Rozdział 1

1.9K 68 4
                                    

   Minęło już kilka dni od mojego przyjazdu do ojca. Dostałam swobodę taką jaką potrzebowałam. Moje nastawienie było, aż nad zbyt czytelne dla wszystkich, dlatego nie próbowali na siłę umilać mi czas.
Tata wiecznie pracował, Rita, także prowadziła swoją firmę, więc też była ciągle na rozjazdach, zostają tylko tych dwoje... Jacob i Tayler.
Na szczęście, przez te cztery dni, które tutaj jestem, widziałam ich, a raczej ich wychodzące plecy za drzwi, może z trzy razy... Zero stresu i niepotrzebnych konfliktów.
Przez czas spędzony w domu mogłam poznać okolicę i drogę do szkoły, gdyż dzisiaj nadszedł właśnie mój pierwszy dzień.
-Nina wstawaj, to cię podwiozę do szkoły. - słyszę ojca za drzwiami, trzymając w ręce prostownice.
-No. - burczę krótko i słyszę, oddalające się kroki. Może jestem surowa dla niego, ale jeszcze musi pocierpieć. Nie jestem gotowa n la pojednanie, nie wiem czy kiedykolwiek będę.

Wyprostowałam do końca włosy, przebrałam się w moje ulubione ciemne jeansy i biały T-shirt, zrobiłam delikatny makijaż, ograniczając się do użycia tuszu do rzęs oraz podkreślenia brwi, po czym zeszłam na dół, zamykając za sobą brązowe drzwi.
-Cześć. -mówię bez entuzjazmu, siadając przy blacie kuchennym, gdzie stała Rita ze spiętymi wysoko włosami w elegancki kok. W ręce trzyma kubek kawy i zwisa nad skupiona nad jakimiś papierami.
-Witaj słońce. Dobrze spałaś? - odezwała się żona ojca. Ojciec spogląda na mnie swoimi zielonymi oczami w milczeniu, czekając na moją odpowiedź.
-Tak.- Nalewam sobie kawy do kubka i przez chwile delektuje się wyłącznie samym zapachem. Uwielbiam zapach kawy, był dla mnie bodźcem, zmuszającym do działania.

Grobową ciszę w kuchni przerywa hałas wydobywający się z korytarza za nami, poniekąd był moim ratunkiem, którym osoby w kuchni się zainteresowały. Po chwili do pomieszczenia weszli dwaj bracia. Stanęli przede mną, więc mogłam im się trochę dokładniej przyjrzeć.
-Dzienndobrek. – odezwał się Tyalor.
Był niczym skowronek o poranku, piskliwy i strasznie wkurzający. Dorośli przywitali się z nim, jednak tata nie wykazywał takiego entuzjazmu co chłopak. Spojrzał na mnie i wrócił do czytania gazety.

Taylor i Jacob nie różnili się dużo od siebie. Taylor miał piwne oczy i słodkie dołeczki jak się uśmiechał, natomiast Jacoba oczy były koloru szarego, przypominały stal albo zachmurzone niebo. Barwa jego tęczówki idealnie współgrała z lodowatym spojrzeniem, którym mnie poczęstował i mocno kontrastowała z ciemnym odcieniem włosów.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że ta cała sytuacja nie podoba im się tak samo jak mnie.
Obydwoje mieli ciemne włosy, choć Taylora fryzura znacznie różniła się od tej na głowie jego brata. Boki krótko przystrzyżone z widocznymi wzorkami utworzonymi za pomocą brzytwy, natomiast głowę Jacoba pokrywała burza czarnych loków przeczesana palcami, tworząc artystyczny nieład. Spojrzałam z powrotem na Taylora, obserwując jak opiera się o kant blatu kuchennego, zaciskając na nim palce, przez co mięśnie jego rąk napięły się. Zerknęłam na drugiego i natrafiłam na złowrogie spojrzenie. Prychnęłam głośno, zwracając tym zachowaniem uwagę reszty i wlepiłam wzrok w telefon.
-Chodź Nina, zbieramy się. - powiedział ojciec i wyszedł z kuchni, nie czekając na mnie. Podniosłam się z mojego miejsca, podnosząc swój prawie do końca opróżniony kubek.
-Zostaw, ja go schowam. - powiedziała uprzejmie macocha, obserwując mnie. Obróciłam się i ruszyłam do drzwi.
-Pa, siostrzyczko. -powiedział uwodzicielskim głosem Taylor, przez co się spięłam, ale wolałam nie reagować. On był niczym małe dziecko, które czekało na nowe wyzwanie. Gdybym zaczęła swoją pyskówkę, stałabym się jego celem, przez co ciągle mówiłby do mnie w ten sposób. Obrałam więc inną metodę, metodę mam was gdzieś.
-Do zobaczenia, Rito. – podkreśliłam ostanie słowo, aby dotarło do kogo się zwracam.
-Do zobaczenia słońce, baw się dobrze. - odpowiedziała Rita z uśmiechem na twarzy.

Gra Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz