Rozdział 7

1.5K 65 2
                                    

Następnego dnia wstałam dosyć późno. Słońce przebijało się przez ciemne zasłony, rażąc w oczy.
Nikt nie wtargnął do mojego pokoju, dlatego mogłam się bez problemu wyspać. Poleżałam dłuższą chwilę w łóżku, przeglądając media społecznościowe. Na widok opublikowanych zdjęć przedstawiających moich przyjaciół z miejsca, w którym kiedyś mieszkałam, odczułam smutek, który powoli wylewał się w moim wnętrzu. Niczym masochistka, obejrzałam wszystkie nowo opublikowane  zdjęcia. Moi znajomi dobrze się bawili. Nikt nie przejmował się tym, że nie ma mnie z nimi. Coraz rzadziej pisałam z przyjaciółmi, mimo, że od mojego wyjazdu minęło parę tygodni.
To smutne... Nie miałam już nikogo, nikogo na kim by mi zależało.
Po przeglądnięciu większości nowych postów, znudzona, napisałam do Natalie.

-Hej, kiedy wracacie?
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku. Cieszę się, że pojawiła się w moim życiu.
-Stęskniłaś się? - po chwili dostaję odpowiedź.
-Bardzo. Umieram z nudów.
-Właśnie się pakujemy i za jakieś trzydzieści minut będziemy wracać.
-Dzisiaj jest wyścig, idzimy?
-Pewnie, skoro chcesz.
-Isaac mnie zaprosił. - przegryzłam lekko wargę, ciekawa reakcji Natalie.
-Wow, tego się nie spodziewałam. Co mnie jeszcze ominęło? - pyta dziewczyna.
- Spotkałam się z nim tak jak planowałam i było całkiem nieźle, resztę opowiem Ci jak wrócisz.
-Ok, idę pomóc chłopakom.
-Daj znać jak będziecie na miejscu. - napisałam i odłożyłam telefon.

Od wczoraj nie wynurzyłam się z  pokoju. Tata, gdy wrócił do domu, zapukał do moich drzwi, ale udawałam, że śpię, na pewno Rita mu powiedziała, że byłam wczoraj wściekła i chciał sprawdzić czy wszystko u mnie dobrze...
Założyłam na siebie ubranie sportowe, aby pójść trochę pobiegać.
Dalsze siedzenie w pokoju było nie do zniesienia.
Spojrzałam na telefon przed wyjściem, dostałam odpowiedź od Natalie i postanowiłam napisać jeszcze do Isaaca czy wczorajsza propozycja jest aktualna.
Starałam się mu wczoraj wytłumaczyć, dlaczego pojechałam z Jacobem i chyba to zrozumiał. Napisałam mu po prostu prawdę, że nasi rodzice się pobrali. Zaskoczyło go to, ale nie zniechęciło.
Zdaje sobie sprawę,że chłopak nie należy do grzecznych chłopców, jednak nie przeszkadza mi to, w dodatku fakt, że wkurza to Jacoba, podwójnie mnie nakręca.
Wkurzanie przyrodnich braci zaczyna wchodzić mi w krew.

Zeszłam do kuchni po wodę.
Taylor stał przy kuchence robiąc sobie śniadanie. Zaskoczył mnie ten widok.
-O proszę. - przeciągnęłam dla efektu. - jednak nie ma dwóch lewych rąk. - zakpiłam żartobliwie.
-Ciebie też miło widzieć kwiatuszku. - powiedział, nie obracając się.
-Co tam kuchcisz? - spytałam nachylając się mu przez ramię. Taylor był chyba jedyną osobą w tym domu, którą jako tako lubiłam. Mimo naszych ciętych rozmów i jego sprośnych zaczepek, był sympatyczny w przeciwieństwie do swojego brata.
Jego ciało spieło się gdy się o niego otarłam.
-Kotku, nie ocieraj się tak o mnie, bo prowokujesz mnie do czegoś, za co będę miał przerąbane. - zauważyłam uśmiech na jego twarzy, czyli znowu ze mnie żartował.
-Nie wiem o co ci chodzi. - podeszłam do lodówki z uśmiechem na ustach.
-Tak lepiej. - powiedział i zerknął w moją stronę. Wyciągnęłam zimną butelkę wody z lodówki, po czym oparłam się o nią.
-Ćwiczysz? - patrzyłam na niego i na jego umieśnione ręce. - upiłam łyk wody, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak odstawił patelnie z jajecznicą na deskę.
-Nie patrz tak na mnie kwiatuszku.
-Dlaczego?
-Bo nie powinnaś mnie pożerać wzrokiem. - nałożył jajecznicę na trzy talerze. Podszedł do mnie wręczając mi jeden z nich. Wzięłam od niego talerz, ale chłopak nie puścił go. Patrzyłam mu w oczy, uśmiechnęłam się.
-Dziękuję braciszku.
-Nie wygaduj do mnie w tej chwili takich rzeczy. - skrzywił się lekko, ale nie odsunął się. Chciałam coś powiedzieć, ale w tej chwili wszedł Jacob do kuchni. Spojrzał na nas zaskoczony, Taylor puścił talerz, który ciągle trzymał w ręce. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Przeszkodziłem w czymś? - zapytał drugi z braci, zabierając dla siebie talerz.
-Nie. - powiedział Taylor.
-Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jak tam twój chłopak, wydawał się wczoraj nie zadowolony, gdy go dla mnie zostawiłaś. - zaśmiał się Jacob, zajmując miejsce przy wyspie kuchennej.
-Nie zostawiłam go dla ciebie. Tylko, dlatego, że skłamałeś. - usiadłam przy blacie ze swoim talerzem. Specjalnie usiadłam blisko Taylora. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Tak czy inaczej byłaś ze mną.-zajadał się swoją porcją jajecznicy.
-Nie dodawaj sobie dupku. -powiedziałam przesłodzonym głosem, na co obydwoje się zaśmiali. Dokończyłam swoje śniadanie. Włożyłam talerz do zmywarki. Zamierzałam biegać, ale po śniadaniu z pełnym brzuchem nie był to najlepszy pomysł, gdy tylko przebiegłabym parę dziesiąt metrów, zaraz skończyłabym z głową w krzakach. Już to przerabiałam, także mówię z doświadczenia.

Gra Pozorów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz