15 | To 24 był lutego...

260 11 2
                                    

Wendy siedziała skulona pod pokładem. Słyszała głosy wesoło śpiewających piratów dochodzące z góry. 

— To 24 był lutego. Poranna zrzedła mgła! — Pirat po raz kolejny zaczął śpiewać tą samą piosenkę.

— Wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp — kolejny pirat włączył się do śpiewania — Turecki niosły znak! — zasłoniła sobie uszy dłońmi. Miała już dosyć.

— No i.. Znów bijatyka, no znów bijatyka, no bijatyka cały dzień... — Jeżeli to miały być tortury to zdecydowanie były zbyt okrutne.

Po kilku minutach jazgot ucichł prawie kompletnie. Wendy słyszała rozkazy Czarnobrodego. Nakazał on, cytując "wypieprzać do tawerny". Dziewczyna odetchnęła z ulgą i zdjęła dłonie z uszu. Rozkoszowała się błogą ciszą gdy ktoś wszedł pod pokład.
Był to ten sam chłopak, który wczoraj dał jej jedzenie.

— Aż tak nie lubisz światła? — Zmarszczył brwi widząc rozbitą latarnie. Wendy zagryzła wargę błagając w duchu aby nie skomentował jej brudnej od krwi szyi. — To nieistotne. Wychodzimy — Isaac uśmiechnął się pogodnie.

—0 Idę na sprzedaż? — Powiedziała drżącym głosem.

— W tym stanie? — Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Włosy miała potargane, ubrania brudne i podarte, a oczy podkrążone. Gdyby matka zobaczyła ją teraz zobaczyła to prawdopodobnie by ją wydziedziczyła. — Kto by cię chciał — prychnął.

Wendy zmarszczyła brwi.

— Uciekamy — zamrugała parę razy i uszczypnęła się sprawdzając czy na pewno nie śni.

— Nie boisz się pływać z rekinami? — Uniosła brew przypomniawszy sobie ich wczorajszą rozmowę.

— Ci idioci poszli do tawerny. Znając ich to już są napruci w trzy dupy.

Chłopak kucnął i rozpiął kajdany z rąk dziewczyny. Wendy potarła czerwone nadgarstki. Poczuła niesamowitą ulgę gdy tylko żelastwo zsunęło się z jej rąk.
Wyprostowała się, ale nogi miała jak z waty. Siedziała bez przerwy przez dwa dni jak nie więcej.

Chłopak ponownie zmierzył Wendy wzrokiem. Dziewczyna się zmieszała gdy dostrzegła w jego oczach dziwny błysk. Nie było jednak czasu na rozmyślanie gdy szansa ucieczki stoi przed tobą w zdecydowanie za długim płaszczu.

Wyminął ją i wyszedł powoli na pokład. Wendy uczyniła to samo. Była już noc, gwiazdozbiory przyozdabiały niebo. Dziewczyna spojrzała w górę szukając jakiejś znanej jej konstelacji. Niestety ponownie nie znalazła, miała nawet wrażenie, że są to zupełnie inne gwiazdy niż te w Nibylandii. Przestała gapić się w niebo i rozejrzała się dookoła.

Statek znajdował się w porcie przy małym miasteczku. Ludzie błąkali się po ulicach znikając w domach lub tawernach skąd dobiegały głośne śmiechy.

— Idziemy — Isaac pociągnął Wendy za łokieć w stronę pomostu. Pomimo, że dziewczyna nie potrafiła dostrzec żadnego pirata czuła zdenerwowanie chłopaka. Jakoś jego zapewnienie, że bez problemu mogą uciec nie dawało poczucia bezpieczeństwa.

Zbiegli z pomostu i teraz ruszyli przez uliczki miasta. Miasto nie było nowoczesne. Dookoła stały powozy z końmi, a latarnie uliczne miały w środku palące się świece.

Oczekiwałam, że piraci pójdą się napić do pubu?

Minęli kolejny zakręt. Wendy zauważyła pirata idącego w ich kierunki więc pociągnęła do siebie Isaaca i schowała się z nim pomiędzy dwa budynki przez co znalazła się niebezpiecznie blisko niego. Chłopak obserwował dziewczynę jakby była kosmitką. Co chwilę na nią zerkał uważnie badając każdy centymetr jej twarzy.
Spięła się jeszcze bardziej gdy ich spojrzenia skrzyżowały się. Chłopak był od niej niewiele wyższy więc ich twarze znajdowały się bliżej siebie niż powinny. Wendy wstrzymała oddech. Obserwowała bacznie pijanego pirata, który zatoczył się i zemdlał albo zasnął. Trudno było jej nazwać taki stan upojenia alkoholowego.

Rejs na Nibylandie | Once Upon a TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz