20. Dipper Pines i jego dominacja

2.2K 153 64
                                    

Poczułem jak moje serce staje mi w gardle, a całe ciało jest w niekontrolowanym paraliżu, gdy po dotarciu na piętro opuszczonej chaty, moje, do niedawna jeszcze pozbawione nadziei oczy, nabrały blasku, gdy napotkały zaskoczone spojrzenie złotych tęczówek.

- Bill? - wystękałem, będąc na granicy płaczu. 

Zauważyłem jak ogromnym zaskoczeniem musiała być dla demona moja obecność w tym miejscu. Nie poruszył się o milimetr, wzorkiem zatrzymanym na mojej osobie. Gdy zjechałem wzorkiem w dół, ujrzałem jak przy zaciśniętych dłoniach Billa zaczyna rozbłyskiwać niebieskie światło. Nie musiałem długo czekać, aby zobaczyć, kartkę pokrytą drukiem oraz moim podpisem. Przełknąłem ślinę, na myśl o tym jak w bardzo niekomfortowej znajduje się sytuacji, w mojej głowie szumiało od ciśnienia oraz natrętnych myśli o tym jak zachowa się Cipher.

- Dlaczego uciekłeś? - pytanie z ust demona rozbrzmiało w Chacie, przerywając ciszę, która wcześniej zakłócana była jedynie naszymi głębokimi oddechami - Rozpłynąłeś się w jednej chwili, a ja nie mogłem nic zrobić, nie mogłem nic.

- Umowa Bill, ukrywałeś przede mną fakt, że jestem wyłącznie podpisem. Poczułem się - przerwałem, czując obecność demona bliżej niż chwilę wcześniej.

- Oszukany, zraniony, zapomniany. Tak, wiem i karałem się wyrzutami sumienia, każdego dnia, kiedy zrozumiałem, że ta umowa nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Blondyn był na tyle blisko, że z łatwością mogłem dostrzec ulatniającą się parę z ust mężczyzny, gdy jego wargi układały się w szereg liter tworzących moje imię.

- Dipper spójrz - umowa, którą jeszcze chwilę temu chłopak trzymał w dłoniach, zaczęła płonąć a jej resztki w formie ciemnego prochu opadły na drewnianą podłogę tuż przede mną. - Nie ma umowy, nie ma Twojego podpisu. Jesteś wolnym człowiekiem Sosenko, obiecuję, że Ci już nigdy nie zaszkodzę.

Po tych słowach Bill Cipher, najbardziej arogancki dupek jakiego dane mi było poznać, stracił całą pewność siebie w tak krótkim ułamku sekundy. Jego bystre i przenikliwe spojrzenie, zastąpiła mgła. Jego cwany uśmiech został przykryty zaciśniętymi wargami a cała postrura ciała wydawała się krucha, na tyle, że lekki podmuch wiatru mógł porwać go w najczerniejszy głąb pustki. Mężczyzna zrobił kilka kroków w tył, chowając drżące dłonie w kieszenie swojego płaszcza.

- Dipper lepiej będzie jeśli zostawisz mnie teraz samego - odparł cicho, a we mnie prysła ostatnia zachowana cząstka spokoju.

Gwałtownym ruchem chwyciłem za tył żółtego płaszcza, powodując nagłe i niespodziwane dla demona cofnięcie. Zdziwiony blondyn, nie zdążył otworzyć ust, kiedy moje dłonie jeszcze raz pociągnęły za złocisty materiał tym razem wprawiając w ruch chłopaka ku przodowi.

- Żartujesz sobie ze mnie? - nie panowałem nad złością w tonie głosu, który z każdym słowem coraz bardziej uderzał w poczucie winy drugiego - Przyjeżdżam do Wodogrzmotów tylko po to, by móc Cię zobaczyć bo nieustannie myślałem o Tobie, każdego cholernego dnia. Szukam Cię w panice, że Ciebie już nie ma, a gdy w końcu mam Cię ponownie przy sobie Ty tak po prostu pozwalasz mi odejść?

- Dipper źle mnie zrozumiałeś!

- Posłuchaj mnie dupku! - przybliżyłem swoją twarz do przerażonej twarzy Billa, widząc jak wiele niepewności kryje się za jego oczyma, które wpatrywały mi się z uważnością - Myślałem, że zrobiłem dobrze  uciekając od Ciebie, koszmary nocne towarzyszyły mi co noc, miałem wrażenie, że jesteś obok mimo, że tak nie było.  Zrobiłem cholernie głupie i zawstydzające rzeczy, raniąc przy tym innych i siebie, ponieważ cały czas próbowałem o Tobie zapomnieć. A mimo to, wróciłem, uświadamiając sobie, że gorszą tortura dla mnie jest brak obecności ignoranckiego, blondwłosego sukinsyna! - ostatnie słowa wypowiedziałem z zaciśniętymi powiekami, czując jak moja twarz nabiera czerwonego koloru.

Wygrany w kasynie | Yaoi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz