Kolejny dzień w szkole, nie różnił się niczym od poprzednich. Trzy godziny Matematyki wyprały mi mózg doszczętnie. Kto w ogóle układa tak beznadziejny plan zajęć.
-Myślałam, że tego nie przeżyje.- wzdycha Natalie, wychodząc z sali.
-Dokładnie o tym samym właśnie myślałam. Jeszcze tylko zajęcia fizyczne i w końcu wolne.- mówię, gdy przechodzimy przez korytarz pełen uczniów.
-Ćwiczysz?- pyta rudowłosa.
-Pewnie. A ty?- odpowiadam.
-Jeszcze się zastanawiam. Dzisiaj Max ma mnie odwieźć po szkole do domu, więc nie chcę śmierdzieć potem.
-Raczej nie będziemy biegły maratonu.- śmieje się. Z góry wiadomo, że to kolejna jej wymówka.
-Co masz dzisiaj w planach? - pyta, zmieniając temat. - Ja zamierzam uwieść Max'a i oddać mu moje dziewictwo.- porusza śmiesznie brwiami, na co parskam głośnym śmiechem.
-To się nazywa plan doskonały. - śmieje się.
-Ja zamierzam... - zawiesiłam się. Nie wiem, co zamierzałam robić, nie miałam żadnych planów , ani znajomych pomijając Natalie, która jak wiecie, miała już plan dnia, a ja nie zamierzałam być piątym kołem u wozu.
-Muszę ogarnąć rzeczy z przeprowadzki... - kłamie. Koleżanka na pewno zaraz by zaproponowała wspólne spędzanie czasu. Nie chcę się nikomu narzucać.
-Jeszcze tego nie zrobiłaś? - kręci głową, niedowierzająco.
-Jak widać. - wzruszam ramionami, na których po chwili spoczęło ciężkie ramię.
-Cześć kwiatuszku. - słyszę głos Taylora, uśmiecha się szeroko. - Cześć piękna. - zwraca się również do Natalie, po czym puszcza jej oko. Twarz dziewczyny zrobiła się lekko czerwona, uśmiechnęła się szeroko. - Cześć Tay. - odpowiedziała, przytulając, książki do piersi.
-Twój ojciec kazał przekazać, że go dzisiaj wieczorem nie będzie.
-Ha! - Bucham udawanym śmiechem. Obydwoje wiedzą, jaki miałam do niego stosunek.
-Ja ci mogę dotrzymać towarzystwo, jak chcesz.- chłopak przejechał mi delikatnie palcami po szyi.
-Zabieraj te paluchy ode mnie. - strząsnęłam jego ramie z siebie.
-Aż tak zdesperowana nie będę. - mówię, po czym uśmiecham się do niego szeroko. - A teraz leć dalej, pszczółko, zapylać swoje kwiatki.
-Seksownie... - mówi, przeciągając to słowo, zatrzymuje się nagle, ale nie oglądam się za siebie, aby zobaczyć, co robi.
-Na twoim miejscu przyjęłabym jego propozycje. - mówi dziewczyna, oglądając się za siebie.
-To trza było ruszyć buzią i się odezwać, na pewno Ciebie również chciałby uszczęśliwić.
-Nie, ja muszę się skupić na tym, co osiągalne, a Taylor niestety nie jest. - Wykrzywia usta zrezygnowana.
-Gadasz głupoty, niby w czym jest lepszy od Ciebie? - pytam z podniesionymi brwiami. Natalie chyba ma jakiś problem sama z sobą.
-W niczym nie jest lepszy, nie o to mi chodziło. Miałam na myśli, że jest tylko na chwilę, nie jest osiągalny na stałe. - wyjaśniła uśmiechnięta. - Co nie zmienia faktu, że jest wart chwili zapomnienia. - uderzyła we mnie biodrem.
-Fuu. - mówię, ale szczerzę mówiąc, Taylor był naprawdę uroczy i pociągający.Wraz z Natalie kierowałyśmy się na ostatnią lekcję. Zajęcia miały odbyć się na sali gimnastycznej, która była w oddzielnym budynku przy boisku. Wyszłyśmy na dwór, przed szkołę. Na parkingu, gromadziła się większa część młodzieży. Uczniowie gromadzili się grupkami przy swoich bądź cudzych autach. Natalie opowiadała mi właśnie, że na weekend jedzie gdzieś z bratem i Maxem nad jezioro i że ja też powinnam.
-Będą też inni. - powiedziała tak, jakby to miało mnie przekonać.
-To znaczy, kto będzie? - pytam.
-Na przykład twoi bracia. - znowu zrobiła to coś z brwiami.
-Mam dosyć ich towarzystwa w domu, nie mam zamiaru ich oglądać poza nim.
-Jesteś chyba jedyną osobą na tym świecie, która nie oddałaby by nerki za ich towarzystwo. Oho.. O wilku mowa. - Natalie spojrzała w dal na czarnego Suv-a-. Podążyłam za nią wzrokiem i zobaczyłam Jacoba opierającego się o swoje auto.
-Jak już mówiłam, nie są w moim typie. - spojrzałam z powrotem na koleżankę.
-Kłamczucha. - śmiała się.W szkole udajemy wspólnie z moimi przyrodnimi braćmi, że się nie znamy, większość nie wie, że jesteśmy tak jakby rodziną. Przynajmniej ja udaje, jak widać Taylor nie chce nic utrzymywać w tajemnicy. Zdaje sobie sprawę, że z czasem i tak się wszyscy o tym dowiedzą, ale nie muszą już teraz. Wspólny wypad nad jezioro, bądź gdziekolwiek oni się wybierają, jest nie realny.
Lekcja wychowania fizycznego przebiegła bardzo szybko, miałam wrażenie, że zbyt szybko. Natalie nie uczestniczyła w przeciwieństwie do mnie. Podczas wykonywania ćwiczeń fizycznych mogłam się odprężyć. Jedno z drugim powinno się wykluczać, jednakże mnie sprawiało to przyjemność.
Wyszliśmy wspólnie z dziewczynami z budynku.
-Już jest. - mówi Natalie wskazując na Max'a opartego o samochód w towarzystwie chłopaka, którego już widziałam na nocnych wyścigach. Dziewczyna rozpromieniła się i zarzuciła włosy na plecy, przeciągając po nich palcami, jakby chciała je tym rozczesać. Podeszłyśmy do nich wspólnie.
-Cześć malutka. - powiedział Max, zarzucając dziewczynie rękę na ramię i przyciągając ją do siebie. Natalie zareagowała delikatnym rumieńcem na policzkach. Zabawnie wyglądała. Jej twarz przybierała odcień włosów.
-Hej. - odpowiedziała. - Pamiętasz moją koleżankę z imprezy ?
-Oczywiście, że pamiętam. Kto by zapomniał. - uśmiecha się do mnie i puszcza mi oczko, dzięki czemu dostaje łokciem w żebra od Natalie.
-Żartowałem. - Max zwraca się do mojej koleżanki.
-Cześć. - mówię uśmiechnięta. Zachowanie Max'a zdecydowanie miało swoj cel. Jak widać skuteczny.
-My się jeszcze nie znamy... - powiedział nagle chłopak obok. Od początku czułam na sobie jego badawczy wzrok. Chłopak miał na sobie skórzana czarną kurtkę, szary podkoszulek i powycierane jeansy nisko leżące na biodrach.
-Cześć, Nina. - mówię bezpośrednio do niego.
-Isaac. - podaje mi rękę po czym szybko ją zabiera i zaczyna bawić sie kluczykami od auta. - Spotkaliśmy się już na wyścigach. - przypomina.
-Pamiętam, sorry jeszcze raz za telefon. - robię lekko z kruszoną minę wskazując na telefon w jego drugiej ręce.
-Taa, nic się nie stało. - mówi.
-To jakie plany? - wtrąca się Max.
-A co proponujesz? - mówi Natalie.
-Najpierw muszę odwieźć Cię do domu, a później pomyślimy. - Max robi to samo z brwiami co Natalie, czym ponownie wywołuje u niej lekki rumieniec.
-Ty przestań tak szczuć, bo jeszcze uznam to za zachętę i cię uwiodę.
-Jestem odporny dziecinko.
-To się okaże. - Śmieje się dziewczyna.
-Dobra, ja muszę uciekać. Kartony czekają. - mówię przekładając torbę na drugie ramię.
-Jakie kartony? - pyta Isaac.
-Nina niedawno się tu wprowadziła i jeszcze sie nie rozpakowała.
-To by wiele wyjaśniało.
-Dlaczego? - pytam chłopaka.
-Bo nigdy Cię tu wcześniej nie widziałem, a teraz widzę Cię już drugi raz w przeciągu paru dni.
-Przeznaczenie? - mówię żartobliwie.
-Zdecydowanie.- mówi chłopak. Jego oczy skierowane są w moje. Czuję jak powstaje dziwne napięcie. Przerywam kontakt wzrokowy i oglądam się w bok, chcąc skupić na czymś swoją uwagę. Momentalnie natrafiam na kolejne oczy skierowane prosto w moją twarz. Tym razem szare tęczówki należą do Jacoba. Po jego zaciśniętych wargach mogę stwierdzić, iż nie jest zachwycony moim towarzystwem. O co mu chodzi? - myślę. Moja twarz ponownie wraca do moich towarzyszy, którzy patrzą na mnie wyczekująco.
-Co?-pytam się speszona.
-Max się pytał, czy cię podwieźć.
-Ah, dzięki przejdę się. - odpowiadam.
-Jak chcesz. Natalie wskakuj do auta jedziemy . - dziewczyna żegna się ze mną pospiesznie, zostawiając mnie z Isaackiem samą. Chłopaki mówią coś do siebie i także się żegnają.
-A więc? Co będziemy robić? - odzywa się Isaac.
-Ja idę do domu, a ty nie wiem. - Śmieje się po czym ponownie spoglądam w stronę przyrodniego brata.
-To twoj chłopak? - pyta Isaac.
-Kto?- udaje, że nie wiem o kogo mu chodzi.
-Jacob. - jego wzrok wywierca mi dziurę w twarzy.
-Coś ty, nie. - mówię śmiejąc się.
-Dlaczego pytasz?
-Nie lubimy się za bardzo, a jego wzrok właśnie z pięć razy mnie ukatrupił. - Śmieje się.
-Bez obaw, nie znam go praktycznie.-Isaac nie był za bardzo przekonany moimi słowami, ale nie drążył tematu.
-Ok, to dobrze, chociaż i to by mnie nie powstrzymało przed umówieniem się z Tobą.
-Czy któraś już na to poleciała?
-Zdarzało się. - mówi uśmiechnięty. Miał ładny uśmiech.
-Miło było Cię ponownie spotkać, ale naprawdę muszę już iść. - ponownie przekładam torbę na drugie ramię i zaczynam iść tyłem.
CZYTASZ
Gra Pozorów
Roman d'amourDziewczyna po stracie matki, przeprowadza się do ojca, który ma drugą rodzinę, piękną i poukładaną. Idealną żonę i idealnych synów. Planuję tam zostać tylko tyle, ile musi, nie planuje tam zapuścic korzeni... Twierdzi, że nie pasuje do idealnie wykr...