Od spotkania z Pacificą minął równo tydzień, niby nic szczególnego gdyby nie dziwne zachowanie dziewczyny. Tak jak już wspominałem z blondynką nie widziałem się siedem dni, nie dawała ona znaków życia, nie odbierała telefonów, a nawet ignorowała moje częste obecności przed jej rezydencją. W kółko zastanawiałem się co zrobiłem źle ale nic nie przychodziło mi na myśl, przecież dobrze się razem bawiliśmy grając w golfa, albo tylko mi się tak wydawało... Żeby było tego mało Bill także ostatnio dziwnie się zachowuje, ciągle siedzi przez laptopem, a gdy tylko spróbuję dopytać się o to co tak bardzo go pochłonęło wbija we mnie te swoje złowrogie spojrzenie,a ja natychmiast się zamykam. Nie wiem czy to ja wariuje czy wszyscy wokół mnie? Mimo wszystko nie chce się zamartwiać humorkami dwóch blondasów i postanowiłem dać im trochę czasu. Zawsze tak robiłem gdy Mabel była na mnie zła. O dziwo działało i brunetka po paru godzinach sama przychodziła się wygadać. Tak samo postanowiłem zrobić w tych przypadkach.
- Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon! Rozumiem i zdaję sobie sprawę ale... daj mi więcej czasu... - usłyszałem zdenerwowany ton głosu demona, musiał z kimś rozmawiać przez telefon.
Zaciekawiony, podążyłem w kierunku z którego słyszałem Billa. Gdy już znalazłem się tuż przy drzwiach od pokoju, przystanąłem i w ciszy nasłuchiwałem. Czułem jak podłoga pode mną drży mogłem się domyślić,że zdenerwowany złotooki kroczy wte i wewte aby uspokoić nerwy. Z nie wiadomych przyczyn moja dłoń zacisnęła się na klamce,to była sekunda. Stałem, patrząc na rozdrażnionego,a zarazem zaskoczonego blondyna. Obydwoje w ciszy przyglądaliśmy się sobie.
- Stało się coś? - zapytał współlokator krzyżując ręce na piersi.
- Usłyszałem jak rozmawiałeś z kimś przed telefon, byłeś wściekły. - stałem nie ruchomo obserwując zmieniającą się mimikę twarzy demona.
- Dobre spostrzeżenie. - dodał uśmiechając się zadziornie. - To tylko zwykła błahostka. Dipper mógłbyś zaparzyć herbaty, ja chciałbym napić się czegoś ciepłego.
- Oczywiście. - opuściłem pokój i podążyłem w kierunku kuchni. Usłyszałem jeszcze Billa mówiącego,że wrócimy do tej rozmowy później.
Gdy już czekałem na towarzysza z dwiema filiżankami ziołowej herbaty,moje myśli tworzyły się w jedną,wielką breje. Coś w środku podpowiadało mi,żeby nie ufać demonowi. Sam słyszałem,a nawet widziałem w jakim jest stanie,a jednak wypierał się tego. Nie chciał o tym opowiadać. Najwidoczniej nie ufał mi na tyle,albo chodziło tu o mnie. Zdenerwowany upiłem łyk naparu i od razu się skrzywiłem. Posłodziłem sobie herbatę i z niecierpliwieniem czekałem na Billa mieszając napój. Musiałem wyciągnąć od mężczyzny jak najwięcej informacji, reszta to już same domysły oraz własne spostrzeżenia.
- Dziękuje. - usłyszałem szept i ciepło na moim policzku. - Zamyśliłeś się?
- Mówiłeś,że to błahostka, a dalej wyglądasz na zdenerwowanego. - odparłem bez namiętnie,nie zważając na wcześniejsze pytanie - Nie okłamuj mnie i powiedz o co chodzi?
Oparłem się o blat obserwując demona. Zmarszczone brwi, zaciśnięte w pięść dłonie, złowrogie iskierki w oczach. W spokoju czekałem na kolej rzeczy, może byłem zbyt śmiały ale nie obchodziło mnie to. Byłem uparty i ciekawski to potęgowało, tym bardziej jak cała sytuacja była bardzo napięta.
- To pewnego rodzaju "interesy" - blondyn utworzył z palców cudzysłów. - Nic ciekawego,naprawdę.
- Tu chodzi o mnie? - spytałem próbując wyczytać jakiekolwiek emocje czające się w magicznym spojrzeniu złotookiego. I nic. Zero reakcji,ta stała obojętność,która doprowadzała mnie do szaleństwa. W tamtej chwili miałem ochotę rzucić się na wyższego i wydrapać mu tego jego zobojętniałe oczy.
CZYTASZ
Wygrany w kasynie | Yaoi |
RandomPo wyprowadzce z Wodogrzmotów Małych do stanu Nevada,relacje bliźniaków kolosalnie się pogarszają. Dipper jest obojętny co do uzależnienia siostry do gier hazardowych,do momentu gdy pewnego słonecznego dnia, niewinna zabawa kończy się źle dla 17 let...