7 | Kłamstwo

281 13 1
                                    

— To jak go odbijemy? — Spojrzała na szatyna. Peter odwrócił wzrok. — Przecież zamierzasz go uratować. Prawda?

— Nie wiem.

— Nie wiesz? — Zamrugała kilka razy. — O mój Boże. Jesteś nienormalny? — Krzyknęła. — Słyszałam od chłopców, że on jest twoją prawą ręką i wiele razy ryzykował dla ciebie życie, a ty się wahasz? Wskoczyłabym w ogień za moim przyjacielem.

— Nie rozumiesz. Nibylandia może na tym skorzystać.

— Skorzystać na śmierci Felixa? — Powtórzyła nie dowierzając w jego słowa.

— Tak. Jeżeli on umrze piraci nie będą mieli karty przetargowej, a wtedy będziemy mogli ich zaatakować — Wendy spojrzała wściekła na Petera.

— Nawet nie wyobrażam sobie rozważać śmierci przyjaciela dla wyższego dobra. Uratuje go. Z twoją pomocą lub bez niej — wyszła z namiotu. Wszystko się w niej gotowało. Jak można być aż tak podłym. Oddałabym wszystko, żeby tamtej nocy uratować Ernesta.

Rozejrzała się po pustym obozie. Peter dziś nie grał na fletni więc wszyscy chłopcy rozeszli się do namiotów. Czy naprawdę oni wszyscy oddaliby życie za Petera? Czy Peter traktuje Felixa też jako kolejnego chłopca wysłanego na rzeź? Odwróciła się przez ramię. Światło wydobywające się z namiotu Petera zgasło. Może też powinnam pójść spać.

Do uszu Wendy dobiegł cichy szloch. Rozejrzała się po obozie, dostrzegła kogoś pod drzewem gdzie zazwyczaj spędzała wieczory. Podeszła do nieznanej jej osoby. Postać była skryta pod dużą szatą. Dziewczyna kucnęła obok niej i ściągnęła jej kaptur. Zakryła usta z przerażenia. Z pustym wzrokiem leżał chłopiec z poderżniętym gardłem. Wendy cofnęła się. Czuła jakby była w kolejnym koszmarze. Niemożliwe. To ten sam chłopak którego zabili piraci. Chłopak podniósł się z ziemi. Z jego rany na gardle wciąż sączyła się krew. Dziewczyna upadła na ziemię.

— Wendy! — Krzyk Xaviera sprawił, że chłopak zamienił się w czarną zjawę. Czarna postać gapiła się w dziewczynę, a po chwili zniknęła. — Wszystko w porządku? Cała drżysz.

— Nie widziałeś tego?

— Czego?

— Chłopca z poderżniętym gardłem...

— Boże Wendy ty krwawisz - kucnął przy niej. Spojrzał na jej szyje przez co dziewczyna instynktownie jej dotknęła. Spojrzała na brudne od krwi palce.

— To nie moja krew - wytarła szyje szatą.

— To czyja?

— Wolę nie wiedzieć — przełknęła ślinę. — Co tu robisz? Jest późno.

— Słyszałem jak kłócisz się z Peterem — pomógł jej wstać.

— Felixa porwali piraci, a Peter nawet nie chce spróbować go uratować — złapała się za głowę. Przed oczami pojawiły jej się mroczki.

— Powinnaś się położyć—- Xavier ją przytrzymał, żeby nie upadła.

Wendy przebrała się w luźną białą sukienkę i położyła się do łóżka. Obserwowała tańczący płomień świecy stojącej na etażerce. Znowu nie mogła zasnąć, gdy zamykała oczy widziała chłopca z poderżniętym gardłem. Słuchaj Darling. Jeżeli teraz nie zaśniesz nie będziesz miała jutro sił na kłótnie z Peterem. Zamknęła oczy. Minęło kilka minut. No nie da się tak. Zdmuchnęła płomień świecy i ponownie zamknęła oczy.

***

Cisza i pustka. Wendy stała pośrodku niczego. Słyszała tylko swój nierówny oddech.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz