Bez namysłu narzuciłem na siebie jesienną kurtkę i adidasy, po czym wybiegłem za dziewczyną, w ręku trzymając różowy płaszczyk. Biegłem, choć pole widzenia miałem ograniczone przez dalej trwającą ulewę oraz ciemne niebo.
- Cholera! - syknąłem, gdy omal nie upadłem przez śliską trawę.
Stałem przez chwilę w miejscu zastawiając się co zrobić, nie miałem najmniejszej ochoty wracać do Chaty, ale także nie byłem gotowy na rozmowę z Pacificą. Było mi po prostu wstyd. Cały przemoczony postanowiłem wejść do znajdującej się kilka kroków dalej knajpki. Podążyłem w jej kierunku i gdy byłem już przy drzwiach, coś mignęło mi przed oczami. Coś bardzo dobrze mi znanego. Powoli wkroczyłem do budynku, wzrokiem próbując odnaleźć widok z wcześniejszej chwili. Powiesiłem swój oraz płaszcz Pacificy na wieszaku i ruszyłem w głąb knajpy, której zapach słodyczy oraz kawy aż odpychał, lecz moja ciekawość była silniejsza i mimo że mdliło mnie od samego zapachu i duszności tego lokalu nie mogłem się powstrzymać aby sprawdzić czy moje przypuszczenia były prawdziwe. Mój wzrok napotkał siedzącą do mnie tyłem brązowowłosą. Moje ręce zaczęły drżeć. Stałem nie ruchomo patrząc na tył głowy owej dziewczyny, bijąc się w myślach.
- Co ona miałaby tu robić?!
Był tylko jeden sposób by się o tym dowiedzieć. Przybliżyłem się do szatynki i chrząknąłem, gdy ta nawet nie poruszyła się o milimetr, dotknąłem lekko jej ramienia. Dziewczyna zareagowała. Brązowe ślepia przeszły mnie na wskroś, jej wzrok był smutny i niedostępny. Od razu przykucnąłem przy Mabel sprawdzając czy nie ma gorączki. Jej temperatura była w porządku lecz tym co rzuciło mi się w oczy były jej rozszerzone źrenice.
- Mogłem się tego spodziewać. Mabel, wiesz dlaczego tu jesteś? - spytałem lekko szturchając zdezorientowaną dziewczynę. - Wiesz kim w ogóle ja jestem!?
- Wiem. - odparła cicho, po czym schowała twarz za bujnymi brązowymi włosami. - Dipper, zrobiłam źle, nie chciałam tu przyjeżdżać ale czułam się winna. J-ja ...
- To nie jest dobre miejsce to tego typu rozmów. - przerwałem dziewczynie zdając sobie sprawę, że kilka par oczu z ciekawością jest skupiony na naszej dwójce. Mabel przytaknęła. Zająłem miejsce naprzeciwko bliźniaczki. Tłuste brązowe włosy spięła w niechlujny kok, czerwona szminka którą miała pomalowane usta była rozmazana a jej część była na policzku, oczy przekrwione i zmęczone. Widok siostry w takim stanie był dla mnie ciosem, lecz nie chciałem okazywać emocji, czy ona będąc na moim miejscu w ogóle by się przejmowała. Może kiedyś tak, ale nie teraz gdy w jej życiu ważniejszą rolę stanowią narkotyki, alkohol i gry ode mnie. Oparłem się na oparciu krzesła i na moment przeniosłem wzrok z dziewczyny na lokal w którym obecnie siedzieliśmy, przyglądałem się ścianą z których odchodziła już różowa tapeta, podłodze, która dawno nie była myta oraz kelnerką, które w ślimaczym tępię obsługiwały swoich klientów. Cały ten obraz zdawał się być idealnie pasującym do danej sytuacji.
- Nienawidzisz mnie?
Pytanie siostry sprawiło, że ponownie wzrokiem wróciłem do jej osoby. Z jej oczu poleciało kilka pojedynczych łez, które szybko wytarła rękawem czerwonej bluzy. Dlaczego miałem wrażenie, że ona wyłącznie gra na moich emocjach, udaje?
- Nie wiem. - odpowiedziałem krótko. - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz zamiar przyjechać?
- Nie planowałam tego Dipper. - bliźniaczka zrobiła nieokreślony ruch dłonią w powietrzu. - Wiesz, że moje życie to szybkie podejmowanie decyzji.
- Wiem o tym doskonale. Cóż oddanie mnie jako własność psychola też było szybką decyzją. - ledwo powstrzymałem się od nakrzyczenia na siostrę. Byłbym w wstanie jej to wybaczyć, lecz nie gdy jest ona pod wpływem tych świństw.
CZYTASZ
Wygrany w kasynie | Yaoi |
RandomPo wyprowadzce z Wodogrzmotów Małych do stanu Nevada,relacje bliźniaków kolosalnie się pogarszają. Dipper jest obojętny co do uzależnienia siostry do gier hazardowych,do momentu gdy pewnego słonecznego dnia, niewinna zabawa kończy się źle dla 17 let...