19 | Strachu nie da się odparować

183 11 0
                                    

— Wendy... — chłopak szeroko otworzył oczy.

— Darling — dokończyła. — Na nagrobku niech pisze W e n d y D a r l i n g — przeliterowała. — Błagam nie pomyl się w pisowni.

— Nie chodzi mi o to niemowo — przewrócił oczami. — W końcu rozczytałem tą trzecią emocje — przełknął ślinę. — To odwaga.

Wendy parsknęła śmiechem.
— Dobre Isaac, to ci wyszło.

— Nie żartuje... — zmarszczył brwi.

— Ja i odwaga? — Zasłoniła usta dłonią aby ukryć śmiech. — To tak jak ocean i słodka woda. Nie ma jej tam.

— Jeżeli odparować sól to pozostanie słodka woda.*

— Strachu nie da się odparować, poza tym soli też nie.

— Widzę odwagę chociaż przysłonił ją ciemnozielony strach. Pomimo to kłębi się tam wraz z nadzieją.

— Dobranoc — skończyła rozmowę i ukryła się pod kocem.

Nie chciała kontynuować rozmowy dalej. Dla osób które nie boją się wszystkiego jest to błahe. "Nie bój się" szkoda, że nikt kto się boi nigdy na to nie wpadł. To nie jest w ogóle tak proste. Jest wiele rodzajów strachu ten, który odczuwa Wendy jest przerażająco osłabiający. Czuje strach praktycznie do wszystkiego co może stanowić zagrożenie dla jej życia.

Bała się od dziecka, ale wtedy beztroskie życie pozwalało jej o tym zapomnieć. Dzieci nie martwią się konsekwencjami, po prostu robią. Skaczą do głębokiej wody albo wchodzą na wysokie drzewa. Później przyszedł pobyt w szkole pani Morrison, który prawdopodobnie wywołał u niej traumę. Od momentu, który tam spędziła jej strach się pogłębił. Rodzice odcięli jej kontakt z Ernestem, a ona gniła całe dnie w łóżku bojąc się z niego wstać. Gdy jej rodzice jednak uznali, że bez Ernesta nie ma siły do życia postanowili pozwolić jej się z nim spotykać, ale było już za późno. Strach zawładnął jej życiem.

Odgoniła dalsze wspomnienia i zacisnęła powieki powoli wpadając w objęcia Morfeusza.

***

— Wstajemy — Scarlett odchyliła wejście namiotu wpuszczając do środka światło. Zaspana Wendy podniosła się i przetarła oczy. Rozejrzała się, Isaaca nie było.

— Hej — ziewnęła przeciągając się. Wyspała się pomimo snu w namiocie co było dla niej zaskoczeniem.

— Co się stało z twoimi włosami — Scarlett wbiła swoje szare tęczówki we włosy dziewczyny. Były porozrzucane na wszystkie strony. Przedziałek już dawno się wyprowadził z jej głowy.

— Urok gęstych włosów.

— Nie myślałaś o tym aby je przyciąć? — Wendy złapała za kosmyk włosów. Zapuszczała je od dzieciństwa i teraz sięgały jej za pośladki. Prawda nie była to najwygodniejsza fryzura.

— Jeżeli uda ci się je rozczesać możesz ciąć — w oczach blondynki pojawiły się iskierki podekscytowania.

— Zrobimy sobie fryzury jak przyjaciółki! Ty też mi jakąś zrobisz!

— Jasne.

Dziewczyny wyszły z namiotu i rozsiadły się na polance. Wendy usiadła na pniu, a Scarlett stała za nią zajmując się jej gniazdem na głowie. Siła jaką blondynka wkładała w rozczesania kołtunów była nie do opisania. Wendy zlitowała się nad nią i postanowiła jej pomóc zajmując się drugą połową włosów.

— Lepiej nie będzie — Scarlett przetarła dłonią czoło. — Jak przytniemy to będzie o wiele łatwiej.

Blondynka wzięła wszystkie włosy Wendy do tyłu i przyłożyła do nich nożyczki wymierzając odpowiednią długość. Dziewczyna siedząca na pniu przygryzła delikatnie wargę ze stresu. Obawiała się nowej zmiany, ale już było za późno na ucieczkę. 
Nożyczki wydały charakterystyczne "ciach", a głowa Wendy zrobiła się co najmniej trzy razy lżejsza.

— Już! — Blondynka podała Wendy lusterko.

Zdziwiona brunetka zamrugała kilkakrotnie. Jej włosy ledwo sięgały do ramion. Zdecydowanie w krótszych było jej lepiej. Jej okrągła buzia teraz nie znikała pod gąszczem włosów, a wybijała się na ich tle. Jej niebieski oczy były bardziej zauważalne co sama dostrzegła. Nawet odniosła wrażenie, że kolor stał się bardziej jaskrawy.

— O matko... — Scarlett wstrzymała oddech. — Jest cudownie! Dziękuje — odwróciła się do lekko niższej koleżanki.

— Nie wiedziałam, że masz niebieskie oczy — wbiła w nie swoje spojrzenie. — Zazdroszczę, moje są tylko szare.

— Twoje też są piękne!

— Dziękuje - uśmiechnęła się wesoło.

— Śniadanie! — Mały John uderzył łyżką o kufel powodując nieprzyjemny dźwięk. Will, który dopiero się obudził zabrał mu łyżkę i zgiął w pół.

— Powinnyśmy zjeść, bo nas też tak wygnie — Scarlett skinęła głową na Willa.

Wendy przytaknęła i udała się z blondwłosą do reszty. Wszyscy usiedli dookoła zgaszonego ogniska. John rozdał każdemu talerze z posiłkiem. Wendy odetchnęła z ulgą stwierdzając, że nie jest to mięso tylko jajecznica.

Już miała zacząć jeść gdy coś ją tknęło.
— Gdzie Isaac? — Wszyscy rzucili sobie porozumiewawcze wspomnienia.

— Odszedł — Scarlett wyręczyła resztę w tłumaczeniach. — Wziął sakiewkę z pieniędzmi więc raczej nie zamierza wracać.

— On by tego nie zrobił...

Kogo ja oszukuje. Znam go zaledwie dwa dni. Nie miał żadnego powodu, żeby ze mną zostać skoro zbliżają się te całe ogry.

Podparła się na ręce i zaczęła jeść dalej. Wszyscy toczyli między sobą rozmowy, a ona tylko się im przysłuchiwała. Nie czuła się z tym źle. Raczej wolała być w tym momencie pominięta niż wypytywana o Isaaca. Mimo wszystko zrobiło jej się smutno, że ją zostawił.

— Chciałabyś dołączyć do Wesołej Kompani? — Przełknęła jedzenie i otworzyła szeroko oczy.

— Ja... — Nerwowo błądziła wzrokiem po twarzach wszystkich obecnych. — Sama nie wiem...

— Damy ci czas na namysł, ale tylko do południa. Później zwijamy obóz i ruszamy do królestwa Midasa.

— Dziękuje — uśmiechnęła się.

Gdy wszyscy skończyli posiłek od razu zabrali się do zwijania obozu. Wendy chciała pomóc, ale Scarlett nalegała, żeby sobie odpoczęła. Wciąż miała poharatane dłonie. Postanowiła więc odpuścić. Udała się nad mały staw, który pokazała jej blondynka. Obmyła twarz i dłonie po czym usiadła na trawie. Słońce wzbijało się coraz wyżej, a ona wciąż nie podjęła decyzji.

Z jednej strony sama sobie nie poradzi. Jej orientacja w terenie jest zerowa, a jest w środku jakiegoś lasu. Z drugiej zaś oni wszyscy potrafili się bronić bądź w ogóle odnaleźć się w tym świecie. Wendy byłaby dla nich tylko kulą u nogi.

— Lepiej sobie od razu strzelić w łeb — uderzyła głową w drzewo o które była oparta.

— Ja bym przyjął ofertę — Wendy szybko podniosła się z ziemi.

— Isaac! — Uśmiechnęła się i przytuliła chłopaka. Ten zmieszany odsunął się lekko wydostając się z uścisku. — Wybacz — odsunęła się szybko.

Co ja robię?!

— Scarlett ci ponoć powiedziała, że już nie wrócę. Bez obaw nie porzuciłbym cię — poklepał ją po głowie. — Byłem na zakupach i mam coś dla ciebie! — Chłopak wyciągnął z kieszeni dwie czarne rękawiczki bez palców i podał je dziewczynie.

— Dziękuje — założyła je. — Nie żebym narzekała, ale dlaczego?

— Tak bardzo miałaś ranne te dłonie, że mi się żal ciebie zrobiło.

Motylki zaczęły tłuc się w brzuchu Wendy, a serce zabiło jej szybciej.

Jeżeli on widzi emocje to mam krótko mówiąc przesrane.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz