12 | Za Petera Pana!

244 9 0
                                    

Serce Petera biło coraz mocniej. Plan jaki opracował z Wendy był prosty, ale równie ryzykowny.

Chłopcy ustawili się pod statkiem gotowi aby wejść na jego pokład, a Pan wleciał na statek. Większość załogi stała i piła rum. Chłopak uśmiechnął się mimowolnie na myśl, że muszą być napruci jak świnie.

Zagwizdał zwracając na siebie uwagę piratów. Ci natychmiast wyciągnęli w jego stronę miecze. Niektórzy z nich wyglądali jakby mieli się zaraz przewrócić i zaliczyć zgona, a inni wręcz przeciwnie. Odzyskali przytomność umysłu widząc największy postrach wód Nibylandii.

Chłopak niechętnie podniósł ręce w geście kapitulacji.

— Chciałbym tylko odzyskać Felixa.

— Co oferujesz za przyjaciela? — Zacisnął dłonie w pięści gdy usłyszał głos Czarnobrodego. Odwrócił się powoli w jego stronę. Pirat miał brodę jeszcze dłuższą niż przy ich poprzednim spotkaniu.

— Co byś tylko chciał — Podparł się rękami na bokach.

— Wiele rzeczy — zaczął przechadzać się po statku zmierzając w kierunku Petera. — Pieniędzy, twojego życia, tej wyspy. — Uśmiechnął się szeroko chociaż nie był to przyjemny uśmiech.

— Jestem w stanie zaoferować ci jedną z tych rzeczy, ale najpierw go pokaż — kapitan wahał się, ale po kilku chwilach ciągnących się w nieskończoność skinął do członków swojej załogi aby przyprowadzili zakładnika.

Piraci zeszli pod pokład. Wendy zacisnęła mocniej dłonie na lunecie, przez którą obserwowała wszystko. Piraci wyprowadzili skrępowanego sznurem Felixa. Chłopak był posiniaczony oraz poraniony, ale żył i to się liczyło najbardziej. Dziewczyna poczuła jak po policzkach spływają jej łzy radości, a twarz sama się uśmiecha.

Peter odetchnął z ulgą gdy zobaczył twarz przyjaciela. Wzrok Felixa jednak był nieobecny. Umysłem był gdzieś indziej.

— Więc co za niego oferujesz? — Pirat się wyprostował, rękę miał opartą na szabli. Nie ufał Peterowi tak samo jak Peter jemu. Oboje mieli burzliwą przeszłość. Pan nienawidził pirata z całego serca, ale musiał się trzymać planu. Odzyskanie Felixa było priorytetem. Nie mógł nagle zamordować Czarnobrodego w przypływie pragnienia zemsty za wszystko co ten potwór uczynił.

— Moje życie — kapitan zmarszczył brwi. Zaśmiał się, ale widząc poważną minę Petera przestał. — Skąd mam pewność, że to nie sztuczka?

— Bo to ty wyrwiesz mi serce. Obydwoje wiemy, że możesz to zrobić.

— No dobrze. — Czarnobrody szybkim krokiem poszedł do Petera i wbił mu dłoń w klatkę piersiową. Zrobił to tak nagle i bez ostrzeżenia, że chłopak nie przygotował się na ból. Najpierw zamknął oczy usiłując zignorować pieczenie w klatce piersiowej, a po chwili ugięły mu się kolana i upadł na deski. Pirat w końcu wyciągnął serce chłopaka. Mrok goszczący w tym sercu był większy niż ilość światła. Gdyby ktoś spojrzał na serce stwierdziłby, że początkowo było czarne, a czerwone przebłyski są tylko zabrudzeniem.

Pirat zacisnął dłoń na sercu chłopaka drocząc się z nim. Peter podparł się dłońmi, aby całkowicie nie upaść na deski. Kolejne mocniejsze ściśnięcie ręki pirata wstrząsnęło ciałem chłopaka. Pirat z dziką przyjemnością w oczach naciskał na serce i puszczał. W końcu zgniótł je całkowicie. Serce zamieniło się w pył, a Peter upadł na drewniany pokład.

Łucznicy wstrzymali oddech. Nie wiedzieli o tej wersji planu. Im został przedstawiony znacznie inny plan.

Jeden z łuczników naciągnął strzałę na cięciwę i za nim Wendy zdążyła zaprotestować wypuścił ją. Strzała trafiła w jednego z piratów, ten padł natychmiast.

— Za Petera Pana! — Wykrzyczał wypuszczając kolejną serię strzał w statek.

Chłopcy czekający na sygnał pod statkiem wbiegli na pokład. Widząc leżącego Petera wpadli w szał. Każdy z nich rzucił się do jakiegoś pirata okładając ich kompletnie na oślep. Piraci zdawali sobie sprawę, że Zagubieni są niebezpieczni, ale takiej chęci mordu nie widzieli w nich nigdy.

Czarnobrody cofnął się od ciała Petera i uniknął kolejnej strzały lecącej w jego kierunku. Wściekły widząc polegających kamratów wyciągnął mały sztylet zza pasa i rzucił nim w Felixa. Chłopak spojrzał na brzuch. Plama krwi z sekundy na sekundę stawała się coraz większa. Upadł kaszląc krwią.

Luneta wypadła z rąk Wendy i sturlała się w dół urwiska. — Nie — wyszeptała niemal bezgłośnie. Wstała i zaczęła biec w dół urwiska. Xavier wstał próbując ją powstrzymać, ale dziewczyna znalazła się szybciej na piaszczystej plaży niż mogła się spodziewać. Dosłownie zjechała po urwisku. Łzy leciały jej litrami, a ona sama była w amoku. Oddech miała nierówny, serce biło jak oszalałe. Potknęła się na plaży tym samym trafiając na kamień, który zdarł jej skórę z nogi. Nie przejmując się bólem biegła dalej.

Wbiegła na pokład. Chłopcy okładali piratów, a ci powoli dorównywali im siłami. Pierwszy szok minął i teraz Zagubieni nie mieli tak dużej przewagi. Zerwał się wiatr przez co strzały łuczników nie trafiały w cele. Wendy rozejrzała się po pokładzie. Wypatrzyła ledwo przytomnego Felixa. Podbiegła do chłopaka cudem unikając wdania się w walkę.

Kucnęła przy nim. Chłopak zakasłał krwią. Wendy poczuła falę kolejnych napływających do jej oczu łez, ale szybko je odpędziła. Teraz jej emocje musiały iść w odstawienie.
Przyjrzała się ranie, chłopak wyciągnął z niej sztylet przez co krwawienie się spotęgowało. Dziewczyna zrzuciła z siebie szatę i oderwała rękaw bluzki. Przycisnęła go do rany chłopaka.

— Będzie dobrze, jasne? — Wymusiła uśmiech. — Felix błagam zostań ze mną. Jeszcze mam tyle pytań.

— Nigdzie się nie wybieram — zacisnął zęby.

Ręce Wendy się trzęsły. Nie wiedziała co ma robić. Uciskała ranę tak mocno jak tylko mogła, jednak krwawienie nie ustawało. Gdy materiał był w większości nasiąknięty krwią zerwała drugi rękaw i dołożyła go.
Nagle od ratowania życia chłopaka oderwał ją kopniak wycelowany w jej brzuch. Dziewczyna odleciała od Felixa dwa metry dalej i trafiła na beczki zapewne pełne rumu. Wzięła głęboki oddech. Spojrzała w górę. Stał nad nią Czarnobrody.

— Wendy Darling myślałem, że się ciebie już pozbyłem — słowa pirata wprawiły dziewczynę w zakłopotanie, ale teraz się to nie liczyło. Musiała pomóc chłopakowi.

Wstała z desek. Pirat ponownie ją kopnął, ale dziewczyna nie przewróciła się. Wyciągnęła strzałę z kołczanu i rzuciła w pirata. Łuk leżał obok rannego Felixa więc to co zrobiła było jedynym wyjściem. Czarnobrody z łatwością uniknął strzały.
Obrzydliwy uśmiech spłynął na jego twarz. Wendy przeszedł dreszcz widząc pewnego siebie pirata. Zaczęła się czuć taka malutka i przerażona jak przy spotkaniach z panną Morrison.

— Coś się zmieniło. Już nie jesteś taka waleczna jak wtedy — dziewczyna zmarszczyła czoło. Słowa pirata nie miały żadnego sensu, przecież nigdy go nie spotkała.

Korzystając z faktu, że mężczyzna jeszcze nie zaczął walki ukradkiem spojrzała na Felixa. Przeraziła się widząc, że stracił przytomność. Musiała coś wymyślić najszybciej jak to możliwe. Nie pokonałaby pirata nawet gdyby miała łuk, a co dopiero kilkoma strzałami.

— Koniec tego dobrego — pirat wyciągnął miecz z pochwy. Ostrze błysnęło w świetle księżyce i poleciało w stronę Wendy.

Umrę.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz