14 | Po prostu zniknę

248 12 0
                                    

"Zimno i ciemno" to słowa, które najprościej opisują miejsce w którym znalazła się dziewczyna. Prawdopodobnie wrzucili ją pod pokład. Słyszała co jakiś czas wodę tłukącą się o deski statku. Jej ręce były skute ciężkimi kajdanami, a ramiona palił ból zakwasów po wczorajszej resuscytacji Felixa. Oczy miała zapłakane i czerwone od nadmiaru łez. Jej ciało było pokryte gęsią skórką spowodowaną przez ziąb w pomieszczeniu.

Wejście pod pokład uchyliło się wpuszczając promienie słoneczne. Deski zaskrzypiały pod ciężarem człowieka, który zbliżał się do dziewczyny. Ciche przekleństwo wydobyło się z jego ust gdy nie udało mu się zapalić latarni.

Głos pomimo, że był ściszony nie brzmiał jak głos starego pirata, wręcz przeciwnie. Brzmiał jakby należał do kogoś młodego.

Przy kolejnej próbie zapalenia latarni udało się. Płomień rozświetlił pomieszczenie na tyle, że Wendy była w stanie zobaczyć jak wygląda osoba, która weszła do pomieszczenia. Był to młody chłopak, szacując po wyglądzie niewiele starszy od niej. Miał blond włosy porozrzucane na wszystkie strony i piwne duże oczy. Nos miał zadarty, a szczękę mocno zarysowaną. Na sobie miał skórzany czarny płaszcz sięgający do łydek, pod nim założoną miał brudną białą koszulkę wsuniętą niedbale w szare dżinsy, a na nogach miał mocno zasznurowane glany.

— Jestem Isaac — kucnął by być bliżej dziewczyny. Wendy nie odpowiedziała. — A ty jesteś niemową.

Wendy dostrzegła szablę chłopaka, którą miał ukrytą pod płaszczem. Cofnęła się. Isaac widząc jej przerażenie na widok broni szybko ją zasłonił.

— Nie jestem tu, żeby cię skrzywdzić. Widzisz, nawet z chęcią bym cię wypuścił, ale nie podoba mi się wizja pływania z rekinami.

— To po co? — Wendy zapytała zachrypniętym głosem.

— Kazali cię nakarmić. - Wzruszył ramionami i podał dziewczynie kawałek chleba. Sięgnęła po niego drżącą ręką. Niepewnie ugryzła kawałek. Gdy była chociaż w jednym procencie pewna, że od tego nie umrze wzięła kolejny kęs. — Chcą cię sprzedać. — Zakrztusiła się pieczywem. — Czarnobrody nie chcę jakiegoś darmozjada na statku więc chcę z ciebie zarobić. Wystawią cię na jakimś targu dla dziewic czy coś.

Kolejne łzy spłynęły jej po policzkach, do tego kolejne aż zaniosła się płaczem całkowicie.

— Zawsze mogło być gorzej. — Wyciągnął rękę aby ją poklepać po ramieniu, ale dziewczyna szybko odsunęła się bliżej ściany. — Mogli cię odesłać do świata bez magii jak tą biedaczynę kilkadziesiąt lat temu. — Wendy zaśmiała się. Chłopak zmarszczył brwi. Przed chwilą jeszcze nie mogła złapać oddechu przez płacz, a teraz śmieje się jak opętana.

— Jedyne czego pragnę to powrót. — Odetchnęła i wytarła kolejną łzę. Nawet jej było ciężko stwierdzić czy to łza rozbawienia czy żalu.

— Z chęcią posłuchałbym historii twojego życia, ale kompletnie mnie to nie obchodzi. — Poklepał dziewczynę po głowie i wyszedł zostawiając latarnie.

Wendy podkurczyła kolana pod brodę i przybliżyła się najbliżej do latarni jak tylko mogła. Kajdany były przymocowane do desek statku przez co miała bardzo mocno ograniczoną możliwość poruszania się. Oparła głowę na kolanach i zamknęła oczy.

Żałowała, że nie została obdarzona taką samą odwagą jak Katniss z Igrzysk Śmierci. Urodziła się pełna wad, które każdy próbował naprawić. Przez pyskowanie i śmiałość rodzice wysłali ją do szkoły pani Morrison. Gdy ukończyła szkołę zaczęła leżeć przez całe dnie w łóżku gapiąc się w sufit więc zapisano ją na balet aby miała zajęcie.
Później nauczona przez dorosłych aby naprawiać swoje wady zaczęła robić to sama. Przestała śnić o fantastycznych miejscach aby nie zaprzątać sobie głowy. Porzuciła dzieciństwo na rzecz naprawienia siebie. Zaprzepaściła sobie życie aby inni mogli w końcu stwierdzić, że jest wystarczająca.

Po utracie Ernesta czuła niewiarygodny ból w sercu, a po rodzicach tylko delikatne ukłucie. Kochała ich, ale nauczyła się, że Darlingowie to praca na pełen etat, a nie rodzina. Nigdy nie mogła wyjść z roli nienagannej córeczki. Sztuczny uśmiech doprowadzał ją do szaleństwa, a wyćwiczona gracja do zawrotów głowy. Dieta i uszczypliwe uwagi matki sprawiały, że zbierało jej się na wymioty, ale tkwiła w tym błędnym kole od pokoleń będąc sztuczną córeczką sztucznej rodziny.

Historia miłości jej rodziców to bujda wymyślona przez matkę aby dobijać targu. Ich małżeństwo zostało zaaranżowane przez Darlingów i biedniejszy ród Willsów. Matka nie przyjęła nazwiska po mężu. Początkowo wywoływało to falę krytyki ze strony innych, ale z pokolenia na pokolenie ludzie wokół zdołali się przyzwyczaić. Nazwisko Darling jest jak piętno dla osób je noszących. Przynajmniej tak odbierała to Wendy. Nienawidziła ona swojego życia, ale znosiła to z zaciśniętą szczęką i dumnie uniesioną głową.

To Ernest trzymał ją przy życiu. Wiele razy przeszło jej przez myśl jakby to wszystko wyglądało bez niej. Gdyby nagle zniknęła nic by się nie zmieniło. Słońce wciąż by świeciło, a statki pływałyby po oceanie. Jednak była ta jedna osoba, która jakby trzymała ją za nadgarstek pilnując aby została. W tym momencie jedyne co zatrzymywało ją w świecie żywych był strach. Bała się umierać.

W sumie wizja śmierci nie jest taka zła.

Spojrzała na latarnie.

Nikt nie odczuje zmiany.

Kopnęła stołek na, którym stała latarnia. Źródło światła spadło z impetem na deski. Płomień ze świecy zgasł, a ona błądziła dłońmi szukając kawałka szkła. Gdy uniosła spory kawałek przecięła sobie nim palec. Nie syknęła z bólu tylko uśmiechnęła się do siebie.
Podniosła odłamek i przyłożyła do szyi.

Docisnęła lekko. Dłonie jej drżały, a z zamkniętych oczu ciekły jej łzy. Strużka krwi zaczęła mocniej cieknąć.

Po prostu docisnę i zniknę. 

Otworzyła oczy. Na jej dłoniach spoczywały łapska widma, które dociskało szkło do jej szyi. Odsunęła szybko odłamek i cisnęła na drugi koniec pomieszczenia sprawiając, że rozbiło się na mniejsze części.

Zjawa była ledwo widoczna. Wyglądała jak ledwo widoczny cień. Najwidoczniej jeszcze się nie zregenerowała po ataku na Wendy. Widmo warknęło coś i rozpłynęło się w ciemności.

Dziewczyna złapała za swoją szyje. Spojrzała na zakrwawione dłonie. Nienawidziła swojego życia, ale nie na tyle aby się zabić. Nie miała pojęcia jak, ale zjawa wpłynęła na jej myśli powodując, że prawie popełniła samobójstwo.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz