11 | Gwiazdozbiory

252 12 1
                                    

Wendy wstrzymała oddech i wypuściła strzałę z rąk, ta jednak nie wylądowała w tarczy w którą celowała, a w drzewo obok niej. Wzięła głęboki oddech aby się uspokoić. Po zmroku mieli zaatakować, a ona dalej nawet nie musnęła tarczy. Ruszyła z miejsca w którym stała i podeszła do drzewa w które wbite było kilka strzał. Wyciągnęła wszystkie oprócz jednej, która wbiła się niesamowicie głęboko. Po minucie walki z nieruchomą strzałą uderzyła ręką w drzewo i natychmiast zaczęła tego żałować. Ręka zaczęła ją piec z bólu.

— Dobrze się czujesz? — Xavier przestał strzelać do tarczy i podszedł do dziewczyny. Chłopak był jednym z lepszych łuczników.

— Yhm — pokiwała szybko głową.

— Może sobie odpuść, nie musisz strzelać — również zacząć mocować się ze strzałą.

— Chcę się na coś przydać — wzdychnęła pocierając bolącą dłoń.

— Wendy... — zaprzestał walki ze strzałą chyba już wbitą na amen i skupił się na dziewczynie. — Obiecujesz, że nie zrobisz nic głupiego? — Dziewczyna zmarszczyła brwi.

— Dlaczego każdy się o to pyta? — Urażona odwróciła głowę.

— Jakoś nie wyglądasz mi na taką co siedzi spokojnie w obliczu zagrożenia.

Owszem jeszcze sześć lat temu stanęłaby w obronie swoich najbliższych bez wahania, ale teraz jest inaczej. Stała się bardziej strachliwa. Na statku była odcięta od nowych osób czy przeżyć, które ją tak niesamowicie stresowały, że nie potrafiła tego opisać w słowach. Przy spotkaniach z nowymi ludźmi czuła ucisk w żołądku i nagły przypływ myśli, które tylko potęgowały jej przerażenie. Na wyspie jednak nie odczuwała stresu związanego ze strachem jak ją odbierze otoczenie. Bała się, że zaraz ją coś zabije.

— Pozory mylą — powiedziała ciszej niż tego oczekiwała. Chłopak wbił wzrok w twarz dziewczyny jakby głęboko się nad czymś zastanawiając. Otworzył usta aby coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu gdy zobaczył zbliżających się do nich Petera.

Peter przez chwilę wpatrywał się w strzałę zastanawiając jakim cudem wbiła się tak głęboko.

— Robisz oględziny drzewa? — Wendy uniosła brew.

— Nie, ja — teraz spojrzał na Xaviera. Zawiesił na nim przez chwilę wzrok jakby próbował oswoić się z myślą, że stoi tak blisko niego i dziewczyny. — powinnaś coś zjeść przed wyruszeniem. — Odwrócił się w stronę Wendy.

— Nie jestem głodna, przecież jadłam... - zawiesiła się. Nie pamiętała kiedy ostatnio cokolwiek zjadła. Nawet nie miała czasu, żeby zastanowić się czy jest głodna. — może jednak coś zjem.

Pan odwrócił głowę w stronę Xaviera oczekując, że pójdzie zrobić jedzenie Wendy. Chłopak ciężko wzdychnął i zostawił dziewczynę z Peterem.

— Czemu nagle nie umiesz strzelać z łuku? Ostatnio prawie pozbawiłaś mnie oka — Peter podszedł do pozostawionego na ziemi kołczanu i łuku przez Wendy.

— Nie celowałam w ciebie. Sam się wystawiłeś — wzruszyła ramionami. — Zwykły fart.

— Instynkt, nie fart. Widzisz — podniósł łuk i naciągnął strzałę na cięciwę — jestem jakby to ująć... Demonem. — Wypuścił strzałę gdzieś w niebo. — Więc twój instynkt pokierował twój łuk tam gdzie byłem.

— De-monem? — Wydukała.

— Nie takim co był kiedyś pasożytem jakiego ty masz w sobie. U mnie to wygląda trochę inaczej, jednak zanim zacznę ci opowiadać historię mojego życia łap — rzucił do dziewczyny łuk.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz