Aurelia weszła do wielkiej balowej sali. Mocno związane włosy ściskały jej głowę, a wysokie szpilki utrudniały poruszanie się. Nie mogła sobie pozwolić na najmniejszy błąd. W końcu to ma być najważniejsza rozmowa w jej życiu. Musi utrzymać rodzinną fortunę w ryzach inaczej wszystko na co tak ciężko pracowała przepadnie.
- Monico miałaś przyprowadzić Wendy - elegancko ubrana Aurelia podeszła do jednej z pokojówek. Kobieta w stroju kelnerki skinęła głową i skierowała się na górny pokład.
- Ernest zapniesz mi sukienkę? - Wendy spojrzała na przyjaciela.
- Nie ma sprawy - chłopak zgarnął jej długie kasztanowe włosy i zapiął sukienkę. Wendy miała na sobie skromną chabrową suknie na ramiączkach. Nie mogła przyćmić matki chociaż urodą jej zupełnie dorównywała. Wielokrotnie słyszała, że wygląd odziedziczyła po matce, a umysł po ojcu.
- Panienko Wendy - do pomieszczenia weszła pokojówka - Matka mnie po ciebie posyła.
- Oczywiście - pożegnała wzrokiem Ernesta i wyszła z pokoju.
Przy stoliku siedziała już spięta Aurelia ze swoimi gośćmi. Maria i Rafael Goldowie. Aurelia chciała z nimi omówić jej propozycję biznesową. Miała zamiar sprzedać ziemię na południu Anglii aby móc rozwijać się na morzu. Był to odważny krok gdyż żaden z rodu Darlingów wcześniej nawet nie wybiegał myślami za granicę Anglii. Mąż pani Darling dyskutował z Rafaelem, a Maria leniwie wybierała potrawę z menu.
Do sali balowej w końcu przyszła Wendy. Wyszukała rodziców i z wyćwiczoną gracją podeszła do stolika. Powitała gości i zajęła miejsce.- Proszę wybaczyć moje spóźnienie. Służąca się potknęła i zwichnęła kostkę. Musiałam ją odprowadzić do kajut personelu - tak naprawdę nie miało to nic wspólnego z niezdarnością Monici. Spóźnienie Wendy było spowodowane tylko i wyłącznie jej brakiem poczucia czasu.
- Ależ nic się nie stało - pani Gold machnęła ręką. - Cieszę się, że mogę poznać tak dobroduszną dziewczynkę - Wendy uśmiechnęła się na komplement.
- To mnie miło, że mogę poznać tak piękną kobietę. Chciałabym w przyszłości mieć tak lśniące włosy jak pani.
Do stolika podszedł kelner, a goście w oczekiwaniu na posiłek wsłuchiwali się w koncert skrzypków.
- Aurelio opowiedz nam o tym pięknym jachcie. Ta sala, ach. Nie potrafię do niczego porównać jej niezwykłości.
- Schlebiasz mi Mario, jednak zasługą tego jest mój mąż. Poznaliśmy się na jachcie. Oczarował mnie swoją wiedzą o morzu.
Wendy wpatrywała się ze znudzeniem w sałatkę, którą zamówiła jej matka. Miała nadzieję, że szybko ubiją targu, jednak jej rodzicielka jest mistrzem lania wody. Już nie potrafiła zliczyć ile razy słyszała o cudownym spotkaniu swoich rodziców. Za każdym razem zależnie od gości wersja była inna. Nigdy się nie zastanawiała która była tą prawdziwą. Nie miała czasu, żeby zaprzątać sobie głowę takimi drobnostkami. Musiała uczęszczać na lekcje baletu, historii, kaligrafii, musiała być perfekcyjną córką perfekcyjnych rodziców. Mimo wszystko nie przeszkadzało jej to. Miała w tym perfekcyjnym świecie swojego nie perfekcyjnego przyjaciela Ernesta.
- Chciałabyś już zawsze żyć na morzu? Dlatego chcesz sprzedać ziemię? - tak szybka zmiana tematu trochę zbiła z tropu Aurelie.
- Tak - odłożyła kieliszek z winem - Zamierzamy przeznaczyć większość dochodów na port. Oczywiście wszystkiego nie zainwestujemy. Musimy mieć stabilne źródło dochodów w Anglii.
- Rozumiem. Pozwólcie, że jeszcze przedyskutuje to z mężem - Goldowie odeszli od stolika.
- Pójdę się przewietrzyć - Wendy odeszła od stolika.
Dziewczyna wyszła z sali i odetchnęła świeżym powietrzem. Chłodny wiatr spowodował nieprzyjemny dreszcz. Potarła ręce aby się ogrzać gdy ktoś położył kurtkę na jej ramionach.
- Nie wolisz siedzieć zostać w środku? - Ernest zrównał krok z Wendy.
- Chciałam się przewietrzyć - oparła łokcie na barierce statku.
- Yhm - Ernest oparł się o barierkę plecami.
- Wiesz co chcesz robić w przyszłości? - chłopak spojrzał na nią zdziwiony - Raczej nie będziesz całe życie pracować na statku.
- Polecę tam gdzie poniesie mnie wiatr. A ty?
- Pewnie przejmę pałeczkę po mamie - odgarnęła włosy z twarzy - To ja będę stała na szczycie hierarchii Darlingów.
- Chcesz tego?
- Nie mam innych oczekiwań od życia - spojrzała na księżyc który oświetlał wzburzony ocean.
Statek zakołysał się. Wendy straciła równowagę i wpadła na swojego przyjaciela.
- Wybacz - stanęła na nogi i wygładziła sukienkę, ale po chwili ponownie straciła równowagę przez jeszcze większą falę. Na pokład wlała się woda morska. Ernest podał jej rękę.
- Musimy iść w bezpieczniejsze miejsce - wystraszona Wendy przytaknęła mu. Nadal trzymając ją za rękę zaczął prowadzić ją z dala od barierki. Przeszli obok wejścia do sali balowej. Wendy stanęła jak wryta. W pomieszczeniu się paliło. Wystraszeni goście krzyczeli. Przez dym nie mogła dostrzec rodziców. - Chodź! - Ernest szarpnął ją za nadgarstek. - Na pewno są bezpieczni.
- Musimy im pomóc! - zaparła się nogami.
- Nic nie wskóramy! Musimy iść - chłopak pociągnął ją jeszcze mocniej. Wendy upadła na kolana. Oswobodziła się z uścisku chłopaka i wbiegła do sali. - Cholera!
W sali było pełno dymu. Krzyknęła raz, ale natychmiast zaczęła krztusić się czadem. Po omacku szukała stolika przy którym siedzieli. Dlaczego to robię? Nie dam rady ich znaleźć.
Usłyszała dziwny hałas. Spojrzała się w górę. Ogromny żyrandol który wisiał nad parkietem zaczął spadać w dół. Chciała się podnieść, ale była zbyt przerażona. Później wszystko działo się szybko, zbyt szybko. Usłyszała krzyk Ernesta i poczuła jak jego dłonie odpychają ją na bok. Nie zdążyła zrozumieć co się stało. Wielka fala wlała się do sali balowej i wymyła ją do oceanu.
CZYTASZ
Rejs na Nibylandie | Once Upon a Time
FantasySzesnastoletnia Wendy Darling po katastrofie statku na którym płynęła trafia do Nibylandii. Z opowieści kraina spełnienia marzeń nie ma niczego wspólnego z rzeczywistością. Tam płochliwa nastolatka musi zmierzyć się z własnymi demonami i zagrożeniam...