jakiś nienormalny jesteś. Nic ci kuźwa nie powiem. - drę się do niego i naciągam bardziej moją nocną koszulę.
-Spokojnie, nie masz niczego, czego bym już nie widział. - mówi i siada ponownie na krzesło. - Skąd znasz Isacca? - ponownie zadaje pytanie.
-znikąd, wczoraj go poznałam. A teraz oddaj mi kołdrę, bo mi zimno.-wyciągam dłoń w jego stronę.
-Masz z nim więcej nie rozmawiać. - gdy te słowa opuściły jego usta, zaczęłam się śmiać.
-Zabawny jesteś.- W tym momencie wchodzi Taylor.
-Co my tu mamy? - jego oczy zaświeciły się na mój widok.
-Daruj sobie. - mówię.
-Świetne masz nogi, siostra. - dodaje Taylor i kładzie się koło mnie na łóżku.
-Nie jestem twoją siostrą, wiec przestań to powtarzać.
-Masz rację, szkoda by było, gdybym nie mógł Cię kiedyś spróbować. - Jacob Śmieje się, a ja jeszcze bardziej się wkurzam.
-Jesteście popaprani. - Wstaje z łóżka, lecz Taylor zdążył mnie chwycić za koszulę i pociągnąć w tył. Padam do tyłu wprost w ramiona Taylora, ale wyrywam się szybko i staje na nogach. Taylor opiera głowę o wezgłowie mojego białego łóżka i uśmiecha się do mnie głupio.

Gra Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz