— Piraci wtargnęli na wyspę, jaki mają cel? — Peter wraz z Felixem stali naprzeciwko zagubionych chłopców.
— Jeden z nich mówił coś o zabiciu demonów — Peter zamyślił się na chwilę, jedynym demonem na tej wyspie był on sam.
— Musimy ustalić gdzie jest ich statek — przeczesał ręką włosy. — Felix przydziel chłopcom obszary do przeszukiwania plaży. Gdy coś znajdziecie nie działajcie na własną rękę. — Pan odszedł od chłopców.
— Co z Wendy? — Felix doszedł do Petera.
— A co ma być? — zmieszał się.
— Najpierw darujesz jej życie, a potem obejmujesz ją specjalną troską.
— Już ci mówiłem, że nie musisz tego wiedzieć — Peter nie miał zamiaru tłumaczyć się komukolwiek, miał swój powód i nikt inny nie musiał go znać — zajmij się zadaniem. — Felix zirytowany odwrócił się na pięcie. Peter zawsze miał swoje sekreciki, nigdy w nie nie wnikał, ale z Wendy było inaczej. Emanowała ona czymś innym od zagubionych chłopców. Może to przez fakt, że to nie cień ją sprowadził na wyspę tylko zwykłe zrządzenie losu?
Do pokoju Wendy wpadały ranne promienie słońca. Dziewczyna stała na balkonie i obserwowała jak każdy z chłopców obiera inny kierunek i wychodzi z obozu. Zdecydowanie brakowało jej zajęć. Na statku cały dzień miała zawalony nauką. A teraz gniła w domku.
Rozejrzała się po pustym obozie. Gdzie poszli chłopcy? Czy ma to jakiś związek z piratami? Przeszedł ją dreszcz na myśl o piratach. Nie chciała wracać do poprzedniego dnia, ale gdy tylko zamykała oczy widziała twarz pirata. Muszę coś zrobić, bo zwariuje.Zeszła z domku na drzewie. Skierowała wzrok na łuk i strzały. Skoro nikogo nie ma, a ja nie mam nic innego do roboty. Podniosła strzałę i naciągnęła ją na cięciwę łuku. Próbowała przypomnieć sobie wszystkie instrukcje od Felixa. Gdy uznała, że dostosowała się do wszystkich zaleceń wypuściła strzałę. Poleciała ona w stronę krzaków, nie w drzewo tak jak celowała.
— Dobry strzał — Peter wyszedł z miejsca gdzie trafiła strzała. Trzymał ją tuż przy swoim sercu.
— Gdzie są wszyscy? — Odłożyła kołczan i łuk.
— Poszli szukać piratów — przetarł oczy. Wyglądał na zmęczonego. Miał obawy, piraci zawsze zabijali dużo chłopców. Pomimo, że za każdym razem udawało mu się ich pokonać nie chciał jeszcze raz tego przeżywać.
Do obozu wbiegło dwóch chłopców. — Północna część wyspy — wydyszeli.
— Rozpoznaliście banderę?
— Tak, Czarnobrody — serce Petera zabiło mocniej. Przecież Czarnobrody miał już nigdy nie przypływać na wyspę.
Zakłopotana Wendy spojrzała na przejętego Petera. Skoro samo imię wywołało u niego taką reakcję to musiał być on kimś groźnym. — Kim jest Czarnobrody?
— Czarnobrody? — Felix powtórzył imię z niedowierzaniem. Spojrzał w stronę przyjaciela. — Peter?
— Zabierz Wendy do domku.
Felix podszedł do dziewczyny i położył jej dłoń na ramieniu na co ta odsunęła się — Wytłumaczy mi ktoś kim jest Czarnobrody?
— Nie teraz — wysoki blondyn ścisnął rękę Wendy i zaciągnął ją pod domek. — Właź — wskazał na drabinkę.
— Nie wejdę dopóki mi nie wytłumaczysz — tupnęła.
— Bo cię tam wniosę.
— Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? — Blondyn dotrzymał swojej groźby. Przerzucił Wendy przez ramię i wszedł z nią po drabinie do domku. Zrzucił dziewczynę z ramion przez co ta wylądowała na deskach. Otworzyła usta by krzyknąć, ale chłopak zakrył je dłonią.
— Jesteś nie do zniesienia — zabrał dłoń z jej twarzy. Wzdychnął — Czarnobrody to pirat który prawie sto lat temu wybił połowę chłopców w Nibylandii, ale to nie przez dlatego Pan go nienawidzi. Pamiętam, że sto lat temu Peter wydawał się być szczęśliwy, ale nie pamiętam dlaczego. Usunął nam to wspomnienie, bo było dla niego zbyt bolesne. Przez Czarnobrodego stracił coś albo kogoś kto był mu bardzo bliski i na tyle go tym zranił, że od stu lat nie widziałem jego prawdziwego uśmiechu.
— Po stu latach nadal czuje ból straty... Miałam nadzieję, że z czasem przemija.
— Strata ukochanej osoby nigdy nie przestaje boleć.
— Czy ty straciłeś kogoś?
— Tak. Jak wszyscy zagubieni chłopcy. - Wendy spuściła wzrok. Była taka samolubna. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że jako jedyna została skrzywdzona przez los.
***
— Dopilnuj, żeby Wendy nigdy nie spotkała się z Czarnobrodym — Peter spojrzał na zamyśloną dziewczynę siedzącą pod drzewem. Wydawała mu się delikatna jak piórko.
— Dlaczego? — Felix wbił wzrok w przyjaciela
— Nawet tobie nie mogę tego powiedzieć, po prostu się nią zaopiekuj.
— Idź do niej.
— Co?! — Peter prawie podskoczył.
— Cały czas się na nią gapisz, nie jestem ślepy.
— To nie tak...
— Nieważne jak jest, ona się ciebie boi Peter — chłopak spojrzał zdziwiony na przyjaciela. — Chciałeś ją zabić.
— Potem uratowałem jej życie!
— Dobre uczynki nie wymazują tych złych.
Peter otworzył usta aby coś powiedzieć, ale po chwili natychmiast je zamknął. Odszedł od przyjaciela i skierował się w stronę Wendy. Dziewczyna wpatrywała się w nocne niebo. Próbowała rozpoznać któryś z gwiazdozbiorów, ale wszystkie były jej obce.
— To gwiazdozbiór łabędzia — Peter usiadł obok niej. Wendy trochę się odsunęła od chłopaka, jednak on to zignorował i przybliżył się do niej jeszcze bardziej. — Tam widzisz?
— Chyba tak... — Przekrzywiła głowę aby coś zauważyć. Po dłuższej chwili przyglądania wyznała. - Nie, nadal niczego nie widzę — Peter wzdychnął. Wendy miała bardzo słabo rozwiniętą wyobraźnie. Nie chciała uwierzyć w magię nawet gdy doświadczyła jej na własnej skórze. Pan czuł, że nie miała dobrego dzieciństwa.
— Dlaczego nadal nie wierzysz w magię? — Wendy spojrzała na twarz chłopaka.
— Ja... - Sama nie wiedziała dlaczego wciąż podważa wszystko co widzi. Magie dało się wyczuć nawet powietrzu, a pomimo tego wciąż ja wypierała. — Ja nie potrafię w nią uwierzyć. Mój przyjaciel Ernest kiedyś opowiedział mi historię o Nibylandii, magicznej krainie w której nie ma smutku i żalu. Jednak gdy się tu znalazłam zaznałam sam strach i wciąż się boję. Czuje, że mój każdy najmniejszy ruch przybliża mnie do śmierci. Przedwczoraj postanowiłam, że nie chcę się już więcej bać, ale nie wiem czy mi się to uda.
— Nie wierzysz w magię, bo nie spełnia twoich oczekiwań?
— Wypieram ją, bo się jej boje.
— Masz trochę racji. Magia jest straszna — Peter zanurzył rękę w ziemi. Gdy ją wyciągnął miał na swojej dłoni granulki podłoża. Z jego ręki zaczął wyrastać piękny tulipan — ale wszystko co piękne może być przerażające — po chwili tulipan zgnił. Wendy zaczęła przyglądać się chłopakowi. Nie potrafiła dostrzec w jego twarzy chociaż krzty bólu o którym mówił Felix. — Gapisz się.
— Ja? Nie! — Odwróciła głowę aby ukryć wypieki na policzkach — Znaczy tak, ale...
— Spokojnie, możesz się gapić ile chcesz. W końcu jestem nieziemski — położył dłonie na karku.
— A jaki skromny — rzuciła ironicznie nadal nie odwracając głowy w jego stronę.
Peter wstał i wyciągnął fletnię. — Przegadałbym z tobą całą noc, ale muszę coś zrobić — Wendy podążyła wzrokiem za chłopakiem. Podszedł on do ogniska i dmuchnął w fletnie. Z instrumentu wydobył się przyjemny dźwięk, po chwili pojedyncze dmuchnięcia zamieniły się w melodie. Chłopcy skakali wokół ogniska, a Pan ich obserwował. Dziewczyna oparła głowę o dłoń, a po chwili zasnęła.
CZYTASZ
Rejs na Nibylandie | Once Upon a Time
FantasySzesnastoletnia Wendy Darling po katastrofie statku na którym płynęła trafia do Nibylandii. Z opowieści kraina spełnienia marzeń nie ma niczego wspólnego z rzeczywistością. Tam płochliwa nastolatka musi zmierzyć się z własnymi demonami i zagrożeniam...