18 | Czarodziejskie oczy

188 9 0
                                    

10 lat temu...

Chuda kobieta z brązowymi włosami rozchyliła okiennice.

— Isaac do domu! — Pomimo, że krzyczała sześciolatek uśmiechnął się. Ten krzyk oznaczał, że czeka na niego pyszny obiad.

Pożegnał się z przyjaciółmi i pobiegł do domu. Na stole już stała miska rosołu, którego zapach roznosił się po całym pomieszczeniu. Chłopak zaaferowany pysznym posiłkiem nawet nie zadał sobie trudu umycia rąk. Usiadł do stołu i wziął pierwszą łyżeczkę zupy do buzi. Na jego policzkach pojawiły się wypieki, a on szybko zaczął machać krótkimi nóżkami na krześle.

— Pyszne! — Zaczął coraz szybciej jeść posiłek.

— Powoli, bo się zakrztusisz — blada kobieta chwiejnie usiadła do stołu. Uśmiechnęła się, a po chwili zaczęła kaszleć. Chłopczyk spojrzał na nią i utkwił w niej spojrzenie.

— Mamo dlaczego masz czarny kolor obok głowy? 

Kobieta otworzyła szeroko oczy w których pojawiły się łzy.

— Isaac... — załkała. — Niedługo dołączę do twojego ojca.

Mały chłopczyk zamrugał parę razy. Osoba patrząca z boku pomyślałaby, że nie zrozumiał przekazu rodzica, ale on rozumiał go bardziej niż niejeden dorosły.
Już kilkoro osób z jego wioski miało wokół swojej głowy czarny kolor. Jedna z nich umarła przed tygodniem. Tą osobą był ojciec Isaaca.

— Mamo nie możesz dołączyć do taty! Nie możesz do niego dołączyć bez żółtego koloru! — Oczy chłopca zaszkliły się tak samo jak jego matki. — Tata nie miał żółtego koloru gdy odszedł...

— Jestem szczęśliwa. Może twoje czarodziejskie oczy nie widzą mojego żółtego, ale jest tam — dotknęła swojego mostka. — Czuje się najszczęśliwsza na świecie, bo mam przed sobą tak wspaniałego synka.

Kobieta uśmiechnęła się i upadła. Chłopczyk zaczął krzyczeć błagając mamę aby się obudziła, ale jej kolory stawały się coraz ciemniejsze aż kompletnie zamieniły się w czarne. Wszystkie smugi kolorów oprócz jednej. Jedna nawet po śmierci pozostała żywo czerwona. Ten czerwony był prawdziwą miłością matki do swojego dziecka.

*

Po kilku tygodniach zaraza, która zabiła rodziców Isaaca rozniosła się po jego całej wiosce. Chłopczyk obserwował jak obok głów kolejnych osób pojawia się czarna smuga i nie mógł nic zrobić. Czarny kolor powoli pożerał inne barwy aż w końcu człowiek umierał.

W końcu "choroba szczurów" zabiła wszystkich w wiosce Isaaca. Mały osierocony chłopiec zmuszony był uciec aby go też nie dosięgła. Stracił wszystko, rodziców, przyjaciół i dom.

*

Podróżował przez wiele tygodni poszukując koloru żółtego, który mógł uleczyć jego pustkę w sercu. Żółty według chłopca oznaczał szczęście. Każdy kolor oznaczał inne uczucie. Im ciemniejszy bądź zimniejszy odcień przybierały smugi wokół człowieka tym gorszą był on osobą.

Pewnego dnia Isaac trafił do cyrku. Ulotki, które go reklamowały głosiły, że jest to najszczęśliwsze miejsce na ziemi więc mały Isaac postanowił je odwiedzić.
Zakradł się tam gdyż nie miał pieniędzy. W środku jednakże roiło się od zimnych kolorów. Każde zwierzę miało nad głową ciemno niebieski kolor, a ludzie którzy je kontrolowali mieli ciemnoczerwone. Co oznaczało, że zwierzęta cierpią, a ich treserzy są dla nich niewiarygodnie okrutni. Spłoszony Isaac uciekł więc wpadając w kolejną żałosną tułaczkę po Zaczarowanym Lesie.

***

Dwa lata temu...

Isaac siedział w ukryciu czekając na kogoś komu mógłby gwizdnąć pieniądze na jedzenie. Głód wykręcał mu żołądek na wszystkie strony, a brzuch dawał się we znaki przez głośne burczenie.

Gdy się ściemniło ludzie poznikali w domach, a on nie miał co liczyć na pieniądze. Zrezygnowany wyszedł z kryjówki i postanowił poszukać resztek jedzenia w śmietnikach albo chociażby ziarna dla ptaków. Przechodząc przez uliczki minął miejsce skąd dobiegały głośne śmiechy i rozmowy. Zaciekawiony uchylił dni od budynku. W środku niego siedziało pełno piratów którzy pomimo ciemnoczerwonych kolorów nad głowami mieli również żółte. Kolory piratów tak urzekły chłopaka, że ten nie zastanawiając się wiele wszedł do środka.

— Nie jesteś za młody, żeby być w tawernie chłopcze?

— Ja... Ja chciałbym zostać piratem!

***

Teraz

Światło księżyca oświetlało sylwetkę chłopaka skąpaną w mroku. Stał oparty o drzewo i kłócił się z samym sobą czy wrócić do obozowiska. Scarlett działała mu na nerwy i pewnie z chęcią by go wyrzuciła jednak zostawił tam Wendy. Przeklął pod nosem i kopnął drzewo.

Blondynka miała wokół siebie fioletową aurę, która oznaczała nieuleczony ból z przeszłości. Większość ludzi miała taki chociaż w małym stopniu, jednak Scarlett przysłaniał wszystkie inne emocje. Ludzi z taką mieszanką uczuć często pochłaniała żądza zemsty, a tym samym mordu.

Isaac odszedł od drzewa i poprawił skórzany płaszcz. Ruszył w stronę obozowiska, bo w końcu i tak musiałby tam wrócić.

*

Gdy tylko wszedł na polankę z namiotami od razu poczuł na sobie chłodne spojrzenie Scarlett. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem do jego namiotu.
Odchylił wejście do miejsca w które obecnie było jego noclegiem i wszedł do środka. Wewnątrz paliła się świeca, która oświetlała namiot.

W kącie siedziała zapłakana Wendy i nieobecnym spojrzeniem wpatrywała się w jeden punkt. Jej włosy była rozpuszczone, opadały niedbale na twarz oraz ramiona.

— Nie mam siły — wyszeptała ledwo słyszalnie, jednak w jej głosie nie było słychać zmęczenia. Była zmęczona psychicznie. — Zamknęłam oczy i ona wróciła — po policzkach spłynęły jej łzy, jednak twarz pozostała bez zmiany mimiki.

Wokół jej głowy unosiły się jedynie ciemne barwy, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej mroczne. Nawet nieznana emocja Wendy gdzieś wyparowała. Kolory bólu przybrały głębszy kolor.

— Kto wrócił?

— Zjawa — zaszlochała. — Było gorzej niż wcześniej. Trafiłam do pustego pomieszczenia, które stopniowo napełniało się lodowatą wodą. Z każdą sekundą moje ciało robiło się chłodniejsza, a ja bardziej się trzęsłam. Wtedy zjawa złapała mnie za rękę i ją rozcięła — Isaac spojrzał na dłoń Wendy. Materiał, którym miała obwiązaną dłoń był rozcięty i zakrwawiony. — Nie dam rady. —Zaczęła się trząść. Chłopak niepewnie przysunął się do nastolatki i objął ją.

— Jestem tu.

Odpowiedziała mu kolejnym szlochem. Łzy Wendy spływały z jej twarzy i kapały na płaszcz Isaaca. 
Po kilku dłużących się w nieskończoność minutach oddech dziewczyny się wyrównał, a gdy całkowicie przestała drżeć odsunęła się od chłopaka.

— Ta zjawa — starła pozostałości łez z policzków — to zjawa własna. Takie widmo, które chcę za wszelką cenę mnie zabić, żeby móc mnie opuścić i zacząć egzystencję jako demon. Jeżeli nie pokonam tego dziadostwa to mnie zabije.

— Jak możesz to pokonać?

— Muszę zwalczyć swój lęk i ból czyli możesz mi już postawić nagrobek.

— Wendy... — chłopak szeroko otworzył oczy.

— Darling — dokończyła. — Na nagrobku niech pisze W e n d y  D a r l i n g — przeliterowała. — Błagam nie pomyl się w pisowni.

— Nie chodzi mi o to niemowo — przewrócił oczami. — W końcu rozczytałem tą trzecią emocje.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz